Samochody, których nie trzeba ani tankować, ani ładować - cz. 1/2

W motoryzacji pojawiła się nowinka techniczna, która być może stanie się kiedyś standardem. Na razie zastosowano ją w dwóch nowych samochodach elektrycznych, które opisywaliśmy już kiedyś w "abecadle", w rubryce "Technika i gadżety". Wtedy były to prototypy, teraz zaprezentowano już pojazdy gotowe do produkcji. Łączy je to, że do codziennej jazdy nie potrzeba ładowania akumulatorów z sieci energetycznej. Wystarczyć ma energia uzyskana ze słońca.

Pierwszy samochód określany jako "solar electric", to Aptera. Zapisy kupujących rozpoczęły się w grudniu 2020 roku. Auta mają się pojawić u klientów już w tym roku. Szybkie uruchomienie produkcji jest możliwe m.in. dzięki temu, że niektóre elementy będą produkowane przy wykorzystaniu drukarek 3D. Ponadto samochód składa się z zaledwie 4 głównych komponentów.

Niektórzy twierdzą, że pojazd jest dość prymitywny i wygląda jak zabawka. To dlatego, że jest tylko 2-osobowy i 3-kołowy. Skonstruowanie go wcale nie było jednak proste. Założeniem było bowiem stworzenie pojazdu ultraekonomicznego. Dlatego też wykorzystano takie materiały jak włókno węglowe i kevlar, a kształt samochodu jest niezwykle opływowy. Przypomina trochę mały samolot pozbawiony skrzydeł.

Czytaj także: Czy nowy elektryczny pickup to Super Truck?

Aptera od samego powstania była firmą, która stawiała na ekonomiczność jazdy. Startowała w 2005 roku, a więc trzy lata przed uruchomieniem produkcji pierwszej Tesli Roadster. Zbudowała elektryczny samochód, który wywołał entuzjazm, ale zabrakło funduszy na jego kontynuację i w 2011 roku Aptera zakończyła działalność. Teraz powróciła znowu z innowacją, korzystając jednocześnie z wcześniej opracowanych technolgii.

Jak by nie malować Aptery, jakkolwiek ją oświetlać, zawsze wygląda dość kosmicznie.


Powstanie kolejnego samochodu elektrycznego nikogo dziś już nie zadziwia. Ale Aptera jest reklamowana jako pojazd, który do codziennej jazdy może w ogóle nie potrzebować ładowania akumulatorów z sieci energetycznej. Wyposażona jest bowiem w panele fotowoltaiczne (baterie słoneczne), które ładują akumulator, zarówno w czasie jazdy, jak i postoju.

Czytaj także: Amerykańskie samoloty będą strzelały laserem

Panele mają ponad 3 metry kwadratowe (32 stopy kwadratowe) powierzchni i łączną moc 700 W. Mają one być łatwo wymienialne w razie uszkodzenia albo gdy dostępne będą ogniwa o lepszych parametrach. Według producenta, już obecnie energia słoneczna może zapewnić Apterze przejazd nawet ponad 40 mil dziennie.

Jest to możliwe przy idealnych warunkach. Samochód nie może być obciążony, chociaż bagażnik o pojemności aż 25 stóp sześciennych (708 litrów) do tego zachęca (dla porównania, dłuższa od Aptery o 10 cali Toyota Corolla oferuje na bagaż tylko 13,1 stóp sześciennych - 371 litrów). Idealne muszą być też warunki pogodowe.

Czytaj także: Obniżka ceny instalacji paneli fotowoltaicznych

W USA tylko w południowej Kalifornii można liczyć na odpowiednie słońce. Ale nawet tam, zasięg 40 mil to maksimum, a średnia to około 30 mil. W New Jersey najlepsza pogoda zapewnia maksymalnie 36,4 mili zasięgu, a średnia to 24,5 mil. W Polsce można liczyć na jeszcze mniej: maksymalnie 30,6 mil, a średnio 19,7 mil.

Aptera wygląda jak mały samolot, który nie ma skrzydeł. Na ulicy na pewno będzie zwracać na siebie uwagę.


W wielu przypadkach może to jednak wystarczyć, bo przeciętny kierowca w USA przejeżdża 29 mil dziennie. Oczywiście na dłuższą podróż trzeba już naładować akumulatory. I tu Aptera też ma się czym pochwalić. Najdroższy model jest wyposażony w baterię akumulatorów o łącznej pojemności 100 kWh. A więc takiej samej, jak w najdroższym modelu Tesli Model S. Tyle że Tesla ma zasięg 402 mil, zaś Aptera chwali się zasięgiem aż 1000 mil (jeszcze nie potwierdzonym w testach agencji EPA). Godzina uzupełniania energii szybką ładowarką daje możliwość przejechania 500 mil.

Czytaj także: Amerykanie dostrzegli na niebie chińskie drony, które sami kupili

Najdroższy model Aptery kosztuje 46.900 dolarów. To dużo, jak na 2-miejscowy i 3-kołowy pojazd. Ale zamiast akumulatorów o pojemności 100 kWh, można wybrać modele 600, 400 albo 250 kWh. Zasięg zmniejsza się wtedy proporocjonalnie do 600, 400 i 250 mil. Ale szybko maleje również cena samochodu. Najtańsza Aptera kosztuje 25.900 dolarów.

Biorąc pod uwagę, że przez wiele dni w roku właściciel Aptery nie musi jej ani tankować, ani nawet ładować z gniazdka, cena wydaje się być atrakcyjna. O ile nabywca akceptuje niezwykły wygląd samochodu i ograniczoną liczbę miejsc. W przeciwnym razie, musi jeszcze trochę poczekać, bo Aptera zapowiada kolejne modele. Mają mieć więcej siedzeń oraz więcej kół.

Wcześniej być może do USA dotrze drugi samochód obłożony panelami fotowoltaicznymi. Skonstruowała go niemiecka firma, która cenę ustaliła również na konkurencyjnym poziomie. Co więcej, ma on klasyczną postać osobowego samochodu, jest więc równie praktyczny. Napiszemy o nim w kolejnym odcinku rubryki "Technika i gadżety".

Czytaj także: Kalifornia wyeliminuje samochody spalinowe

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!