Amerykańskie samoloty będą strzelały laserem

Broń na samolotach umieszczana jest od ponad 100 lat. Ale nawet najnowocześniejsze samoloty bronią się przed zestrzeleniem głównie w sposób pasywny. To znaczy najpierw próbują być niezauważone przez wroga, a w razie ataku pozostaje im unikanie wystrzelonych w ich kierunku pocisków. Zaatakowane rakietą, wystrzeliwują race, które mają zmylić system naprowadzania rakiety. Niektóre wystrzeliwują też pakiety ze skrawkami aluminium dla zmylenia radaru kierującego rakietą.

Samoloty mogą też próbować zestrzelić lecącą w ich kierunku rakietę własną rakietą. Liczba rakiet przenoszonych przez samolot jest jednak bardzo ograniczona. Po ich wystrzeleniu staje się bezbronny i pilot może liczyć już tylko na udany gwałtowny manewr, pozwalający ominąć nadlatujący pocisk.

Sytuacja może się zmienić już za kilka lat. Amerykańskie siły lotnicze U.S. Air Force, przy współpracy z koncernem Lockheed Martin, mają instalować na samolotach system o nazwie Self-Protect High Energy Laser Demonstrator (SHiELD). Zgodnie z nazwą, jest to działko laserowe, które ma służyć do zestrzeliwania rakiet atakujących samolot.

Czytaj także: Obniżka ceny instalacji paneli fotowoltaicznych

System SHiELD ma się pojawić na samolotach już do 2025 roku. Ale co ciekawe, wcale nie na najnowocześniejszych maszynach, ale wręcz przeciwnie, na najstarszych. Będą to prawdopodobnie samoloty F-15 oraz F-16, które są najsłabiej przygotowane na atak rakietowy.

Produkowany od 1973 roku samolot F-16 Fighting Falcon ma zyskać niezwykle nowoczesną broń laserową.


Instalowanie działka na niewidzialnych dla radaru F-22 Raptor czy F-35 Joint Strike Fighter jest kłopotliwe. Działko zaburzy bowiem starannie wyprofilowaną sylwetkę, konieczną dla radarowej niewidzialności.

Czytaj także: Czy nowy elektryczny pickup to Super Truck?

Również instalacja na innych samolotach wiąże się z pewnymi problemami. Miejsce potrzebne na działko laserowe wymaga rezygnacji z jakiegoś innego uzbrojenia. Jest to jednak opłacalne, bo laser ma praktycznie niewyczerpywalną amunicję. Potrzebuje jedynie zasilania elektrycznego, które jest zapewniane, dopóki pracuje silnik samolotu.

Laser ma również wielką zaletę ogromnej prędkości. Laser to nic innego niż wiązka niezwykle silnie skupionego światła. Porusza się więc z prędkością światła - 300 tysięcy kilometrów na sekundę. Dzięki temu, system celowania nie wymaga przewidywania trajektorii obiektu do zestrzelenia - celuje się wprost w obiekt. A obiekt ten nie ma szansy na wykonanie uniku.

Czytaj także: Czas letni się kończy, ale ciągle dzieli

Laser ma jednak także wady. Nie wystarczy, że trafi on w cel. Jego światło musi być na nim skupione przez pewien czas, aby rozgrzać jego elementy powodując zniszczenie. Albo chociaż uszkodzenie elektroniki, jak w przypadku rakiety. Ten czas może być bardzo krótki, ale zależy od kilku czynników.

Zależy przede wszystkim od odległości. Laser, jak każda wiązka światła, ulega rozpraszaniu. Im dalej leci, tym jego niszczycielska moc jest słabsza. Tę moc osłabić też mogą warunki atmosferyczne, w szczególności cząsteczki wody albo nawet dymu.

Nikt oficjalnie nie podaje, jakiej mocy będą działka laserowe na amerykańskich samolotach. Eksperci oceniają, że chodzi zapewne o dziesiątki kilowatów. Gdy z czasem działka będą silniejsze, będą mogły być wykorzystywane do niszczenia większych celów. Na przykład innych samolotów albo nawet celów naziemnych. Na razie jednak, tradycyjne pociski, które wybuchają, pozostaną podstawą broni atakującej.

Czytaj także: Szczepionka już jest, ale będą kłopoty z jej dystrybucją

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!