Ameryka nie chce aut elektrycznych

Liczba kupowanych samochodów elektrycznych rośnie bardzo gwałtownie. W 2022 roku stanowiły one 5,9% wszystkich sprzedanych aut. W stosunku do 2021 roku wzrost liczby rejestrowanych samochodów elektrycznych wyniósł aż 57%. W ubiegłym roku Amerykanie kupili - według Kelley Blue Book - 1.189.051 sztuk takich aut. I stanowiło to już 7,6% wszystkich sprzedanych samochodów. To oznacza, że co 13 samochód kupowany w 2023 roku był na prąd.

Zainteresowanie elektrycznymi samochodami rośnie bardzo szybko, ale to nie znaczy, że jest powszechne. Najnowsze badanie przeprowadzone przez University of Chicago i agencję informacyjną Associated Press pokazało duży sceptycyzm Amerykanów w tej sprawie. Aż 47% badanych stwierdziło, że nie zamierza kupować samochodu elektrycznego. Entuzjastami takiego pomysłu zadeklarowało się 19% biorących udział w badaniu.

Elementem, który zdecydowanie najsilniej odpycha Amerykanów od zdecydowaniu się na EV (ang. Electric Vehicle) jest brak publicznych ładowarek. Infrastruktura szybko się rozbudowuje, ale ewidentnie nie nadąża za zwiększającą się liczbą pojazdów, które jej potrzebują. Do kupna EV wciąż nie zachęcają też ceny tych samochodów. Są one wciąż wyższe od cen aut spalinowych, choć częściowo są niwelowane przez kredyty podatkowe, zarówno federalne, jak i stanowe.

Samochody elektryczne pozwalają na redukcję gazów cieplarnianych, ale ten argument przekonuje wyraźną mniejszość Amerykanów. Zaledwie 27% popiera pomysł ograniczenia sprzedaży nowych samochodów do wyłącznie elektrycznych lub hybrydowych (a więc posiadających także silnik spalinowy) od 2035 roku. Nawet ustawowe ograniczanie emisji spalin w tradycyjnych samochodach ma poparcie tylko 35% Amerykanów. Prawie połowa - 46% - popiera natomiast federalne dofinansowanie budowy publicznych stacji ładowania akumulatorów.

Brak wystarczającej liczby publicznych ładowarek zniechęca do kupna samochodu elektrycznego.


Władze federalne postawiły sobie za cel zwiększenie udziału EV w sprzedaży nowych samochodów do 50% już w 2030 roku. Administracja prezydenta Bidena odnowiła też - na nieco zmienionych warunkach - program kredytu podatkowego w wysokości 7500 dolarów dla kupujących taki samochód. Jednocześnie jednak władze stanowe nakładają na posiadaczy EV dodatkowe opłaty.

Już w 19 stanach, właściciele samochodów elektrycznych muszą płacić roczną opłatę w wysokości od 50 do nawet 200 dolarów, jak na przykład w Teksasie. Przy rejestracji nowego samochodu oznacza to wydatek 400 dolarów, za dwuletnią rejestrację. W tym stanie jest już ponad 200 tysięcy EV, a tylko w ubiegłym roku przybyło 30 tysięcy.

Przykładem jest Floryda, gdzie gubernator Ron DeSantis zawetował ustawę o zakupie samochodów elektrycznych jako część floty administracji stanowej i lokalnej. Według wyliczeń autorów ustawy, miało to przynieść oszczędności w wysokości 277 milionów dolarów na przestrzeni 15 lat. DeSantis stwierdził jednak, że EV powodują zmniejszanie zapotrzebowania na benzynę i uderzą w farmerów uprawiających kukurydzę na biopaliwa.

Obawy o zmniejszenie zapotrzebowania na benzynę można zrozumieć w Teksasie, gdzie przemysł naftowy jest ważną częścią gospodarki. Floryda nie ma natomiast pól kukurydzy. Krytycy DeSantisa zwracają jednak uwagę, że kukurydzę uprawia się na przykład w Iowa, gdzie tradycyjnie odbyły się pierwsze prawybory, mocno wpływające na wyniki w kolejnych stanach. DeSantis w nich startował, zajmując drugie miejsce za Donaldem Trumpem. Dlatego przeciwnicy gubernatora twierdzą, że przez swoje ambicje zostania prezydentem, bardziej przejmuje się farmerami w Iowa niż mieszkańcami własnego stanu.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!