Tesla w sądzie za podglądanie

Samochody Tesla znane są z bardzo nowoczesnych rozwiązań. Jednym z nich jest funkcja Autopilot, nad którą firma ciągle jeszcze pracuje. Funkcja wymaga obrazu dostarczanego z kilku kamer, rozmieszczonych dookoła samochodu. Obraz ten jest nagrywany i za pośrednictwem internetu przekazywany do firmy. Jej pracownicy muszą go analizować, aby udoskonalać działanie oprogramowania.

Agencja Reuters ujawniła, że nagrania z kamer Tesli, należących do prywatnych użytkowników, służą nie tylko do pracy nad oprogramowaniem, ale też w celach rozrywkowych. Pracownicy wychwytują nietypowe nagrania i dzielą się nimi między sobą przez wewnętrzną sieć komputerową. Dziennikarze dowiedzieli się o tym od siedmiu byłych pracowników Tesli.

Informatorzy Reutersa opowiedzieli o szeregu nagrań, które są ewidentnym naruszeniem prywatności właścicieli samochodów. Na jednym widać na przykład zupełnie nagiego mężczyznę, który podchodzi do samochodu. Na szeregu innych widać ludzi w intymnych sytuacjach. Nagrywany obraz pochodzi m.in. z wnętrza samochodu. System analizuje bowiem zachowanie kierowcy i sprawdza, czy np. nie zasypia.

Na nagraniach widać też otoczenie samochodu, w tym np. garaż, gdzie samochód zaparkował. Niektóre nagrania powstały prawdopodobnie nawet po wyłączeniu samochodu. Widać więc otoczenie domu właściciela, jego rodzinę, a także odwiedzających go gości. Pracownicy odkryli nawet nagranie prawdopodobnie z garażu samego szefa Tesli, Elona Muska. Widać bowiem na nim samochód Lotus Esprit, który był przystosowany do zanurzenia w wodzie i wykorzystany w filmie z Jamesem Bondem z roku 1977. Musk kupił ten samochód na aukcji w 2013 roku za 968 tysięcy dolarów.

Tesla wyposażona jest w szereg kamer. Dbają o bezpieczeństwo, ale są też zagrożeniem dla prywatności.


Pracownicy Tesli przekazywali sobie różne nagrania i pojedyncze kadry, dopisując do nich żartobliwe komentarze. Reuters usłyszał, że przekazywanie sobie memów było powszechne i dobrze widziane wśród pracowników. "Ludzie, którzy byli awansowani na kierownicze stanowiska, przekazywali dużo takich śmiesznych rzeczy i zyskiwali miano dowcipnych" - powiedział dziennikarzom jeden z dawnych pracowników Tesli.

Kupujący samochód Tesla muszą wyrazić zgodę na "Data Sharing", a więc udostępnianie informacji zbieranych przez kupione auto. Mają one służyć wyłącznie udoskonalaniu konstrukcji samochodu. Tesla zapewnia też w publikowanej na swojej stronie internetowej informacji "Customer Privacy Notice", że wszystkie dane są anonimowe. Jednak siedmiu byłych pracowników Tesli powiedziało, że nagrania zawierają dane geolokacyjne. Pokazują one, gdzie nagranie zostało wykonane, więc łatwo można je skojarzyć z konkretnym użytkownikiem samochodu.

Po opublikowaniu raportu Reutersa, do sądu w Kalifornii wpłynął pozew przeciwko Tesli. Właściciel Tesli Modelu Y, Henry Yeh zarzuca firmie naruszenie jego prywatności. Co istotne, jego prawnik chce dla sądowej skargi uzyskać status pozwu zbiorowego. Jeżeli sędzia się na to zgodzi, do pozwu mógłby dołączyć każdy właściciel Tesli. Proces dotyczyłby prawdopodobnie okresu od 2019 roku, bo Reuters opisał proceder rozpowszechniania nagrań w okresie lat 2019-2020. W pozwie nie jest wymieniona żadna kwota, która miałaby być wypłacona przez Teslę jako ewentualne odszkodowanie. Byłoby to ustalone dopiero w procesie.

W Chinach, Tesla ma zakaz wjazdu na niektóre tereny rządowe, a nawet zwykłe osiedla. Powodem jest właśnie obawa o nagrania dokonywane przez kamery tego samochodu. Chiny są drugim największym po USA rynkiem dla Tesli, skąd pochodzi 22% zysków firmy. Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku, Tesla sprzedała tam 230 tysięcy samochodów. Elon Musk, zapytany w 2021 roku na chińskim forum o kwestię kamer, praktycznie wyśmiał wszelkie podejrzenia. Stwierdził, że gdyby Tesla była używana do "szpiegowania w Chinach czy gdziekolwiek", jego firma "zostałaby zamknięta".

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!