Rozliczanie podatków Trumpa

Kongresowa Komisja Podatkowa (o specyficznej nazwie Ways and Means Committee) opublikowała w ubiegły piątek rozliczenia podatkowe byłego prezydenta Donalda Trumpa. Dokumenty mające 6 tysięcy stron dotyczą lat 2015-2020. Około 2700 stron to rozliczenia osobiste, a ponad 3 tysiące stron to rozliczenie ponad 400 różnych biznesów.

Prezydent nie ma obowiązku ujawniania swoich rozliczeń podatkowych, choć stało się tradycją, że kolejni prezydenci to robili. Demokraci wysuwający różne podejrzenia wobec Donalda Trumpa, domagali się od byłego prezydenta pokazania dokumentów. Trump konsekwentnie odmawiał i nawet w śledztwie przeciwko jego firmie Trump Organization próbował zablokować przekazanie rozliczeń dla prokuratury. Sprawa dotarła aż do Sądu Najwyższego, który ostatecznie zezwolił na ujawnienie dokumentów.

W mediach już dawno pojawiały się szczątkowe informacje, sugerujące, że prezydent Trump płaci bardzo małe podatki, a nawet deklaruje straty zamiast dochodów. Opublikowane rozliczenia pokazują, że w latach 2015-17 Trump rzeczywiście zgłosił do urzędu podatkowego straty w wysokości kolejno: 31,8 mln, 32,4 mln oraz 12,9 mln dolarów. W latach tych płacił podatki w wysokości: 642 tysięcy, 750 i ponownie tylko 750 dolarów.

W roku 2018 na rozliczeniu widnieje dochód 24,3 mln dolarów i podatek w wysokości niemal równego miliona dolarów. Kolejny rok to 4,4 mln dochodu i 133 tysiące podatku. A w roku 2020 Donald Trump znów poniósł stratę - 4,8 mln dolarów - i nie zapłacił żadnego podatku.

Podane liczby kwestionują liczne twierdzenia Trumpa o jego bogactwie. Na przestrzeni ujawnionych sześciu lat nie tylko nic nie zarobił, ale poniósł łączną stratę 53 milionów dolarów. Ale po publikacji jego rozliczeń i tak powtórzył, że pokazują one, że jako biznesmen odnosi sukcesy.

W raporcie kongresowej komisji Joint Committee on Taxation przedstawiono tabele z rozliczeń podatkowych prezydenta Trumpa. Powyżej tabela z danymi za rok 2016.


Jego krytycy wskazują natomiast na szereg elementów, które budzą poważne wątpliwości. Zgłaszał je wcześniej już Połączony Komitet Podatkowy, który analizował dokumenty jeszcze przed ich publikacją. Eksperci zwrócili na przykład uwagę na pożyczki, których Donald Trump udzielał swoim dzieciom. To legalne, ale podejrzenie wzbudzają kwoty, które Trump wpisał jako otrzymane oprocentowanie pożyczek.

Przez cztery lata dostawał od córki Ivanki równe 18.000 dolarów, a przez trzy lata od syna Donalda Trumpa Juniora równe 24.000 dolarów. Chodzi o to, że tak równe liczby obliczone z odsetek są niezwykle rzadkim przypadkiem, a tu takich przypadków było co najmniej siedem. Eksperci podatkowi podejrzewają więc, że Trump ukrył pod postacią pożyczek darowizny, które powinny zostać opodatkowane.

Podobnie nieprawdopodobnym zbiegem okoliczności jest podawanie dokładnie takiego samego dochodu, jak i rocznych wydatków firmy. A tak było na przykład w przypadku firmy DJT Aerospace LLC. Donald Trump podał, że w 2017 roku miała ona dochód w wysokości 42.965 dolarów. Wszystkie wydatki - na pensje, paliwo i drobniejsze zakupy - wyniosły również 42.965 dolarów. Dochód wyniósł więc zero i nie trzeba było płacić podatków.

Wątpliwości budzą też wydatki na cele charytatywne. Prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie Trump Organization bada duże dotacje zgłoszone w 2018 i 2019 roku. Z kolei w 2020 roku Trump nie zadeklarował żadnych wydatków charytatywnych. W 2019 roku twierdził, że na takie cele przeznacza całą swoją pensję prezydenta, która wynosi 400 tysięcy dolarów rocznie.

Krytycy Trumpa przypominają też, że były prezydent atakował syna Joe Bidena, Huntera, za jego interesy, określając go "marionetką" Chin. Tymczasem okazało się, że Donald Trump miał liczne konta zagraniczne, w tym także w Chinach. W rozliczeniach podatkowych zgłaszał dochody, podatki i wydatki w wielu różnych krajach, w tym także tak egzotycznych jak Azerbejdżan, Gruzja, Panama, St. Maarten, St. Vincent, Grenada, a także m.in. w Katarze, Filipinach, Indiach, Brazylii, Izraelu i wielu innych.

Dochody Donalda Trumpa i podatki, które płacił w latach 2015-2020.


Robienie interesów za granicą jest oczywiście legalne (choć Donald Trump zapowiadał, że w czasie prezydentury biznesem zajmować się nie będzie w ogóle). Ale krytycy Trumpa wskazują na płacone tam podatki. O ile w USA udawało mu się je omijać, za granicą karnie je płacił. Najbardziej jaskrawym przykładem jest rok 2017, gdy w Stanach Zjednoczonych oddał jedynie 750 dolarów w postaci federalnego podatku. Tymczasem innym państwom prezydent zapłacił wówczas prawie milion dolarów.

Kongresowa komisja zwróciła uwagę nie tylko na rozliczenia podatkowe, ale także na działalność Internal Revenue Service. Po aferze Watergate wprowadzono przepis nakazujący urzędowi podatkowemu przeprowadzać audyt rozliczeń każdego prezydenta. Tymczasem pod rządami Donalda Trumpa administracja nie robiła tego aż do roku 2019. Podjęła wówczas kontrolę rozliczenia za rok 2016 i to dopiero po tym, gdy szef komisji zwrócił się do IRS o dokumenty w tej sprawie.

Rzecznik Białego Domu poinformował, że obecny prezydent Joe Biden został już poddany audytowi podatkowemu za lata 2020 i 2021. Również rzecznik byłego prezydenta Baracka Obamy podał, że każdy rok jego prezydentury był obiektem audytu IRS.

Poprzednicy Donalda Trumpa dobrowolnie ujawniali swoje rozliczenia podatkowe, dzięki czemu wiadomo było, jakie robią interesy, ile zarabiają i jakie płacą podatki. Barack Obama i jego żona Michelle najwięcej zarobili w 2009 roku (dzięki dochodowi z napisanych książek). Było to 5,5 mln dolarów, od której to kwoty zapłacili 30% podatku. W ostatnim roku prezydentury ich dochody wynosiły tylko 448 tysięcy, od czego zapłacili 18% podatku.

George W. Bush deklarował wraz z żoną Laurą około 800 tysięcy dolarów rocznie. Płacili oni podatek średnio 27,8%. Donald Trump zadeklarował dochód tylko w dwóch latach prezydentury i nawet wtedy płacił znacznie niższe podatki. W 2018 roku zapłacił od 24,3 mln dolarów 4,1% podatku, a w 2019 od 4,4 mln dochodu zapłacił 3,0% podatku.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!