Ofiary zimy w Buffalo

Miniony świąteczny weekend był dla większości mieszkańców Stanów Zjednoczonych dość uciążliwy z uwagi na silny atak zimy. W niektórych rejonach USA atak ten był wręcz katastrofalny, a nawet zabójczy. Ze wstępnych szacunków wynika, że podczas świątecznego weekendu z powodu ataku zimy życie straciło co najmniej 60 osób. Liczba ofiar liczona jest w różny sposób. Niektórzy biorą pod uwagę na przykład osoby, które zmarły przez wysiłek przy odśnieżaniu albo w wypadkach samochodowych.

Niskie temperatury i obfite opady śniegu odczuło około 60% populacji Stanów Zjednoczonych. Tragiczne skutki zimy doświadczyli wyjątkowo boleśnie mieszkańcy zachodniej części stanu Nowy Jork.

Najbardziej ucierpiało Buffalo, drugie największe miasto w stanie Nowy Jork, gdzie odnotowano co najmniej 34 ofiary śmiertelne potężnej śnieżycy. Trwała tam dwa dni i była najgorsza od ponad czterdziestu lat.

Władze miasta Buffalo twierdzą, że pod wieloma względami świąteczna śnieżyca była nawet gorsza od tej ze stycznia 1977 roku, która pochłonęła 29 istnień ludzkich (12 osób zamarzło wtedy w unieruchomionych samochodach). Wówczas śnieżyca trwała trzy dni. Sam opad śniegu nie był duży i wyniósł kilkanaście cali, ale silny, mroźny wiatr niósł puszysty śnieg nagromadzony z poprzednich opadów. Doszło wtedy do kumulacji pokrywy śnieżnej, która zasypała miasto.

Zdjęcia z satelity Himawari-8, pokazujące tzw. efekt jeziora sprzed kilku tygodni na jeziorze Erie, nad którym leży Buffalo. Foto: Cooperative Institute for Research in the Atmosphere at Colorado State, Japan Meteorological Agency, Japan Aerospace Exploration Agency.


W świąteczny weekend, w Buffalo spadła ogromna ilość śniegu przekraczająca 40 cali, co w połączeniu z silnym wiatrem stworzyło sytuację, która sparaliżowała miasto. Liczące prawie 300 tysięcy mieszkańców Buffalo stało się praktycznie nieprzejezdne, a miejskie władze wprowadziły zakaz wyjeżdżania samochodami na ulice.

Do wyegzekwowania, często łamanego, zakazu używania samochodów przez mieszkańców Buffalo wysłano do miasta stanową policję oraz oddziały policji wojskowej. Przedstawiciele miejskich władz podkreślają wyjątkowość zaistniałej sytuacji, która statystycznie może zdarzyć się w przypadku większości mieszkańców tylko raz w życiu.

Do odśnieżania Buffalo zatrudniono nawet Gwardię Narodową.


Sytuacja w mieście powoli stabilizuje się, ale nie wyklucza się tam kolejnych opadów śniegu w nadchodzących dniach, choć może nie aż tak intensywnych. Tragicznym uderzeniem zimy w Nowym Jorku zaniepokoiła się nawet administracja prezydenta Joe Bidena, który na początku minionego tygodnia rozmawiał w tej sprawie z gubernatorką stanu Nowy Jork Kathy Hochul, oferując pomoc federalną.

Eksperci wyjaśniają, że nie można wykluczyć odkrycia kolejnych ofiar śmiertelnych tej zimy, ponieważ nie wszędzie udało się przywrócić dostawy energii elektrycznej. Wiele osób mogło zamarznąć nie tylko w samochodach, ale także w domach, gdzie wskutek żywiołu nie było prądu i ogrzewania.

Śnieżnego żywiołu, który sparaliżował na wiele dni Buffalo, praktycznie nie odczuli mieszkańcy metropolii nowojorskiej i New Jersey. W czasie świątecznego weekendu opadów śniegu praktycznie nie odnotowano, choć były siarczyste mrozy, potęgowane porywistym wiatrem.

Meteorologowie wyjaśniają, że front zimowy, który dotknął zachodnią część stanu Nowy Jork, zaczął formować się jeszcze przed świętami i był rezultatem tzw. efektu jeziora. Powstaje on wtedy, gdy bardzo zimne masy powietrza przemieszczają się nad wodami Jeziora Erie, które są cieplejsze. W takich warunkach powstają chmury burzowe, które generują potężne opady śniegu, czego doświadczyli mieszkańcy Buffalo.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!