Rany boskie, jestem kioskiem! O zaklęciach i pozornej sprawczości języka

Premier Morawiecki jakby zapomniał o ogłoszonej pięć lat temu Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju i ogłosił w zamian, (Nowy) Polski Ład (przy okazji: "ład" kojarzy się z "układ", a po ang. deal znaczy też m.in. rozdawanie).

Mówi się (!), że nie ważne są słowa, ale czyny... Właśnie - mówi się.

A więc spróbujmy się zastanowić, czy samo wypowiedzenie pewnych słów nie jest czynem skończonym, za którym nie muszą już iść konkretne działania. Niby - "łatwiej powiedzieć niż zrobić". Ale bywają sytuacje, gdy sam akt wypowiedzi jest na tyle magiczny, że nie wymaga już żadnych innych działań. Znamy to, zaklęcia wypowiadane w pewien sposób (a czasem powtarzane bez przerwy albo regularnie np., co miesiąc) skutkują konsekwencjami o wiele bardziej brzemiennymi od konkretnych i wielce pracochłonnych działań.

Czytaj także: Covido ergo sum? Wspomnienia i notatki ozdrowieńca

Najłatwiej byłoby tu przywołać jedną z najbardziej znanych w dziejach ludzkości ksiąg, gdzie padają (nomen omen) słowa: "Na początku było Słowo...".

Ale poziom piszącego te... słowa nie bardzo pozwala na ciągnięcie tego zbyt transcendentnego wątku. Dodatkowym problemem jest okoliczność, że nie bardzo wiemy, w jakim języku zostały pierwotnie zapisane lub zapamiętane (względnie podyktowane przez Ducha Św.) inkryminowane słowa, że "na początku było słowo " i jak zostały one przetłumaczone w łańcuszku kolejnych translacji mówionych lub pisanych i tułały się kolejno po językach hebrajskim, aramejskim, greckim (tu jako Logos), by trafić w końcu pod polskie strzechy dzięki Wujkowi, biskupowi Jakubowi...

Jednak sprawczość werbalna jest zarezerwowana głównie dla istot boskich. Np. W Reducie Ordona (poetyckie i nieco podfałszowane opowiadanie adiutanta) padają słowa: "Bóg wyrzekł słowo «stań się», Bóg i «zgiń» wyrzecze". My, śmiertelnicy powinniśmy raczej nie rzucać słów na wiatr.

Na marginesie, jak wiemy pomieszanie języków było słusznie zesłaną karą za pychę dla wybijającej się na suwerenność ludzkości, za budowę wieży Babel. I być może dlatego też do dziś żyjemy w osobnych bąblach (bańkach) informacyjnych (Filter Bubble).

Czytaj także: Uczelnie walczą o kandydatów i przyjmują coraz mniejszy ich odsetek

Ale zejdźmy może na poziom mojej miedzy. Widzę to tak: jest dajmy na to grupa cwanych kolesi (najcwańszych z nich nazywa (!) się "spin doktorami"), którzy nie operując majchrami, giwerami, zastraszaniem i szantażem, umieją posługiwać się biegle dość prostym i sprawczym językiem, by zdobyć władzę i w zamian za pewne przywileje zaoferować ochronę przed istniejącym lub tylko wyobrażonym i sprytnie podsuwanym zagrożeniem ze strony szybko zmieniającego się świata.

Postanawiają nazwać się (powiedzmy :)) Dobrą Zmianą, rzucają hasła o Ruinie, Pedagogice Wstydu, przywracaniu Godności (co przypomina nawet permisywne hasła typu "jesteś tego warta"). Sam akt nazwania się Dobrą Zmiana itd. powoduje, że konceptualnie ta "Zmiana" staje się w mniemaniu adresata "Dobrą".

Każdy może się cieszyć słowem...


Konceptualizm (czy średniowieczny, czy XX-wieczny) zakładał prymat koncepcji, samego pomysłu nad realnymi skutkami działania. Stąd blisko zresztą do symbolicznych czy wręcz pozornych działań typu happening - np. comiesięczne chodzenie w kółko po jakichś Rondach Czyjegoś Imienia z hasłami na transparentach i magicznymi okrzykami, jak Zdrada, Hańba itp.

Można też wymyślać następne (zastępujące wszakże realne działania) hasła na poziomie meta jak Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju; tu kryją się obok słynnego i realizowanego Miałkiego Przekopu Mierzei: Projekt Batory, Projekt Milion Aut Elektrycznych, Projekt Luxtorpeda, Projekt Cyberpark Enigma, Projekt Polski Robot Medyczny, Program Inteligentna Kopalnia, Europejskie Centrum Produkcji Leków Generycznych, Mieszkanie Plus... [https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2116941,1,raport-z-bajkolandii.read]

Pytanie filozoficzne albo religijne: czy nadając nazwę, znaczenie, nazywając coś (kogoś) możemy powołać byt lub zmienić właściwości desygnatu? (Wittgenstein: "nie ma tajemniczego bytu zwanego «znaczeniem» w sensie filozoficznym, język jest bowiem techniką, która daje nam możliwość komunikacji; by wiedzieć, co znaczą słowa, trzeba być w posiadaniu tejże techniki".)

Rzecz jasna po SOR (nie mylić ze Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym) zostają głównie powerpointowe wizualizacje niezrealizowanych projektów, ale i oto następują kolejne magiczne zaklęcia, tym razem w ramach Nowego (!) Polskiego Ładu.

Pojęciu wizualizacji należałoby poświęcić też kilka słów. Jednym z najczęstszych narzędzi osiągania sukcesu zalecanym przez zgraję licznych trenerów osobistego rozwoju, doradców motywacyjnych, kołczów, mentorów i guru marketingu jest właśnie wizualizacja - tu rozumiana jako po prostu wyobrażenie sobie pożądanego końcowego efektu, wymarzonej i zrealizowanej (!) wizji.

Uwaga: regularna wizualizacja naszych celów... szkodzi. Czujemy się zbyt pewnie i przestajemy działać*). Podobnie samo powtarzanie skrzydlatych słów albo zaklęć nie sprawi, że wyrosną nam dane skrzydła i będziemy fruwać z aniołami**)

Tak, nie ważne są słowa, prezentacje, wizualizacje, ale czyny... I tu znowu nasuwają się skrzydlate słowa sprzed wielu wieków: Poznacie ich po owocach. Czyli, że nawet nie po samych czynach, ale po ich skutkach...

Czytaj także: A taki był z niego miły facet... - Plotki o artystach

Mówimy oczywiście o działaniach w sferze materialnej, bo jeśli przejdziemy do niematerialnej, jak np. świadomość, wiara, uczucia, to oczywiście: "kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą".

No to chyba wszyscy już zauważyli, że nie odkryłem nic nowego. Chyba czas na razie się pożegnać. Za uwagi dziękuję.

*) Badania przeprowadzone na studentach w Stanach Zjednoczonych pokazały, jak destruktywny wpływ może mieć na nas regularna wizualizacja. Podczas badania podzielono studentów na dwie grupy. Pierwsza miała przeznaczyć swój czas tylko na naukę do egzaminu, druga grupa natomiast miała swój czas przeznaczyć na naukę i na wizualizowanie sobie zdanego egzaminu. Okazało się, że grupie, która uczyła się oraz wizualizowała, poszło zdecydowanie gorzej. Dlaczego?

Przez to, że studenci poczuli się najprawdopodobniej zbyt pewnie w realizacji swojego celu, mniej czasu w efekcie przeznaczyli na naukę. Dzięki wizualizacji zyskali po prostu przesadną pewność siebie i w efekcie mniej się uczyli.
[https://dawidharacz.com/dlaczego-wizualizacja-moze-ci-zaszkodzic/]

**) Lecą samolotem Polak i Czech. Awaria - a spadochron oczywiście jeden..

Polak (wiadomo z popkulturowych przekazów: sprytny jak Franek Dolas, gefreiter Kania, Czterej Pancerni z psem i Klossem na dodatek razem wzięci) zakłada spadochron i mówi do Czecha wyskakuj, a jak będziesz leciał, to machaj mocno rękami i krzycz:

"Jestem kormoranem! Jsem kormoran, jsem kormoran!!! - wylądujesz, spokojnie...

I wyskoczył pierwszy. Opada na spadochronie, a tu Czech dogania go od góry i pyta mocno machając rękami:
- jak se jmenoval tento pták? jak se jmenoval tento pták?

Czytaj także: Niewielka grupa obywateli może zmienić mapę USA

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!