"Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę..." Suchą stopą?

Spłonęło ok.10 % powierzchni Biebrzańskiego Parku Narodowego, czyli 50 km kwadratowych. Zginęło przy tym sporo zwierząt. Od łosi poprzez ptaki (i ich lęgowiska) do tych najmniejszych, jak gady, płazy, owady...

Do pożaru bagien zamieniających się w suche torfowiska na pewno przyczyniła się susza (już dziś nazwana suszą stulecia!), ale bardzo prawdopodobne wydaje się, że bezpośrednią przyczyną jest tradycyjne, wiosenne wypalanie łąk i pastwisk. Co roku straż pożarna apeluje i uświadamia, jednak tradycja trzyma się mocno i z wirusową łatwością przechodzi z ojca na syna.

Pożar ugaszono po 6 dniach. W międzyczasie trwała wzruszająca akcja pomocy: "Darowizna pożar 2020. Zebrane środki przeznaczone zostaną na zakup: tłumic do ręcznego gaszenia, małych motopomp, które można przenosić w niedostępny teren, służących do pobierania i gaszenia wodą z bagien, cieków wodnych oraz paliwa na dojazdy, niezbędnych kosztów gaszenia pożarów".

Dziwię się, że z odsieczą strażakom nie zdążyła przyjść Policja, która niedawno - zapewne w tym celu - przezornie z budżetu państwa zakupiła armatki wodne. Tym razem więc społeczeństwo nie musiało organizować zbiorki pieniędzy:

"Najwięcej emocji budzi zakup pięciu opancerzonych pojazdów z armatkami wodnymi, mają kosztować 20 milionów zł. Oprócz tego kupiono 124 furgony do przewożenia(...)". Raczej nie kłusowników i podpalaczy, zatrzymanych w Parkach Narodowych.

No dobrze, ale jak nie będzie wody do armatek, to czym policja będzie tłumić te "pożary"? Może władza nadal będzie robić wódę z mózgu? Ale dziś miało nie być o TVP...

W sprawie pożaru bagien wdrożono śledztwo, wyznaczono nagrodę (125.000 PLN) i podwyższono kary (30.000 PLN).

Ale z tradycją trudno jest wygrać. My, Polacy, jesteśmy przecież tradycyjnie znani z silnego przywiązywania się do tradycji. Jak psów do budy, a w przypadku miejskich piesków - z lokowania ich kup na trawnikach, pawi na chodnikach i baterii w śmietnikach oraz z wywożenia śmieci do lasu.

Obecna władza szczególnym sentymentem darzy instytucje, które mają w nazwie przymiotnik - "narodowy". Jednak akurat Parki Narodowe do nich nie należą. Gwoli sprawiedliwości należy zaznaczyć, iż za poprzednich rządów również nie było lepiej. Teraz jednak mamy zmienników, którzy reprezentują Zmianę - Dobrą, przynajmniej w ich mniemaniu.

Już przed wielu laty nazwę Ministerstwa Ochrony Środowiska zmieniono na Ministerstwo Środowiska. Ostatnio utworzono Ministerstwo Klimatu, któremu podlegają właśnie Parki Narodowe.

Od lat nie mogą powstać Parki Narodowe: Turnicki (Karpaty), Mazurski, nie ma zgody na poszerzenie Bieszczadzkiego i Białowieskiego. Sprzeciwiają się głównie samorządy, gdzie dużo ma do powiedzenie lokalne lobby, składające się w dużej mierze z leśników i myśliwych (a właściwie drwali i rzeźników, upraszczam korzystając z prawa felietonu), którzy uważają, że uzyskiwanie drewna da większe korzyści niż turystyka. Tu nadmienię, że obecnie z powodu koronozmian obyczajowych przemysł meblarski nie ma zamówień na surowiec z lasów, a turystyka zapewne się zmieni na bardziej lokalną i mniej inwazyjną.

Stanowiskiem szczególnego ryzyka jest dyrektor Tatrzańskiego PN, który musi stawiać czoła lokalnemu lobby narciarzy-wyciągowców i górali-fasiągowców (to ci, co eksploatują konie i ceprów na drodze do Morskiego Oka - teren TPN).

Charakterystyczna decyzja z września 2019: Na szefa Magurskiego Parku Narodowego powołany został zapalony myśliwy i szef koła łowieckiego, który "robił sobie zdjęcia z upolowanym głuszcem. To rzadki ptak z rodziny kurowatych, który jest pod ochroną. Nowy dyrektor nie ma wykształcenia przyrodniczego i najprawdopodobniej «ułatwi życie myśliwym w parku narodowym»".

Ale nie dziwmy się myśliwemu w Parku Narodowym; zdarza się, że w Ministerstwie Sprawiedliwości organizuje się anonimowo internetowy hejt na sędziów, a w innej Instytucji pasterze w sutannach gwałcą owieczki...

Z odsieczą strażakom nie zdążyła przyjść Policja, która niedawno zakupiła armatki wodne.

Zakończę pozytywnie. Katastrofalna susza może przynieść też ciekawe efekty. Przed kilku laty niski stan Wisły w Warszawie pozwolił na wydobycie licznych znalezisk - między innymi z czasów... Potopu (szwedzkiego).

Nota bene często piszemy "poziom wody" w rzece zamiast "stan". Jeśli chodzi o wody gruntowe, to fachowcy mówią o "zwierciadle". Bo przecież gdyby woda "trzymała poziom", to by nie spływała do morza. I o to chodzi! Żeby ją zatrzymać!

Jerzy T. Żaba

P.S. Trochę mi głupio, że tak "przejechałem się" po tradycji. W kultowym "Misiu" Barei i Tyma, nakręconym w szczytowym czasie komunistycznego rozchwiania moralnego, jeden z lumpenproletariuszy dał na imię córce - Tradycja. Bo - niby, dlaczego nie?

"Pytasz, dlaczego? No, bo tradycją nazwać niczego nie możesz. I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić, ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworzu! Tradycja to dąb (!!! JTŻ), który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza! Tradycja naszych dziejów jest warownym murem. To jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza, to jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co dookoła powstaje od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy."

To może naszego stosunku to przyrody nie będą już nazywał tradycją tylko - złym obyczajem? Różne są obyczaje, powyżej pomieszałem ich sporo. Ale wiele z nich łączy się w - może nie paciorki jednego różańca - ale w ogniwa jednego łańcucha, którym opasujemy naszą planetę uściskiem tak namiętnym, że ta ledwo dyszy...

Czytaj także: Nowinki kulturalne (nowinki, książki, filmy).

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!