Ameryce brakuje amunicji

Stany Zjednoczone wspierają Ukrainę w obronie przed rosyjskim najeźdźcą, wysyłając znaczne ilości uzbrojenia i amunicji. Wartość przekazanego sprzętu przekroczyła już 35 miliardów dolarów. Dla Amerykanów nie jest to jednak tylko wydatek finansowy, ale też naruszenie własnych zapasów wojskowych. Wojna w Ukrainie ujawniła nieprzygotowanie zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i europejskich aliantów na długotrwały lądowy konflikt konwencjonalny.

Stacjonarny charakter wojny w Ukrainie powoduje, że jedną z najszybciej zużywanych amunicji są pociski kalibru 155 mm do haubic. Stosowane przez Ukrainę haubice mogą razić cele w odległości do 20 mil.

Amerykańska armia produkuje pociski do nich w dwóch fabrykach znajdujących się w Pennsylwanii. Zlokalizowane są w sąsiednich miastach: Scranton oraz Wilkes-Barre, około 50 mil na północny zachód od granicy z New Jersey, nazywanej Delaware Water Gap.

Przed ukrańską wojną armia Stanów Zjednoczonych produkowała 14 tysięcy pocisków kalibru 155 mm miesięcznie. Obecnie, łączna produkcja w obydwu fabrykach wynosi już 24 tysiące miesięcznie. Pomimo zwiększenia wydajności o ponad 70%, jest to kropla w morzu potrzeb. Ukraina podaje, że zużywa 6 do 8 tysięcy pocisków tego typu... każdego dnia. A Rosjanie wystrzeliwują ich aż 40 tysięcy dziennie.

Skład amunicji o kalibrze 155 mm.


Stany Zjednoczone musiały sięgnąć do swoich zapasów, aby przekazać Ukrainie już 1,5 miliona pocisków kalibru 155 mm. Przeznaczyły też 1,5 mld dolarów na zwiększenie możliwości produkcyjnych do 85 tysięcy sztuk amunicji miesięcznie. Zostaną one osiągnięte jednak dopiero w 2028 roku. Dlatego armia podpisała już kontrakty, m.in. w Teksasie i Kanadzie na dodatkowe dostawy, aby uzupełniać zapasy już teraz. Modernizuje też swoje fabryki w całym kraju, a działania nazywa największą transformarcją od 40 lat.

Modernizacja nie jest bynajmniej prosta. Fabryka w Scranton to budynki z czerwonej cegły, budowane na samym początku XX wieku. Służyły jako zakłady remontowe dla lokomotyw. Ale amunicja produkowana jest tam od dawna. Fabryka Scranton Army Ammunition Plant zaopatrywała żołnierzy już w czasie wojny w Korei (1950-53).

Możliwości przebudowy są jednak bardzo ograniczone, bo zakłady są wpisane do National Historic Registry of Historic Places, czyli są traktowane jako budowla zabytkowa.

W Scranton produkowane są tylko łuski pocisków. Stal przywożona jest tu całymi pociągami, ale armia nie podaje skąd, ani w jakich ilościach. Wiadomo jednak, że gotowe łuski są wysyłane do fabryki w stanie Iowa. Tam wypełniane są materiałem wybuchowym i zapalnikami, po czym pakowane do wysyłki w pożądane miejsca. W Scranton taki proces nie jest możliwy, bo jak mówi przedstawiciel fabryki, "gdybyśmy mieli tu wypadek, załatwilibyśmy razem z nami pół miasta".

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!