Ostatnie tarcia w łonie Zjednoczonej Prawicy są często odczytywane jako początek walki o przejęcie władzy po Jarosławie Kaczyńskim. Co jakiś czas pojawiają się spekulacje, że sam Prezes Pan we własnej osobie będzie mianował delfina, czyli mówiąc mniej szumnie wyznaczy swego następcę (np. mianując go na wiceprezesa PiS).
Delfin (fr. dauphin) to tytuł następców tronu francuskiego, być może ktoś pamięta jak w latach 60. XX wieku spotykało się czasem w Polsce auto Renault Dauphine (przy czym"Dauphine" to tytuł małżonki Delfina).
Parę lat temu media delfinem "mianowały" Zbigniewa Ziobrę. Po jego zdradzie wzrosły notowania Joachima Brudzińskiego, a obecnie mówi się coraz częściej, że bezdzietny prezes szczególnie Mateusza Morawieckiego sobie umiłował.
Zazdrosny Ziobro prawdopodobnie uznał, że nastał dobry czas na próbę sił. Zresztą niedawno - pytany, dlaczego akurat teraz jedzie tak bardzo po bandzie, miał powiedzieć pewnemu dziennikarzowi: "Pan nie rozumie? Ja skończyłem właśnie 50 lat. Na co mam czekać?"
Najwyraźniej marzy mu się, że nowa polska prawica zrodzi się z żebra Ziobry.
W związku z tym kilkunastu posłów z jego Solidarnej Polskiej zamiast... solidarnie z PiS-em pomóc uchwalić ustawę o dobrostanie zwierząt, próbowało ją obalić. Jak wiemy, ustawa jednak przeszła w Sejmie głosami lewicy i Koalicji Obywatelskiej. Obecnie jest procedowana w Senacie.
Z ustawą "bezkarnościową" poszło Ziobrystom lepiej. Ustawa "bezkarnościowa" powinna być w zasadzie nazywana "antyhakową", gdyż wytrącać miała Ziobrze haki z ręki (głównie na Morawieckiego). Nic dziwnego, że był przeciw temu, że "nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione".
Obecnie, po porozumieniu Zjednoczonej Prawicy ("porozumienie" jest utajnione, jeśli chodzi o szczegóły), ustawa ma wrócić do Sejmu. W jakim kształcie - nie wiadomo...
Godząc się na porozumienie, Ziobro przetestował sytuację, a jednocześnie zachował się bardzo odpowiedzialnie. Uratował mianowicie sporo miejsc pracy w obliczu recesji. Chodzi nie tylko o miejsca pracy żony - Patrycji ("Delfiny?") Koteckiej, powołanej do zarządu firmy ubezpieczeniowej Link4 (należącej do państwowego PZU) oraz brata Witolda Ziobro doradcy zarządu w zrepolonizowanym Banku Pekao.
Najwyraźniej Ziobrze się marzy, że nowa polska prawica zrodzi się z żebra Ziobry.
Jeszcze około 100 ziobrystów piastuje odpowiedzialne stanowiska i ma udział w zarządzaniu spółkami Skarbu Państwa...
Za tygodnikiem "Wprost": "Kaleta, poseł i wiceminister sprawiedliwości opowiada o tajnym «raporcie», kto w koalicji zagarnął najwięcej spółek Skarbu Państwa Okazuje się, że podczas negocjacji (w Zjednoczonej Prawicy) przygotowano specjalny raport (...). Ten raport wskazał, że Solidarna Polska ze wszystkich partii koalicyjnych ma najmniejszy wpływ, najmniejszy udział w zarządzaniu Spółkami (Skubania) Skarbu Państwa, poniżej 0,5%".
Czyli ziobryści słusznie czują się poszkodowani, gdyż trafił im się zbyt mały "postaw czerwonego sukna" i na płaszcz nie starczy ("Potop", rozmowa Kmicica z Bogusławem Radziwiłłem o Rzeczypospolitej).
Czytaj także: Mnożą się teorie dotyczące zakażenia prezydenta
Nie oglądałem konferencji prasowej ani transmisji z podpisania "porozumienia". Mogę sobie jednak wyobrazić, że Jarosław Kaczyński czuł się jakby podpisywał angaż na dozorcę swego Delfinarium.
Osobiście uważam, że jednak rzadko wypełnia się wola Odchodzącego, co do jego potencjalnego następcy i wśród wskazanych delfinów i pośród pośledniego planktonu politycznego czai się samozwańczy rekin, który w odpowiednim momencie capnie strażnika oraz pozbędzie się faworyzowanego konkurenta. Ale jeszcze nie teraz. Czeka nas jeszcze wiele odcinków serialu pt. Delfinarium.
Właśnie mi się przypomniał inny serial. Znakomita "Sukcesja" Netflixa (podobno kręcą trzeci sezon). Podobny temat ("o sukcesji mówimy wówczas, gdy następca prawny wywodzi swe prawa od poprzednika") tyle, że rzecz dotyczy biznesu medialnego: ale namiętności i mechanizmy podobne. Szekspirowskie wręcz. Jeśli niektórzy z Państwa pamiętają drugi sezon "Sukcesji", kończył się symbolicznym ojcobójstwem. Ale nie definitywnym, może wręcz pożądanym przez ojca jako test potencjalnego następcy.
Wydaje mi się, że polska wersja "Sukcesji" potrwa też kilka sezonów. Taka miniaturowa szekspiriada " na miarę naszych możliwości".
Przygotujmy się zgodnie z pierwowzorem na sporo oszustw, niegodziwości, podłości, pogardy, oskarżeń i fałszerstw w walce o sukcesję. Nadchodzą długie, zimowe, pandemiczne wieczory.