Nie każdy interesuje się motoryzacją, ale każdy z pewnością słyszał o samochodach elektrycznych. Nie wszyscy się nimi zachwycają i mają przekonanie co do ich przyszłości. Tymczasem stan Kalifornia wprowadza kolejne przepisy, które niemal zmuszają producentów samochodów do oferowania pojazdów nie wydzielających żadnych szkodliwych spalin. Pojazdy takie to w praktyce samochody elektryczne lub napędzane wodorem.
Czytaj także: Samochody nie sprzedają się, więc tanieją
Kalifornia od dawna naciska na coraz ostrzejsze przepisy w kwestii spalin, borykając się ze smogiem jak żaden inny stan. Tym razem ustawodawcy nakazali znaczącą sprzedaż półciężarówek, vanów i ciężarówek, które nie będą zanieczyszczać powietrza. To znacznie większe wyzwanie niż w przypadku samochodów osobowych, które są dużo lżejsze, a więc wymagają mniej energii zgromadzonej w akumulatorach.
Nowe przepisy są jednak też znacznie ważniejsze od tych, które dotyczą samochodów osobowych. Pickupy, vany i ciężarówki zużywają bowiem znacznie więcej paliwa, często mają silnki diesla, są więc dla środowiska znacznie bardziej uciążliwe. Ograniczenie liczby spalinowych wersji tych pojazdów będzie więc miało dużo większy efekt.
Czytaj także: Coraz mniej energii z węgla
Według przyjętych właśnie przez ustawodawców Kalifornii przepisów, wszyscy producenci oferujący ciężarówki w tym stanie będą musieli już w 2024 roku mieć w ofercie pojazdy elektryczne. A do roku 2035 muszą nimi osiągnąć określony odsetek całej swojej sprzedaży. W ciągu 15 lat muszą dojść do sprzedaży co najmniej 40% pojazdów o napędzie z zerową emisją w kategorii dużych ciężarówek (tractor trailers). W przypadku niekomercyjnych vanów i dużych pickupów ma to być już 55%, a w przypadku komercyjnych vanów i autobusów - aż 75%.
15 lat może wydawać się odległym terminem. Ale chcąc dojść w tym okresie do 55%, sprzedaż pojazdów o zerowej emisji musi co roku rosnąć o około 3%. A to znaczy, że już za 6 lat, co piąte sprzedawane auto powinno być właśnie takie. Nowe przepisy mówią ponadto, że w 2045 roku już wszystkie sprzedawane półciężarówki, vany i ciężarówki mają nie emitować żadnych spalin.
Pojazdów elektrycznych i na wodór może przybywać jeszcze szybciej, bo producenci mocno w nie inwestują. Szefowa General Motors w minionym miesiącu ogłosiła plany budowy elektrycznych vanów. Toyota współpracuje z Kenworth nad projektem dużej ciężarówki (semi) napędzanej wodorem. Ford, który zaprezentował właśnie nowy model pickupa F-150, będzie go wytwarzał także w wersji elektrycznej. A firma Freightliner już teraz oferuje elektryczne vany, a nawet ciężarówki.
A przecież oprócz tradycyjnych producentów, pojazdy o zerowej emisji mają też nowi producenci. Tesla pokazała już elektrycznego pickupa Cybertruck i ciężarówkę Semi (obydwa pojazdy opisywaliśmy w "abecadle" w rubryce "Technika i gadżety"). Nikola Motors koncentruje się na swojej ciężarówce Nikola One, napędzanej wodorem. Ta firma z Phoenix, której giełdowa wartość przekroczyła wartość koncernu Forda, buduje już nawet dla niej sieć stacji paliwowych w całym kraju. No i jest jeszcze Rivian. Konsorcjum pod wodzą firmy Amazon zainwestowało w tę firmę 700 mln dolarów i złożyło zamówienie na... 100 tysięcy elektrycznych pojazdów dostawczych, które mają rozwozić produkty Amazonu.
Nie wydzielający żadnych spalin pickup, van czy ciężarówka już wkrótce nie będą niczym niezwykłym.
Czytaj także: Nowy Ford F-150 wielkim wydarzeniem dla milionów Amerykanów