Napędzany wiatrem i słońcem

Rejs żaglowcem jest w obecnych czasach dużą atrakcją, szczególnie dla osób, które same zakosztowały trzymania steru, choćby na najmniejszych jachtach. Żeglarze o większym doświadczeniu mogą też zaokrętować się na dużym komercyjnym żaglowcu jako załoga. To jeszcze większa przygoda niż podróż jako pasażer.

Żaglowce są atrakcyjne również dlatego, że cieszą się estymą bardzo ekologicznego środka transportu. Prawda jest jednak taka, że nie zawsze płyną napędzane wiatrem. Wszystkie posiadają silniki spalinowe, aby manewrować przy wpływaniu do portu. Ale też po to, aby w razie ciszy na morzu, ewentualni goście na pokładzie nie zanudzili się oczekiwaniem na wiatr.

Konstruktorzy żaglowców wychodzą naprzeciw potrzebie jeszcze większej ekologiczności tych łodzi. Norweski potentat w tej branży Kurt Strand zbudował w ubiegłym roku dwa duże, niemal bliźniacze żaglowce, które wydają się być pieśnią przyszłości. Pierwszy z nich miał długość 525 stóp (160 metrów) i ochrzczony został "Floryda". Najnowszy ma 528 stóp (161 metrów) i otrzymał imię "Norwegia".

"Norwegia" ma trzy maszty, które wznoszą się na wysokość 315 stóp (96 metrów) każdy. Łączna powierzchnia żagli to aż 65 tysięcy stóp kwadratowych (6 tysięcy metrów kwadratowych). Dla żeglarza, który pływał po polskich jeziorach to może być szokująca liczba. Popularne kiedyś Omegi miały powierzchnię żagla 18 metrów kwadratowych. Oczywiście porównanie jest zupełnie nieadekwatne, bo Omega to mała, jednomasztowa żaglówka mieczowa, a nie trzymasztowy żaglowiec. Niemniej powierzchnia żagla "Norwegii" imponuje.

Znacznie bardziej niezwykłe jest jednak pokrycie żagli. Umieszczono na nich elastyczne panele fotowoltaiczne. Nie mają one oczywiście postaci znanej z dachów domów, ale są podzielone na znacznie mniejsze komórki. Nie przeszkadzają w żaden sposób w wypełnianiu żagla wiatrem i formowaniu się go w optymalny kształt.

Żagle można oczywiście też zwijać lub refować (zwijać częściowo, aby zmniejszyć ich powierzchnię w czasie zbyt silnego wiatru). Odbywa się to przy pomocy mechanizmu elektrohydraulicznego, dzięki czemu stawianie żagli jest niezwykle szybkie. Wciągnięcie na maszt 65 tysięcy stóp żagla trwa zaledwie 6 minut. Tyle samo czasu potrzeba na zwinięcie żagli. Biorąc pod uwagę wielkość i ciężar żagli to naprawdę rewelacyjny czas.

Żaglowiec "Norwegia" to technika, która zapewnia luksus w wersji super ekologicznej.


Najważniejsze jednak, że żagle nie tylko łapią wiatr, ale też energię słoneczną. Może ona być gromadzona w akumulatorach, które na każdym żaglowcu są obecne, aby zasilać szereg urządzeń na jego pokładzie. Poczynając od radia i nawigacji, przez mechanizmy sterowania łodzią, oświetlenie i kończąc na zwykłej pralce i lodówce.

Akumulatory te są zwykle doładowywane silnikiem spalinowym. Na "Norwegii" jest odwrotnie. To eneregia elektryczna pochodząca z paneli fotowoltaicznych na żaglach może służy trzem silnikom. Nie są one elektryczne, ale mogą być napędzane wodorem. Na pokładzie znajduje się urządzenie pozwalające na produkcję tego gazu wykorzystując energię elektryczną. Innymi słowy, energia słoneczna jest zamieniana na paliwo do silników.

Silniki mogą być też napędzane płynnym gazem albo zwykłym olejem napędowym (dieslem). To dodatkowe zabezpieczenie na wypadek, gdyby brakowało nie tylko wiatru, ale i słońca (choć zwykle braku słońca towarzyszy co najmniej lekki wiatr). Maszty są obracane, więc przy ciszy na morzu mogą być ustawione w optymalnej pozycji do czerpania energii słonecznej przez panele fotowoltaiczne. Konstruktor Kurt Strand zapewnia, że przy dobrej pogodzie "Norwegia" generuje więcej energii niż sama potrzebuje.

Żaglowiec jest nie tylko naszpikowany nowoczesnymi rozwiązaniami technicznymi, ale też jest pływającym luksusem. Zapewniony jest zarówno 40-osobowej załodze, jak i 24 gościom, którzy mają do dyspozycji 12 kajut. Choć są doskonale wyposażone, goście zapewne nie będą w nich przesiadywać. Mają bowiem do dyspozycji wiele innych atrakcyjnych miejsc.

Głównym jest dwukondygnacyjne lobby i bar, umieszczone w centrum żaglowca. Zapewniają widok w każdym kierunku, pozwalając obserwować, co dzieje się na pokładzie żaglowca. Goście nie są przy tym narażeni na warunki atmosferyczne, które na zewnątrz mogą być przecież różne.

Przy dobrych warunkach - i rezygnując z komfortu zamkniętego pomieszczenia baru - mogą znacznie rozszerzyć oglądane widoki. Służy do tego "podniebna winda", jak to określa konstruktor. Umieszczona została na środkowym maszcie i pozwala na wyniesienie gości na jego szczyt. Uwzględniając wysokość masztu i samej łodzi, oznacza to pozycję 340 stóp (104 metry) powyżej lustra wody.

Na wyposażeniu bliźniaczej "Florydy" jest amfibia (oczywiście luksusowa), która umożliwia wizytę na plaży mijanej wyspy.


Z takiej wysokości widać znacznie dalej i zachód słońca można obserwować dłużej. Albo wcześniej zobaczyć słońce wschodzące. Większa jest też szansa, że na horyzoncie dostrzeżemy inne jednostki pływające. Widoki są na pewno przepiękne, a towarzyszyć im mogą jeszcze inne emocje. Nawet osoby nie mające lęku wysokości pozycja w "bocianim gnieździe" (tak nazywano punkt obserwacyjny na maszcie dawnych żaglowców) może lekko przerażać.

Dodatkowym efektem są odchyły szczytu masztu. Trzeba pamiętać, że środek ciężkości żaglowca jest dzięki kilowi bardzo nisko. A przechyły łodzi powodują jej obroty w pionie, których osią jest środek ciężkości. Dlatego bujanie morza znacznie silniej odczuwa się na szczycie masztu niż na pokładzie. Nawet przy stabilnym wietrze i niewielkich zmianach pochylenia żaglowca, na wysokości ponad ponad 100 metrów dostarczą gościom niezapomnianych wrażeń.

Goście "Norwegii" będą jednak mieli gdzie się zrelaksować. Na pokładzie jest spa, basen, klub "plażowy", siłownia, kino. W razie poważniejszych problemów trafią do pokładowego szpitala. W ostateczności mogą być zabrani na ląd przy wykorzystaniu helikoptera, który czeka pod pokładem. Do startu, platforma na której stoi, jest podnoszona powyżej pokładu. W hangarze jest też miejsce na inne pojazdy, jak np. skutery wodne, a nawet małe pojazdy terenowe, gdyby rejs przewidywał zawinięcie do jakiegoś egzotycznego portu. Niestety, nie znamy na razie ceny takiego rejsu. Ale osoby, które będą z "Norwegii" korzystać, zapewne ceną aż tak bardzo się nie przejmują.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!