Rudolph Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku, a później m.in. prawnik Donalda Trumpa, został pozwany do sądu. 43-letnia Noelle Dunphy oskarża go o "szeroko zakrojony atak seksualny i molestowanie", a także o niewypłacenie jej pensji. Żąda 10 milionów dolarów jako odszkodowanie i wypłatę zarobków. Prawnik reprezentujący 78-letniego Giulianiego stwierdził, że jego klient zaprzecza wszystkim zarzutom. Ponadto oświadczył, że Noelle Dunphy nigdy dla niego nie pracowała.
Kobieta twierdzi jednak, że ma nagrania z wielu kontaktów z Rudym Giulianim. I w 70-stronicowym pozwie wymienia wiele jego zachowań, o które go oskarża. "Często żądał seksu oralnego, gdy rozmawiał przez telefon przy użyciu głośnika [speaker phone] z prominentnymi przyjaciółmi i klientami, w tym z ówczesnym prezydentem Donaldem Trumpem" - czytamy w pozwie.
Jest tam też wyjaśnienie, że Giuliani mówił, że lubi to, bo wtedy "czuje się jak Bill Clinton". To aluzja do seksu, jaki były prezydent uprawiał ze stażystką Moniką Lewinsky. W czasie seksu oralnego w Gabinecie Owalnym miał prowadzić rozmowy przez telefon.
Noelle Dunphy twierdzi, że "dawała" seks oralny Giulianiemu wbrew swojej woli. Ale w pozwie napisała też, że jej szef zaczął całować ją na tylnym siedzeniu samochodu już pierwszego dnia jej pracy. "Postawił sprawę jasno, że spełnianie jego seksualnych żądań - które pojawiały się praktycznie w dowolnym miejscu, o dowolnej porze - jest absolutnie wymogiem jej zatrudnienia" - napisano w sądowym pozwie.
Rudolph Giuliani
Dunphy pracowała dla Giulianiego od stycznia 2019 roku do końca 2020 roku. Była zatrudniona jako dyrektor rozwoju biznesowego i konsultant kontaktów publicznych. Jest absolwentką Columbia University, ale pracowała też kiedyś jako modelka i aktorka w reklamach. U Giulianiego miała obiecaną pensję w wysokości 1 miliona dolarów rocznie.
Noelle Dunphy twierdzi, że za swoją pracę otrzymała zaledwie 12 tysięcy dolarów zapłaty. Giuliani odkładał wypłatę twierdząc, że musi z nią poczekać do zakończenia swojego rozwodu. Kobieta wylicza więc, że jest on jej dłużny jeszcze 1 mln 988 tys. dolarów.
I opowiada, jak wyglądała jej praca u szefa, który "pił rano, w południe i wieczorem, często był pijany, przez co jego zachowanie było nieprzewidywalne". Dunphy twierdzi też, że "ciągle brał Viagrę", a ona musiała "pracować pod ciągłą presją, że Giuliani może żądać od niej seksu w dowolnym momencie".
Kobieta stwierdziła też, że Giuliani "często kazał jej pracować nago, w bikini, albo w krótkich szortach z amerykańską flagą, które dla niej kupił". Nawet wtedy, gdy pracowała z nim na odległość, wymagał od niej podobnego stroju. Pracując zdalnie, w czasie połączenia wideo "Giuliani prawie zawsze mówił jej, aby zdjęła przed kamerą ubranie".
W swoim pozwie, Noelle Dunphy przytacza też słowa swojego szefa, które mogą świadczyć o jego przestępstwach. Choć nie twierdzi, że ich się dopuścił, mówi, iż chwalił się swoim "immunitetem" i tym, że "sprzedawał ułaskawienia po 2 miliony dolarów, którymi miał dzielić się z prezydentem Trumpem". Miał jej też powiedzieć o planach unieważnienia wyborów w 2020 roku, jeżeli Trump je przegra. Zapowiedział, że "zespół Trumpa stwierdzi, że doszło do oszustwa wyborczego".
Rudy Giuliani stracił licencję prawnika w Nowym Jorku w 2021 roku. Sąd uznał, że sugerował oszustwo wyborcze i mówił w sprawie wyborów "oczywiste nieprawdy". Wobec Giulianiego prowadzone jest też dochodzenie kryminalne w stanie Georgia. Prokuratura bada, czy Donald Trump i jego współpracownicy nie podjęli próby zmiany wyników wyborów prezydenckich w tym stanie.