Żelazny elektorat

We Wrocławiu odbył się mecz piłki nożnej, który oglądała cała Europa. Był to finał Ligi Konferencji między Realem Betisem z Sewilli a Chelsea FC z Londynu. Walczyli nie tylko zawodnicy, ale także ich kibice. Hiszpanie i Anglicy starli się na wrocławskim Placu Solnym robiąc wielką burdę już dzień przed meczem. Polska policja miała z nimi ciężką przeprawę.

Mamy więc kolejny powód, aby głosować na Karola Nawrockiego. Gdyby był prezydentem, z pewnością sam udałby się na miejsce kibolskiej bitwy. Mając odpowiednie doświadczenie, pokazałby, kto tu rządzi, bo "tu jest Polska". Oczywiście nie sam, zabrałby ze sobą kolegów. Wielki Bu i inni też są zaprawieni. Niektórzy siedzą, za morderstwa, porwania czy obcinanie rąk, ale od tego prezydent ma prawo do ułaskawień, aby mógł zbudować sobie silną ekipę.

Niestety, Karol jest zajęty kampanią wyborczą i nie może aktualnie uprawiać sportu. A w każdym razie nie w tych "modułach, zawsze sportowych, szlachetnych walk", jak określił kibolskie ustawki w rozmowie ze Sławomirem Mentzenem. Więc Hiszpanie z Anglikami walą się po mordach sami, niestety bez udziału naszego kandydata.

Gdyby nie ta cała kampania wyborcza, Karol pomógłby też przy obsłudze kibiców, którzy zjechali do Wrocławia. Do hoteli, w których się zatrzymali, przywiózłby damskie towarzystwo, które wprawdzie reklamuje się na pewnych stronach internetowych, ale skąd obcokrajowcy mają wiedzieć, na których. A Karol dobrze się w temacie orientuje, pracował przecież w sopockim Grand Hotelu. I jak napisał Onet, sam się chwalił, że stworzył całą siatkę obsługującą gości. Zdolny człowiek.

Przez tę kampanię Karol nie może robić wielu rzeczy. Kij bejsbolowy stoi w kącie niepotrzebny, goście w hotelach się nudzą, a Wielki Bu z kolegami w odwiedziny wpaść nie może, bo dziennikarze się czepiają. Ba, Karol nawet w dziąsło sobie dać nie może, bo od razu pytają co tam zażywa. "Gumę!" - odpowiada Karol. Tylko ten głupi sztab od razu musiał wypaplać, że snusa dziabnął, bo debata trwała półtorej godziny, a kto by tyle wytrzymał, żeby sobie nie dziabnąć. Robił to przy innych okazjach, w czasie wywiadów i nikt nie zauważył. Bo elegancko się ręką zasłaniał. Dopiero w telewizji zauważyli. No i znowu dał się złapać na kłamstwie, tłumacząc się tą gumą.

Ale Prawo i Sprawiedliwość dzielnie broni swojego kandydata. Mówi, że wszystkie zarzuty wobec niego, to robota służb specjalnych. Wszystko to efekt ich akcji i kłamstwo. A Nawrocki ciągle zmienia swoje wersje, bo tak ze służbami trzeba postępować. Żeby ich zmylić! No i trzeba przyznać, że robi to bardzo skutecznie. Cała Polska już się pogubiła, która wersja opowieści o przeszłości Nawrockiego jest teraz obowiązująca.

Do tej pory PiS przekonywało, że nie ma się co zagłębiać w tę przeszłość, bo ich kandydat jest czysty. Wszak był dokładnie sprawdzony przez ABW, gdy miał zostać szefem IPN. A więc w czasie, gdy PiS było u władzy. Żadnych przekrętów nie wykryło, żadnej kradzieży mieszkania nie było, bo gdyby znalazło się cokolwiek wątpliwego, zdyskwalifikowałoby go do takiej funkcji. A jednak ABW dało mu dostęp do największych tajemnic państwowych.

I w tym tygodniu w ABW znalazły się nawet dokumenty, które potwierdzają decyzję ABW. Wydał ją ówczesny szef agencji Krzysztof Wacławek, obecnie pracujący jako doradca prezydenta Andrzeja Dudy. Musiał być naprawdę pewny Nawrockiego, bo prześwietlenie go przez służbę wypadło źle. Odkryto sprawę wyłudzenia mieszkania od starszego pana i oficer prowadzący sprawę zarekomendował niewydawanie zgody na dostęp do tajemnic. Wacławek musiał lepiej znać Karola, bo swojej służbie nie uwierzył i zgodę wydał.

Nie wiem, jak jeszcze można bronić Karola Nawrockiego. Teoria o jego czystości potwierdzonej przez ABW w końcu padła. A nic innego na tę czystość nie wskazuje. Media publikują coraz to nowe informacje totalnie kompromitujące Nawrockiego. Politycy mówią o nim wprost: oszust, złodziej, kibol, kolega gangsterów, a ostatnio także alfons. A on na to nawet nie reaguje. Jeżeli już, to zarzuty obraca w coś, z czego jest dumny. W sprawie wyłudzenia mieszkania robi z siebie dobroczyńcę, który pomagał starszej osobie. Znajomość z gangsterami też miała mieć taki charakter - on ich nawracał na właściwą ścieżkę życia. Z udziału w kibolskich ustawkach jest dumny, opowiadając o "szlachetnej" walce.

Zdobył się jedynie na pozwanie Onetu za tego alfonsa. Ale nie zrobił tego w trybie wyborczym. Sprawa w sądzie będzie się więc ciągnąć kilka lat. A w trybie wyborczym mógłby oczyścić się z zarzutów w ciągu 24 godzin. Widocznie nie widział na to szans, bo Onet ma za świadków dwóch jego dawnych kolegów z Grand Hotelu.

Ale żadne pozwy i żadne oczyszczanie się Nawrockiemu nie są potrzebne. Żelazny elektorat i tak na niego zagłosuje. W telewizji widziałam, jak kobieta zaczepiona na ulicy stwierdziła, że odda na niego głos, bo... "podoba się jej jego życiorys".

Ostatnio miałam okazję usłyszeć osobiście opinie od pań, należących do takiego elektoratu. Oglądają telewizję (jeden kanał) i wiedzą, że wszystkie zarzuty wobec ich kandydata są nieprawdziwe. To, że ciągle podaje nową wersję, to "robota TVN" (może TVN go nie zmusza do ciągłych kłamstw, ale niepotrzebnie te kłamstwa pokazuje).

W 2015 roku, starający się o reelekcję Bronisław Komorowski miał tak dobre notowania, że wszyscy przewidywali jego zwycięstwo w pierwszej turze. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik napisał wtedy, że Komorowski musiałby przejechać na pasach zakonnicę w ciąży, żeby przegrać. Nie miał racji, ale ja dzisiaj zaryzykuję własne przewidywanie. Żelazny elektorat PiS i tak zagłosuje na Nawrockiego, nawet gdyby ten w telewizji, na oczach wszystkich, zgwałcił księdza. Przepraszam za dosadność, ale musiałam przebić Michnika, żeby podkreślić, że dziś sytuacja jest naprawdę skrajna.

O wyborze prezydenta zdecyduje jednak nie tyle żelazny elektorat, co osoby głosujące w pierwszej turze na innych kandydatów. Przede wszystkim na Sławomira Mentzena, bo tych było najwięcej. Rafałowi Trzaskowskiego poparcia udzielili wszyscy z rządowej koalicji: Magdalena Biejat, Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz, a nawet Joanna Senyszyn. Pojawili się na marszu w Warszawie w ubiegłą niedzielę. Był też oczywiście Donald Tusk, który przemawiał "z serca", bo jak powiedział, nie przygotował sobie żadnej przemowy.

PiS również zorganizowało swój marsz w Warszawie. Wyruszył o tej samej godzinie, w samo południe, trasą równoległą do trasy marszu dla Trzaskowskiego. Jakże znamienne jest, że obydwa marsze szły w przeciwnych kierunkach. Ale na marszu dla Nawrockiego nie było prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Może to też znamienne.

Na koniec chciałam podzielić się opisem memów, które znalazłam w jednej z gazet. Dobrze obrazują bowiem fakt, że Nawrocki swoje głosy i tak dostanie. Oto one:

♦Portret Nawrockiego: "Zabrał mieszkanie pijaczkowi, zażywa coś na wizji, zadaje się z gangsterami. Ale wady też ma".

♦Zamyślony Mentzen (po piwie z Trzaskowskim): "Gdybym zaprosił Nawrockiego, to może przyszedłby z koleżankami".

♦Rozmarzony JP II (grywał w piłkę nożną i był kibicem Cracovii): "A po meczach chodziliśmy na ustawki".

♦Nawrocki z wynikiem testu na obecność narkotyków, podpis: "Autentyczność badań potwierdzą Bubu, Śruba, Gęsty, Olo, Siara i Ojciec Tadeusz".

♦Zdjęcie Nawrockiego z Trumpem. I podpis: "Kiedy Trump dał ci autograf. Ale nie wie, że podpisał umowę przekazania Białego Domu".

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!