Poniedziałkowe posiedzenie Sejmu RP poświęcone było pandemii. Tak, to prawda. A dokładnie to część prawdy. Poświęcone było mniej więcej w 20%. Pozostała część zdalnego posiedzenia polegała na walce Zjednoczonej Prawicy (PiS, Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry i częściowo Porozumienie Jarosława Gowina), żeby spełnić marzenie Jarosława Kaczyńskiego o terminowym wybraniu Andrzeja Dudy na prezydenta.
Wygląda jak na razie, że wybory odbędą się wyłącznie korespondencyjnie i to raczej 17 maja, a nie 10. Jest jeszcze możliwy "wariant Gowina" (czyli znaczne przesunięcie w czasie), który jednak na razie nie został przyjęty, a sam autor podał się do dymisji. Ale chyba broni nie złożył i pewnie po świętach zobaczymy dalsze odcinki przepychanek.
Senat zaś będzie przedłużał odesłanie do Sejmu "ustawy pocztowej". Tak ją nazywam, bowiem ciężar organizacji wyborów weźmie na siebie Poczta Polska, a i listonoszy wezmą chyba w tym celu w kamasze.
Taki listonosz będzie musiał dziennie roznieść 90-100 pakietów do glosowania. Oceniam, że rozniesie też kilkanaście miliardów wirusów. Powiem więcej: jakieś 10 do 21. potęgi na milimetr sześcienny.
Ledwo dostrzegalne ziarenko piasku zawiera w sobie około miliarda miliardów atomów. A przecież z miliardów atomów zbudowane są znacznie mniejsze i lżejsze obiekty, część z nich jest zupełnie niedostrzegalnych nawet pod mikroskopem optycznym - np. wirusy.
Na dodatek trzeba się liczyć, że koperty będą w tych ciężkich czasach wykończone niedokładnie, w sposób "czekoladopodobny" i trzeba będzie kopertę dokładnie... polizać - się narażając.
Rok 2016: "Minister spraw wewnętrznych Austrii Wolfgang Sobotka ogłosił, że powtórzenie wyborów prezydenckich zostanie przełożone. Powodem ma być wadliwy klej na kopertach do głosowania korespondencyjnego".
Ale, weźmy na bok drobnostki. Chodzi za mną znane powiedzenie J. Kaczyńskiego, że chciałby zostać "emerytowanym zbawcą narodu" i w dziwny sposób rymuje mi się ze słynnym wierszem K.I. Gałczyńskiego "Skumbrie w Tomacie" (to stamtąd pochodzi fraza - "...chcieliście Polski? No to ją macie!").
Tytuł dzisiejszego felietonu "Zaraza rośnie świątek i piątek..." również pochodzi z tego wiersza...
Wierszyk w surrealistyczno-groteskowej formie opowiadał o tym, jak Król Władysław Łokietek anachronicznie wyszedł z groty i chciał w międzywojennej Polsce zrobić porządek. Różnie można zbawiać Polskę. Czasem lepiej przez zaniechanie...
Oto moja, uwspółcześniona wersja:
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)"
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)
(Srebrna, Dwie Wieże, Kloppss)
(Srebrna, Dwie Wieże, Klops)
Srebrna, Dwie Wieże, Klops!!!
Od autora:
Srebrna, Dwie Wieże, Klops!!!
Życzę Rodakom, szczerze (choć wiem, że życzenia wcale się nie spełniają), ale życzę mimo to spokojnych świąt! Spokojnych - w miarę.
Jerzy T. Żaba
P.S. Oryginał z 1936:
Chce pan naprawić błędy systemu?
(...)
Był tu już taki dziesięć lat temu.
(...)
Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło.
(...)
Krew się polała, a potem wyschło.
(...)
Trzeba będzie kopertę dokładnie... polizać - się narażając.
Potem zakichał jak król (w) Łokietek.