Weto-rządzenie

Karol wygodnie rozsiadł się w fotelu. Z zadowoleniem popatrzył na pracowników kancelarii, którym kazał ustawić się w szeregu.

- No to teraz sobie porządzimy - stwierdził z lekkim uśmiechem.
- Pan prezydent już rządzi - pospiesznie przytaknął jeden z pracowników. - Zawetował pan prezydent ważne ustawy.
- To jeszcze nic - wzruszył ramionami Karol. - Teraz zacznę własne projekty. Na początek zbuduję CPK. Nie takie małe, jak teraz budują. Ale takie wielkie, jak miało być.
- Panie prezydencie, ale to rząd realizuje takie projekty, a nie prezydent - nieśmiało zauważył jeden z doradców.
- Ja pokażę, kto tu rządzi. Jak z chłopakami na stadionie rządziliśmy, to nikt nam nie podskoczył. Dawać mi tu ten cały rząd i tego Tuska.

Prezydent Nawrocki zwołał tzw. Radę Gabinetową, czyli zebranie rządu pod przewodnictwem prezydenta. Konstytucja przewidziała takie zebranie na wypadek szczególnych okoliczności. Prezydent nie wyjaśnił, cóż to za okoliczności wystąpiły. Zapowiedział natomiast, że będzie zwoływał Radę cyklicznie. Znaczy przewiduje, że cyklicznie będzie działo się coś wyjątkowego.

Rząd przyszedł na Radę Gabinetową, a premier Donald Tusk wręcz podziękował za jej zwołanie. Stwierdził, że to dobra okazja, aby wytłumaczyć panu prezydentowi różne rzeczy, których nie wie albo nie rozumie. Jak na przykład to, że nie został premierem rządu tylko prezydentem. I jego funkcją jest reprezentacja, a nie rządzenie.

Szczerze wątpię, czy jakiekolwiek wyjaśnienia pomogą panu prezydentowi zrozumieć swoją funkcję. Bo już przy pierwszej ważnej ustawie, którą otrzymał do podpisania, poskarżył się, że... jest szantażowany. Ustawa miała ułatwić budowę wiatraków, które dają najtańszą energię elektryczną. Ich powstawanie na lądzie zablokował rząd PiS, stawiając na węgiel. W efekcie mamy dziś najdroższą energię elektryczną w Unii Europejskiej. Tak drogą, że już rząd PiS był zmuszony sztucznie mrozić ceny prądu, by chronić ludzi przed potężnymi rachunkami.

Obecny rząd kontynuował mrożenie rachunków. W ustawie o wiatrakach również zapisał zamrożenie cen na kolejny okres. I to właśnie pan prezydent nazwał szantażem. Bo on chce niskich cen prądu i ich zamrożenia. Ale nie zgadza się na budowę wiatraków, które mają tę cenę obniżać. To skąd wziąć tani prąd? A to niech już rząd się martwi. A jak mu dają ustawę, która gwarantuje niskie ceny, ale jednocześnie sposób na ich osiągnięcie, to znaczy, że go szantażują. Jak chce niskich cen, to musi się zgodzić na produkcję taniego prądu. Nie. Tak się szantażować nie da. Ustawę zawetował w całości.

Wydaje mi się, że prezydent ma tylko jedno wyjście. Bo wszystkie ważne ustawy, które będzie dostawał do podpisu działają na podobnej zasadzie. Gdy proponowany jest jakiś wydatek, np. budowa CPK, to wskazuje się źródło finansowania. Innymi słowy, jak się chce pieniądze wydać, to trzeba je zarobić. Prezydent będzie w ten sposób "szantażowany" wielokrotnie. Jeżeli tak bardzo tego nie chce, jedynym wyjściem jest podanie się do dymisji.

Karol Nawrocki oczywiście tego nie zrobi. Bo swoją rolę jako prezydenta określił już w kampanii wyborczej. Będzie występował przeciwko wszystkim działaniom rządu, aby doprowadzić rząd do upadku. Gdyby takie słowa powtórzył już po zaprzysiężeniu, mógłby od razu być postawionym przed Trybunałem Stanu. Bo przysięgał działanie dla dobra kraju, a nie niszczenie jego administracji.

Zawetowanie ustawy wiatrakowej było dość spodziewane. Bo Nawrocki też woli palić węgiel, podobnie jak prezydent Andrzej Duda i cały PiS. Podwyżki cen energii go nie interesują, bo będzie mówił, że to wina nieudolnego rządu. Zresztą liczy pewnie, że ekipa Tuska coś tam jednak wymyśli, żeby te ceny prądu zamrozić. Wtedy pochwali się, że to on im kazał tak zrobić. Jak będzie sukces, to będzie mówił, że rządzi. Jak będzie problem, to on już nie rządzi.

Zaskoczeniem było natomiast weto w sprawie przedłużenia ustawy regulującej sprawy Ukraińców w Polsce. Wprawdzie Karol Nawrocki zawsze wypowiadał się przeciwko Ukrainie, zgadzając się nawet na żądania Putina, aby kraj ten nigdy nie wszedł do NATO czy nawet Unii Europejskiej. Ale milion Ukraińców w Polsce jest faktem i potrzebne są przepisy regulujące ich pobyt. Zresztą ustawę tę przygotował w 2022 roku Paweł Szefernaker, który jest obecnie szefem jego gabinetu. Nawrocki zawetował teraz przedłużenie tej ustawy, której działanie kończy się 30 września.

Prezydent tłumaczył weto tylko jednym argumentem. Zabrakło w niej ustanowienia warunku, aby 800+ dostawały tylko te dzieci ukraińskie, których rodzice w Polsce pracują. Z tego powodu do kosza poszła cała ustawa.

Wydaje się mniej istotny fakt, że niepracujących Ukraińców jest zdecydowana mniejszość. Kto może, to pracuje, bo z 800 zł raczej się nie utrzyma. Rząd wprowadził już zasadę, że te 800 zł jest wypłacane tylko na dzieci chodzące do polskiej szkoły. Pracuje nad kolejnymi warunkami, ale sprawa jest już bardziej skomplikowana. Nie można wprowadzić jednolitego wymogu pracy dla wszystkich. Trudno np. wymagać od niepełnosprawnej matki trójki dzieci, aby poszła do pracy. Albo od babci opiekującej się wnukami, których rodzice są w Ukrainie albo wręcz zginęli.

Istotne jest jednak, że zawetowanie ustawy o statusie Ukraińców może rozwalić naszą gospodarkę. Bo po 30 września milion ludzi w Polsce straci nagle prawo do pracy. To kłopot nie tylko dla tych ludzi. Co mają zrobić przedsiębiorcy, którzy ich zatrudniają? Znaleźć nagle milion nowych pracowników?

Ukraińcy z dnia na dzień przestaną też być w Polsce legalnie. Mamy ich zacząć kolejno deportować? Na Ukrainę? Rozumiem, że Karol Nawrocki żywi wrogie uczucia wobec Ukraińców i będzie cieszył się, gdy z Polski wyjadą. Bo widząc, co się dzieje, na pewno już rozważają wyjazd. Zapewne nie na Ukrainę, bo tam przecież ciągle spadają bomby. Wyjadą do innych krajów Europy. Ale kim pan prezydent chce ich zastąpić? Chętnych na pewno znajdzie. Będą to przybysze z Indii, Bangladeszu, krajów arabskich, afrykańskich.

Ja wolę Ukraińców, którzy nie tylko są z naszego kręgu kulturowego, ale już się w Polsce zasymilowali. Bardzo szybko uczą się języka polskiego, pracują i płacą podatki. A ich dzieci, które mieszkają tu już kilka lat, powoli zaczynają czuć się nie tylko Ukraińcami, ale i Polakami.

Zawetowanie ustawy uderza też bezpośrednio w samą Ukrainę. Polska zapewnia na jej terenie dostęp do internetu za pomocą odbiorników satelitarnych Starlink. Kupiliśmy im te odbiorniki i płacimy abonament za dostęp do interentu. Nie robimy tego tak zupełnie bezinteresownie. Wspieramy w ten sposób ukraińską armię, która potrzebuje internetu do łączności, sterowania dronami i artylerią. Dopóki Ukraina walczy, nie muszą tego robić nasi żołnierze.

Internet potrzebny jest oczywiście także ludności cywilnej. Dostaje tą drogą informacje o zagrożeniach, sprawnie działają szpitale i punkty medyczne, możliwa jest zdalna nauka dzieci i młodzieży nawet w bombardowanych rejonach. Ukraińcy mają też przez internet kontakt z rodziną, również tą mieszkającą w Polsce.

Z internetu dowiadują się też, co zgotował im polski prezydent. Ale Karol Nawrocki nie musi się tym przejmować, bo przecież Ukraińcy nie głosują. Mam jednak nadzieję, że głosujący Polacy rozumieją, jak działania Nawrockiego szkodzą również Polsce.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!