Przepraszam, ale ja dziś znowu o polityce. Jak może być inaczej, skoro do wyborów zostały już tylko pojedyncze tygodnie. A te wybory - jak twierdzą wszystkie gadające w mediach głowy - są najważniejsze od 1989 roku. Trochę mnie to rozśmiesza. Bo czy inne wybory były mniej ważne? Czy osiem lat temu, gdy PiS odebrało władzę PO, było to nieistotne? Czy cztery lata temu, gdy PiS powtórzyło zwycięstwo, to się już nie liczy? Gdyby nie było ośmiu lat rządów PO, a potem ośmiu lat rządów PiS, pewnie dzisiaj nie byłoby takich emocji. Wszystkie wybory są ważne.
Inna sprawa, że wyniki są kompletnie nieprzewidywalne. Przynajmniej w Polsce, bo u was w Ameryce wszystko od wieków jest jasne. Wprawdzie raz wygrywają republikanie, a raz demokraci, ale generalnie podział jest pół na pół. Wygrywa ta strona, której połowa akurat okaże się nieco "większa".
U nas jest znacznie ciekawiej. Kawałków tortu jest więcej niż u was, w dodatku do końca nie wiadomo ile. Bo na przykład, jak PSL połączyło się z Polską 2050, to nagle okazało się, że parlamentarny tort będzie się dzielić nie na sześć kawałków (PiS, PO, Polska 2050, PSL, Lewica, Konfederacja), ale na pięć (PiS, PO, Trzecia Droga, Lewica, Konfederacja). A już za chwilę przewidywano, że może tylko na cztery. Bo Trzecia Droga zaczęła tracić w sondażach i zajrzało jej widmo niewejścia do Sejmu. Bo jako koalicja musi przekroczyć próg 8-procentowy, a nie 5-procentowy, jak pojedyncza partia.
W sondażach przybyło natomiast Konfederacji. Zaczęła dostawać nawet po 15% poparcia. Ale w ostatnim sondażu znowu spadła do wyniku jednocyfrowego. Ponoć dlatego, że jej przywódca Sławomir Mentzen zaczął objaśniać swoją wizję gospodarki państwa. I to co wydawało się fajne w filmikach na TikToku, w poważnych debatach okazało się utopią.
Tak przynajmniej komentują to ekonomiści. Ale ja wcale nie jestem pewna, czy utopijny program jest w stanie zniechęcić Polaków. Nie zdziwię się, jak Konfederacja znowu pójdzie w sondażach w górę. Wszystko zależy od tego, co się pojawi na TikToku.
Bo zaskoczeń może być wiele. Chyba tylko Lewica nikogo nie zaskoczy. Ciągle mówi o aborcji, księżach pedofilach i złym Kościele w ogóle. Nie wiem, czemu akurat sprawy Kościoła ich tak bolą, bo z tego co sami deklarują, wierzących jest tam akurat najmniej. Cóż, może są tacy wrażliwi i chociaż sami do kościoła nie chodzą, chcą go nam naprawić.
Zaskoczenie załatwiła nam natomiast PO. I to duże zaskoczenie. Na liście wyborczej w Koninie, jako numer jeden pojawił się... Michał Kołodziejczak. To szef Agrounii, ruchu rolników, który zasłynął protestami, przypominającymi Samoobronę, inną partię rolników. Samemu Kołodziejczakowi przypomina się jednak przede wszystkim wypowiedź o Donaldzie Tusku: "Tusk cofnął Polaków o kilka wieków, bo zrobił z nas kraj koczowniczy, a ludzie musieli wyjeżdżać z Polski do Wielkiej Brytanii czy Irlandii". I wyraził taką opinię zaledwie dwa miesiące temu!
Ech, polityka jest nieprzewidywalna. Kołodziejczak mówi teraz, że trzeba połączyć wszystkie siły, żeby pokonać PiS. Nie wiem, czy nie lepiej w tym celu połączyć się z samym PiS. Bo ta partia robi wiele, aby się dać pokonać. Ostatnio ma coraz większe na tym polu sukcesy.
W ubiegły piątek prezes Jarosław Kaczyński ogłosił hasło wyborcze PiS: "Bezpieczna przyszłość Polaków". Brzmi pięknie, ale przypominam, że polityka jest nieprzewidywalna. I jak na zawołanie, już w niedzielę Prawo i Sprawiedliwość pokazało, jak ma wyglądać bezpieczeństwo Polaków. Zadbał o to nie kto inny, jak wiceminister MSWiA, nadzorujący policję. Maciej Wąsik znany jest też z tego, że został skazany za sukcesy w CBA (wraz z ministrem MSWiA Mariuszem Kamińskim), ale jeszcze przed rozpatrzeniem odwołania dał się ułaskawić prezydentowi Dudzie.
Teraz zaangażował się w rocznicowy piknik w Sarnowej Górze pod Ciechanowem. Jego zaangażowanie nie dziwi, bo to jego okręg wyborczy. Dziwić może jednak zaangażowanie do tego policji, bo policja w wyborach nie startuje i podobno jest apolityczna. Ale pana wiceministra postanowiła wesprzeć w kampanii i na piknik wysłała swój najcenniejszy sprzęt. Amerykański śmigłowiec Black Hawk.
Jego prezentacja miała zapewne przyciągnąć wyborców. Wykorzystanie go na pikniku dziwi. Ale sposób zorganizowania pokazu już szokuje. Eksperci mówią, że nie zachowano żadnych zasad bezpieczeństwa. Pokaz nie był w żaden sposób przygotowany. A helikopter latał tuż nad głowami ludzi, choć to wbrew przepisom. W końcu zahaczył o linię energetyczną. Szczęśliwie trafił tylko na kabel uziemiający, więc nikomu nic się nie stało. Ale inne kable były pod napięciem 110 tysięcy woltów i mogło dojść do tragedii.
Potem okazało się jeszcze, że w trzyosobowej załodze Black Hawk znajdował się pilot, który kilkanaście lat temu doprowadził już do katastrofy śmigłowca wojskowego, latając właśnie zbyt nisko. Dostał wyrok więzienia w zawieszeniu, bo w katastrofie zginął drugi pilot. W czasach rządów PiS wyrok nic jednak nie znaczy. W 2016 roku człowiek ten został... szefem szkolenia pilotów. Nie ma się co dziwić. Skoro ministrem i wiceministrem spraw wewnętrznych - a więc nadzorującymi policję - mogą być ludzie z wyrokami, to czemu nie może szkolić pilotów pilot, który już zabił jakiegoś pilota.
Takie to mamy bezpieczeństwo za rządów PiS. Można do tego dorzucić ruską rakietę, która pół roku przeleżała w środku Polski, albo białoruskie śmigłowce nad Białowieżą, w które nasze wojsko nie wierzyło przez cały dzień. I strzelanie z granatnika przez komendanta głównego policji w centrum Warszawy. To wydarzenia tylko z ostatnich miesięcy. A pamiętacie jeszcze wypadek samochodowy prezydenta, którego limuzyna jechała na starych oponach? Albo wypadek premier Szydło? Oj, te hasło o bezpieczeństwie słabo się udało rządzącej partii.
A może chodziło o bezpieczeństwo socjalne? Wszak 500+ powiększono do 800+. A czternastą emeryturę do 2200 złotych netto. Ci, co dostaną te pieniądze, na pewno się ucieszą. I może nawet zagłosują. Ale przypomnę, że hasło PiS brzmi: "Bezpieczna przyszłość Polaków". A jaka czeka nas przyszłość? Na kolejne prezenty wyborcze rząd znowu pożyczył pieniądze. Tylko w pierwszym półroczu dług publiczny powiększył o 33 miliardy złotych. Przyszłość Polaków czeka taka, że wszystko to będą musieli spłacić. Polityka jest nieprzewidywalna, ale ta nasza przyszłość jak najbardziej pewna.