Sprawdzanie człowieka

Zaledwie dwa tygodnie temu pisałam o piciu alkoholu przez posłów i pomysłach wprowadzenia prohibicji w restauracji poselskiego hotelu. Ale też o zakazie sprzedawania procentów na stacjach benzynowych. Jestem przeciwna takim pomysłom, bo prohibicja nidy i nigdzie się nie sprawdziła. Sprzyjała jedynie melinom, sprzedającym wódkę i bimber własnej roboty. A utrudnienia w zakupie alkoholu uderzają przede wszystkim w normalnych ludzi, którzy piją go okazjonalnie, a na meliny nie chodzą.

Dziennikarze "Gazety Wyborczej" chyba czytają "abecadło" (albo przynajmniej moje felietony na abecadlo.com), bo pociągnęli temat alkoholu w Sejmie. Wzięli na celownik posła, ale też wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Szejnę. I trafili. Bo po poniedziałkowej publikacji, już w środę polityk Lewicy przyznał się, że był alkoholikiem. Był, bo jak stwierdził, poszedł na terapię i "odzyskał kontrolę nad swoim zdrowiem".

To jednak sprawy nie zamknęło. Premier Donald Tusk zasugerował szefowi Szejny, czyli ministrowi Radosławowi Sikorskiemu, aby dać mu odpocząć. Słusznie, facet jest przecież po przebytej chorobie. Bo alkoholizm to ciężka choroba. Szejna został więc wysłany na urlop. Oficjalnie do czasu, aż wszystkie sprawy wokół wiceministra zostaną wyjaśnione. Bo spraw do wyjaśniania jest więcej.

Sprawa alkoholu budzi jednak najwięcej wątpliwości. Bo alkoholizm nie jest raczej chorobą uleczalną. Ci, którzy się z niego wyrwali, mogą raczej mówić o zaleczeniu choroby. Nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi jej nawrót. Dlatego padają teraz pytania, czy byłemu alkoholikowi można powierzyć rolę wiceministra.

Ministrowie kształtują aktualną politykę rządu. Mają też dostęp do tajnych informacji. Konieczna jest więc pewność, że są odpowiedzialni i można im ufać. Teoretycznie, osoby takie są sprawdzane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ale w przypadku Szejny, dziennik "Rzeczpospolita" twierdzi, że ABW go nie sprawdzała. Zezwolenie na tymczasowy dostęp do tajnych dokumentów dał mu jego szef, minister Sikorski. Sprawdził go sam?

Zresztą, czy ABW może zapewnić, że ktoś nie popadnie znowu w alkoholizm? W dodatku sprawa jest skomplikowana także ze względu na polskie prawo pracy. Nie można nikogo dyskryminować ze względu na przebyte choroby. Obrońcy Szejny z Lewicy domagają się dla niego równego traktowania. Szczególnie, że jako wiceminister dobrze wypełniał swoją funkcję. Sikorski, który jest z innej partii, bo Platformy Obywatelskiej, nie miał do niego zastrzeżeń. Ba, nawet opozycja się na niego nie skarżyła.

Ja jednak uważam, że premier może spokojnie go odwołać. Tak jak każdego członka rządu, wobec którego ma jakieś wątpliwości. To nie jest zwykła praca. Wobec osoby na takim stanowisku muszą być stawiane szczególne wymagania. Zwolnienie go z pracy nie jest żadną dyskryminacją. Zresztą prawo pracy dopuszcza stawianie wymagań, które wykluczają osoby chore. Osoba na wózku inwalidzkim nie zostanie zatrudniona jako kelner czy kelnerka i nie jest to żadna dyskryminacja. Kardiolog, któremu w wyniku choroby zaczynają drżeć ręce, zostanie odsunięty od operacji. I chwała Bogu.

Andrzej Szejna nie powinien wrócić na stanowisko wiceministra. Będzie w dalszym ciągu posłem. I tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Bo nie brakuje głosów, że praca ustawodawcy jest również wyjątkowa i bardzo odpowiedzialna. Parlamentarzystom też musimy ufać, że nie są pod wpływem - nie tylko alkoholu, ale też innych osób, które mogą wykorzystywać ich słabość.

Tyle że tak jak ministra można zwolnić, tak posła już nie. I tu już jestem przeciwna, aby stawiać jakieś ograniczenia ludziom, którzy chcą startować w wyborach. Tak jak byłam przeciwna wprowadzeniu przepisu, że kandydować do parlamentu nie może osoba skazana. W demokracji najważniejsza jest wola ludu, więc jak ludzie chcą wybrać osobę skazaną, to powinni mieć do tego prawo. Tak jest w Ameryce, tak też powinno być w Polsce.

Tym bardziej osoby, które przeszły jakieś choroby, nawet alkoholizm, nie powinny być wykluczane przez przepisy. Wyborcy mogą oczywiście nie wiedzieć o wszystkich problemach - dawnych i obecnych - kandydata. Ale takie ryzyko jest zawsze i dotyczy nie tylko alkoholu. Mieliśmy już posłów bijących żony, a ostatnio senatora, który zamęczył psa ciągnąc go samochodem. Czy jakiekolwiek przepisy mogłyby temu zapobiec?

Kandydaci do parlamentu są prześwietlani przez media, a ich wady chętnie ujawniają polityczni przeciwnicy. To nie zawsze wystarcza, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Czy ma powstać lista rzeczy, których kandydat nigdy nie mógł robić? Zaraz pojawi się na niej nie tylko alkohol, ale i hazard. A może tylko gra w karty? Palenie papierosów? Czy w ogóle jakieś nałogi?

Andrzej Szejna tłumaczy się nie tylko z alkoholizmu. Prokuratura sprawdza, czy w poprzedniej i obecnej kadencji nie oszukiwał na tzw. kilometrówkach. Chodzi o zwrot kosztów służbowych podróży. Dochodzenie toczy się już od pewnego czasu, więc przymusowy urlop wiceministra raczej nie dotyczy tej sprawy. Ale na razie nie wiadomo, jak się ona zakończy. Więc urlop na pewno się przyda.

Wypoczywać raczej jednak nie będzie, bo media spokoju mu nie dadzą. Dziennikarze drążą teraz wszystko, co się da. Opublikowano na przykład jego majątek i dochody, do których musi się przyznawać jako poseł. W ubiegłym roku zarobił z tytułu uposażenia ponad 166 tys. zł. Do tego dieta 45,4 tys. i przychód z tytułu zwiększonego limitu na podróże służbowe 3,3 tys. Razem prawie 215 tys. złotych, czyli niecałe 18 tysięcy miesięcznie. Nie ma czego zazdrościć, ale to w końcu człowiek Lewicy, więc może nie wypada mu zarabiać więcej.

Gorzej, że bardzo wzbogacił się na domu. W 2019 r. podał, że jego dom jest wart 1,7 mln zł. Ale na koniec 2023 r. stwierdził, że wart jest już 2,7 mln zł. Nieruchomości w Polsce bardzo poszły w górę. Każdy kto ma dom lub mieszkanie, w ciągu ostatnich kilku lat sporo zyskał. Ale powszechne jest przekonanie, że posłowi zyskiwać nie wypada. Przecież powinien pracować dla idei.

Andrzej Szejna może już niedługo nie pracować w ogóle. Przynajmniej jako wiceminister, bo posłem oczywiście pozostanie. Lewica będzie musiała znaleźć kogoś na jego miejsce i zastanawiam się, w jaki sposób nowa osoba będzie sprawdzana. Pod względem alkoholu to dość łatwe. Przewodniczący Włodzimierz Czarzasty zaprosi na rozmowę kwalifikacyjną i w ramach prowokacji postawi wódkę. Ale ludzie mają znacznie więcej tajemnic niż tylko słabość do kieliszka. Oczywiście można je próbować z człowieka wyciągnąć... przy wódce.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!