W Ameryce macie podobno powiedzenie, że pewne są tylko dwie rzeczy - śmierć i podatki. Polska jest krajem uboższym, więc pewną mamy tylko jedną rzecz, oczywiście tę pierwszą. Bo podatki są od wielu miesięcy wielką niewiadomą. Co więcej, chodzi o podatki, które płacimy już teraz, w 2022 roku. Ale tak naprawdę nikt nie wie, jakie te podatki są.
O wielkiej klapie Polskiego Ładu napisano już pewnie jakiś doktorat albo inne prace naukowe. A może raczej satyryczne, bo bogactwo materiału jest ogromne. Ja więc nie będą już się znęcać nad geniuszami, którzy nad "Ładem" pracowali dnie i noce, a chwalili się nim tygodnie i miesiące. Chociaż sami się proszą, bo ciągle przy nim gmerają i ciągle nie wiadomo, jak te podatki mają wyglądać. Oby zdążyli do końca roku, bo wtedy trzeba będzie się ostatecznie rozliczyć z fiskusem według jakichś zasad.
Kolejną poprawkę wypluł znowu Sejm. Przepraszam za słownictwo, ale nie da się tego inaczej określić. Według najnowszych zapisów, w kość dostaną rodzice samotnie wychowujący dziecko. Kiedyś mogli rozliczać się razem z dzieckiem, co zwiększało im dwukrotnie kwotę wolną od podatku. A więc zamiast do 30 tysięcy złotych rocznie, mogli zarobić do 60 tysięcy i zacząć płacić podatek dopiero powyżej tej kwoty.
Najwyraźniej nasz rząd uznał to za błąd, bo wniósł "poprawkę". Kwotę wolną od podatku podwyższył dla samotnych rodziców tylko 1,5 raza, a więc do 45 tysięcy złotych. Jedną połówkę samotnym rodzicom zabrał. Ale rodzina, gdzie jest oboje rodziców, wciąż korzysta z kwoty 60 tysięcy - po 30 tysięcy na każdego rodzica.
Zaczęto więc pytać, dlaczego dwoje rodziców ma mieć łatwiej. Wychowanie dzieci nie kosztuje ich więcej niż samotnego rodzica. Ba, samotnemu jest na pewno trudniej. Dodatkowa kwota 30 tysięcy ulgi podatkowej udzielanej na dziecko było próbą wyrównywania sytuacji samotnych rodziców. Teraz mają tylko połowę tej ulgi. Jak mówią niektórzy, dostali ulgę na połowę dziecka.
Rządzący nie od dziś mówią, że preferują pełne rodziny. Musi być mamusia i tatuś, koniecznie po ślubie, inaczej żadnej rodziny nie ma. Wypada się więc cieszyć, że tym samotnym rodzicom dali ulgę chociaż na pół dziecka. Patrzmy na szklankę do połowy pełną!
Tyle że zdecydowana większość samotnych rodziców nie jest samotnymi z wyboru. Ja mam pełną (nawet bardzo pełną) rodzinę, ale gdyby mąż mnie rzucił, to w oczach rządu zniknąłby sens wspierania mnie w wychowywaniu moich dzieci. I to rządu, który głosi wszystkim, że jest prorodzinny. A co ma powiedzieć wdowa czy wdowiec? Jego dzieci nie są już warte państwowego wsparcia?
Rozumiem, że są trudne czasy, państwo musi oszczędzać, więc ulgi się zabiera. Walczyć z inflacją, więc podnoszone są stopy procentowe. Ludzie wydadzą pieniądze na spłaty kredytów i pomidorów czy innych luksusów już nie kupią. Tylko dlaczego jednocześnie rząd ogłasza wypłacanie czternastej emerytury? I wywala w błoto cały wysiłek związany ze stopami procentowymi. Bo trzeba pomagać najbardziej potrzebującym? Trzeba. To niech pomaga też samotnym matkom i ojcom, wdowom i wdowcom, zamiast zabierać im dotychczasowe ulgi. Im, to znaczy tak naprawdę ich dzieciom.
Oczywiście jest też druga strona medalu. Młodzi ludzie coraz częściej odkładają dziś ślub i to na długie lata. Mieszkają ze sobą, prowadzą wspólne życie, aż pojawiają się dzieci. I wtedy formalnie jedno z nich może zostać samotnym rodzicem, który zechce skorzystać z różnych przywilejów.
Od tego jest jednak państwo, aby oszustwa eliminować. Obowiązek złożenia oświadczenia, że drugi małżonek nie łoży na dzieci, pewnie rozwiązałby problem w dużym stopniu. Kto chciałby ryzykować więzienie za otrzymanie ulgi podatkowej? Pewnie i tacy się znajdą, ale patologię zawsze trudno zlikwidować. Ważne jednak, aby podatki były sensowne i wtedy mogą być drugą pewną w życiu rzeczą. Jak w Ameryce.
Tymczasem jak w Ameryce robią się nam przestępcy. Jeden z nich, zatrzymany przez drogówkę, nieoczekiwanie zaczął strzelać. Na szczęście nikogo nie zabił, ale postrzelił dwóch policjantów. Policjanci byli dokładniejsi i zabili go.
W Polsce takie wydarzenia to ciągle sensacja. Ale nie brakuje ludzi, którzy chcieliby, aby broni w prywatnych rękach było dużo więcej. Ostatnio w Sejmie grupa posłów z Partii Republikańskiej zaproponowała znaczną liberalizację przepisów dotyczących posiadania broni. Twierdzą, że Polacy są za słabo uzbrojeni. Powinni odwiedzić rannych policjantów w szpitalu.
W tym miejscu pochwała należy się PiS. Ustawę republikanów wsadził do sejmowej zamrażarki. Mają być jakieś konsultacje, narady itd. Ale na razie nie jest planowane jej procedowanie. Wolałabym, żeby ustawę od razu wyrzucić do kosza, ale zablokowanie jej również mnie cieszy. I pewnie uratuje iluś kolejnych policjantów, a może i osób postronnych.
W niewielu sprawach zgadzam się z obecną władzą, bo to trudna sprawa. Jak trudna, niech zobrazują słowa samego prezesa Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego. Jestem ciekawa, czy on sam by się z nimi dzisiaj zgodził.
Chodzi o cenę benzyny. Nie wiedzieć czemu, ciągle rośnie, chociaż ropa już nie drożeje. Z powodu wojny, cena ropy przekroczyła słynne 100 dolarów. Ale od tego czasu oscyluje w podobnych granicach i dużo nie wzrosła.
U nas cena benzyny skoczyła najpierw na 6 złotych. Po obniżeniu VAT-u i akcyzy, znowu spadła na 5 z groszami. Ale potem znowu zaczęła rosnąć. Szybko wróciła na 6 złotych. A od tygodnia nie mogę znaleźć stacji, na jakiej cena byłaby poniżej 7 złotych. A zapowiadają, że latem ceny mogą przeskoczyć nawet 8 złotych.
A co o cenach benzyny mówił prezes Kaczyński? Nie zacytuję go dokładnie, ale powiedział kiedyś - ropa wtedy też kosztowała ponad 100 dolarów - że tylko za rządów Tuska benzyna może być po 5 złotych.