Problem nie tylko z dziećmi

Zapewne słyszeliście o tej niezwykłej tragedii w Jeleniej Górze. Znaleziono 11-letnią dziewczynkę, która najprawdopodobniej została zabita nożem, który znaleziono w pobliżu zbrodni. Media spekulują, że sprawcą tej zbrodni jest 12-letnia dziewczynka, bo widziano jak biła się z ofiarą, w związku z czym policja się nią zainteresowała. Ani policja, ani prokuratura nie potwierdzają tej informacji, przynajmniej w chwili, gdy piszę te słowa.

I bardzo dobrze, bo wstrzemięźliwość jest w tym momencie bardzo potrzebna. Nawet dziennikarze starają się nie mówić o "przesłuchiwaniu podejrzanej", ale powtarzają oficjalną informację, że "12-latka została wysłuchana". Nikt też nie mówi o aresztowaniu, czy nawet zatrzymaniu dziewczynki, tylko podaje się informację, że jest ona "pod opieką policji".

Oczywiście nie chodzi o chronienie kogoś, kto miałby być mordercą. Ale skoro obowiązuje domniemanie niewinności, skoro nawet w przypadku dorosłych chroni się ich wizerunek, ukrywa nazwisko, to tym bardziej należy to zrobić wobec dziecka. W Jeleniej Górze, a przynajmniej w szkole tej 12-latki i jej otoczeniu i tak na pewno wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Z oskarżeniami należy czekać, aż śledczy wszystko wyjaśnią, a sąd zdecyduje, co w tej sytuacji zrobić.

To nie będzie łatwe zadanie. Oczy całej Polski zwrócone są na tę sprawę. Niektórzy oczekują zapewne bardzo surowego potraktowania 12-latki. Inni mówią, że to jednak wciąż jeszcze dziecko i chyba nie do końca jest świadome, co zrobiło. Ale jeżeli potwierdzi się, że jest morderczynią, coś trzeba będzie z nią zrobić.

To prawdziwy szok. Słyszeliśmy już o zabójstwach dokonywanych przez dzieci. Ale gdzieś tam, daleko, za morzem. Na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie zbrodni potrafią dokonywać gangi nastolatków. Ale u nas, w Polsce?! Nasze dzieci może nie wydają się nam super grzeczne, nie ustępują miejsca w tramwaju starszej osobie, często słychać jak przeklinają, w pewnych grupach są też papierosy, alkohol i narkotyki. Ale zabójstwa???

A jednak trzeba się teraz zmierzyć z faktem, że zabójstwa też są. I to nie dokonywane przez 17-latka, który formalnie jest wciąż nieletni. Ale przez dziecko, uczennicę podstawówki, prawdopodobnie szóstej klasy (nawet tego nie podaje się do wiadomości). To prawdziwy szok.

Media nie mogą się niczego dowiedzieć o działaniach prokuratury, więc same przesłuchują różnych ekspertów. Głównie psychologów i socjologów. A ci wskazują niemal zgodnie na media społecznościowe. Na hejt, który w nich dominuje i wpływ na młodych ludzi, którzy nie potrafią sobie radzić z emocjami. Efektem może być przeniesienie przemocy ze świata wirtualnego do rzeczywistego.

Sama byłam świadkiem, zaledwie kilka dni temu, kłótni dziewcząt w wieku około 12 lat. W jednym z fast-foodów siedziały przy sąsiednich stolikach dwie trójki dziewcząt. Jedna z nich wciąż mówiła do siedzącej przy drugim stoliku, że "ciągle kłamie". Na przemian z takimi zarzutami pokazywała na telefonie, że ktoś coś miał napisać o tej "kłamiącej". Adresatka oskarżeń, podobnie jak siedzące z nią koleżanki, przez dłuższy czas ignorowała zaczepki. Ale to trwało kilkadziesiąt minut! W końcu odezwała się i wszystkie zaczęły czytać na telefonie internetowe wpisy. Skończyło się kłótnią i twierdzeniami "ty nie masz żadnych przyjaciół", "a właśnie że mam".

Awantura zepsuła mi cały pobyt w fast-food, na który sobie pozwoliłam. Chciałam nawet się wtrącić i zaproponować dziewczętom wizytę u psychologa. Ale nawet nie wiedziałam, kto w tym sporze był agresorem, a kto się bronił. Zresztą taka rada od dorosłego i tak na pewno niczego by nie zmieniła.

A co sytuację może zmienić? Już padają propozycje, aby ograniczyć młodzieży dostęp do mediów społecznościowych. Czy ktoś naprawdę wierzy, że to możliwe? Przecież już dzisiaj w Polsce konto może założyć sobie osoba, która ma co najmniej 13 lat. Ale sposobów komunikowania się w internecie jest przecież mnóstwo i zakaz bez problemu można obejść (co pokazało sześć obserwowanych przeze mnie kłócących się dziewczynek).

Więc może trzeba wiek dostępu podwyższyć? W Australii właśnie wprowadzono zakaz używania mediów społecznościowych do 16. roku życia. Może trzeba w ogóle zabrać dzieciom internet? Słyszycie, jak to brzmi? Ja stawiam, że takie głosy to efekt tego szoku, jaki ciągle przeżywamy po tragedii w Jeleniej Górze.

Ja mam zupełnie inną propozycję. Może zabierzmy media społecznościowe... dorosłym! A szczególnie politykom. Czyż oni nie dają przykładu, jak kłócić się w internecie? Powiedziałabym, że ze swoimi pyskówkami zachowują się jak dzieci, ale może to właśnie dzieci zachowują się jak oni. Bo przecież hejt uprawiany przez dorosłych w różnych mediach doprowadził już do śmierci polityków, do zamachów na ich życie, a nawet do samobójstwa ich dzieci.

Wszystkie te tragedie nie wstrząsnęły politykami, aby przestali wylewać na siebie hejt. Mówię o hejcie, a nie o wzajemnej krytyce, która byłaby naturalna i nawet potrzebna. Ale czy można nazwać krytyką słowa, które usłyszałam kilka dni temu w jednym z programów? Przedstawiciel Konfederacji (nie podam nazwiska, bo pewnie takie rzeczy wygaduje właśnie po to, aby jego nazwisko powtarzać; nie jest ważne jak o tobie mówią, ważne, że mówią) powiedział do Magdaleny Biejat: "wy zabiliście Popiełuszkę". Chodziło mu pewnie o to, że Biejat jest w Lewicy, ale ona mu odpowiedziała, że urodziła się w 1982 roku (księdza Jerzego Popiełuszkę zamordowała komunistyczna Służba Bezpieczeństwa w 1984 r.).

Jak dla mnie, to politykom można by w ogóle odebrać możliwość wypowiadania "opinii". Chciałabym tylko słyszeć, czego dokonali, za jakimi rozwiązaniami głosują, co robią dla swoich wyborców.

To się oczywiście nie zdarzy. Będziemy dalej karmieni ich wzajemnymi oskarżeniami i przepychankami, nawet wśród swoich. Ostatnio bardzo dużo mówi się o wewnętrznych sporach w Prawie i Sprawiedliwości. Mateusz Morawiecki podobno nie słucha Jarosława Kaczyńskiego i nawet zorganizował oddzielną wigilię w siedzibie partii, dla swoich. Naprawdę niewiele mnie to obchodzi.

Dla mnie ważniejsze było, jak głosowali posłowie PiS w sprawie odrzucenia weta prezydenta w sprawie tzw. ustawy łańcuchowej. Nazwa wzięła się od zakazu trzymania psów na łańcuchu. Kilkudziesięciu posłów PiS poparło samą ustawę, ale gdy Nawrocki ją zawetował, to wszyscy też musieli opowiedzieć się za wetem. Nagle zmienili zdanie, psy można trzymać na łańcuchu. Prezes Jarosław Kaczyńskich strategicznie w ogóle nie przyszedł do Sejmu na głosowanie w sprawie weta, żeby nie było, że on tylko kota kocha, a psy go nie obchodzą.

Kłócą się nie tylko w PiS. Do gardeł skoczyli sobie także w NBP, chociaż też usadzeni tam przez tę samą partię. Do szefa Adama Glapińskiego mają pretensje, że sam sobie przyznał 1,4 mln zarobków, swoim ludziom dał po 900 tysięcy, a tych co nie lubi, zostawił poza żłobem. Na przykład Paweł Mucha dostał tylko 370 tysięcy. Czyli tylko 100 tysięcy dolarów, a on chce tak jak koledzy, trzy razy tyle. A my musimy na to wszystko patrzeć.

Z drugiej strony, brak opinii też nie jest OK. Konfederacja pytana, co sądzi o Grzegorzu Braunie, nie chce się narazić swoim wyborcom i "nie uważa nic". To oczywiście cytat z Nawrockiego, który nie chciał z kolei nic powiedzieć o ucieczce Marcina Romanowskiego na Węgry, żeby nie narazić się wyborcom PiS.

Już jako prezydent też nie wie, co uważa. Na pytanie dziennikarzy, czy wesprze WOŚP, wystawi coś na licytację, jego kancelaria wije się, aby nic nie odpowiedzieć. Napisała, że informacje o które dziennikarze pytają, pozostają "poza zakresem ustawy o dostępie informacji publicznej". Z tego wynika, że to jakaś tajemnica?

Nie tylko robienie z tego tajemnicy budzi zdziwienie. Również sformułowania użyte przez kancelarię są kuriozalne. W jej tłumaczeniu czytamy: "Nie jest informacją publiczną wniosek, który obejmuje pytanie o zdarzenia przyszłe lub takie, które jeszcze nie nastąpiły".

Jedno zdanie i dwie bzdury. Wniosek ma być informacją publiczną?! To przecież dziennikarze złożyli wniosek o informację. To jakiś bełkot. Druga bzdura polega na tym, że "zdarzenia przyszłe" to właśnie "takie, które jeszcze nie nastąpiły".

O matko! Kto tam pisze w tej kancelarii? Dzieci z VI klasy? Czy to też wina internetu?

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!