Popękane społeczeństwo

Ciągle słyszę, że nasze społeczeństwo jest podzielone. Pęknięte, spolaryzowane. Oczywiście słowa te padają w kontekście politycznym. Jedni są za rządzącą koalicją, drudzy za Prawem i Sprawiedliwością. Konfederację nie wiem, jak sklasyfikować, bo generalnie jest przeciwko wszystkim.

Ale przecież polityka to nie wszystko. Ba, nie powinna być nawet najważniejsza. Czy od preferencji partyjnych nie są ważniejsze sprawy społeczne? Jakim wartościom hołdujemy? Jaki wyznajemy światopogląd? Ktoś powie, że to też polityka, bo przecież partie tymi właśnie sprawami się od siebie odróżniają. Poniekąd tak jest, ale partie to tylko malutki ułamek społeczeństwa. Cała reszta jest bezpartyjna. I ma własne poglądy, które nie zawsze są zgodne z hasłami głoszonymi przez popieraną partię.

Dobrym przykładem jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Gdy PiS było u władzy, usilnie zwalczało tę inicjatywę. Rządowa TVP odcięła się od organizacji finału WOŚP, mimo wieloletniej tradycji. Zamiast tego, emitowała programy szkalujące Jerzego Owsiaka, szefa całej akcji. A szkalowanie prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, zakończyło się jego zamordowaniem podczas koncertu WOŚP przez niezrównoważoną osobę, ogarniętą nienawiścią polityczną.

Ale to nie znaczy, że wszyscy wyborcy Prawa i Sprawiedliwości też odcięli się od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Orkiestra pozostała Wielka i paradoksalnie zebrała znacznie więcej pieniędzy, gdy TVP ją porzuciła. A darczyńcami są ludzie o najróżniejszych poglądach politycznych. Mam znajomą, która gorąco popiera PiS od wielu lat. Jest w Warszawie pielęgniarką i sama opowiada, że sprzętu z serduszkiem Orkiestry jest w szpitalach co nie miara. Wszędzie widzi się urządzenia zakupione z pieniędzy zebranych w tej wielkiej akcji charytatywnej. Nic dziwnego, bo po 32 latach grania Orkiestry jest już prawie 75 tysięcy takich urządzeń.

Tego się nie da zakłamać. A jednak wciąż znajdują się ludzie, którzy tego próbują. W tym roku ostro się za to wzięła TV Republika. Zresztą pracuje tam sporo tych samych osób, które próbowały wcześniej tego samego w TVP. Nie udało się zniszczyć WOŚP wtedy, nie uda się i teraz. Bo jednak większość ludzi widzi efekty działań Orkiestry i wielkiej zbiórki pieniędzy.

Po powodzi na południu Polski Jerzy Owsiak zapowiedział, że część pieniędzy pójdzie na pomoc dla poszkodowanych przez żywioł. TV Republika oskarżyła WOŚP, że wcale pomocy nie udzieliła, a pieniądze nie wiadomo gdzie są. Na to oburzyli się sami ludzie, którzy tej pomocy doświadczyli. Powodzianie wydali oświadczenie przeciwstawiające się tym oszczerstwom i wyrażające podziękowanie dla Orkiestry.

Oczywiście wszelkie zakupy dokonywane przez WOŚP są publikowane na jej stronie internetowej i każdy sam może je sprawdzić. Nigdy nie słyszałam, żeby ktokolwiek kwestionował, że coś, co znajduje się na tej długiej liście, tak naprawdę nie istnieje. Że na przykład szpital, w którym pracuje, wcale nie dostał wymienionego sprzętu. Wręcz przeciwnie, publikowane jest mnóstwo podziękowań w przeróżnych mediach, nie tylko od szpitali, ale też ludzi, którzy ze sprzętu skorzystali. Wiele dzieci leczonych czy wręcz uratowanych przez ten sprzęt, to już dorośli ludzie. I teraz sami wspierają WOŚP i namawiają do tego innych.

Rozumiem, że nie wszyscy doceniają owoce tej wielkiej i wspaniałej akcji, unikalnej na skalę światową. Mieli to szczęście, że nie korzystali ze szpitalnego sprzętu. Zdrowy chorego nie zrozumie. Nie potrafię jednak zrozumieć, skąd się bierze niechęć, a właściwie wręcz nienawiść wobec WOŚP, a w szczególności wobec Jerzego Owsiaka, który jest utożsamieniem tej akcji. Jak wielka jest to nienawiść, ujawnił w tym tygodniu sam Owsiak. Ujawnił groźby, które otrzymuje mailem i sms-ami. I nie są to tylko przykre słowa, ale grożenie mu śmiercią.

Sprawę zgłosił na policję, która w tym roku wreszcie takimi atakami na Owsiaka się zajęła. W poprzednich latach tego nie robiła, podobnie jak nie zareagowała na szkalowanie Pawła Adamowicza. Miejmy nadzieję, że tym razem do tragedii nie dojdzie. Ale już sam fakt, że są w Polsce ludzie, którzy życzą komuś śmierci tylko dlatego, że robi akcję charytatywną, jest po prostu załamujące. Społeczeństwo jest nie tylko pęknięte, ale wręcz popękane.

Pocieszam się, że tak nienormalne zachowanie jest efektem działań jakichś obcych służb, zapewne rosyjskich. Może nie powinnam się pocieszać, że rosyjskie służby potrafią kogoś zainspirować do takich rzeczy, ale realistycznie, wiadomo, że te służby mocno działają. W Rumunii potrafiły ostatnio przekonać część społeczeństwa, aby zagłosowały na zupełnie nieznanego kandydata, który przypadkiem był bardzo prorosyjski. Na szczęście Sąd Najwyższy tego kraju wybory unieważnił, ze względu właśnie na obce wpływy.

W Polsce też czekają nas wkrótce wybory i Rosjanie zapewne nas w spokoju nie zostawią. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłosił, że pierwsza tura wyborów prezydenta odbędzie się 18 maja, a druga tura - jeżeli będzie potrzebna - 1 czerwca. Formalnie wybory zostaną ogłoszone 15 stycznia i wtedy rozpocznie się kampania wyborcza.

Oczywiście kampania tak naprawdę już trwa i zyskała już nawet nazwę: prekampania. To zupełnie nowy termin, którego nie ma w polskim ustawodawstwie. Ale w ostatnich latach pojawiło się mnóstwo terminów, których nie ma w polskim ustawodawstwie. Mamy więc neosędziów, był Trybunał Julii Przyłębskiej, prokuratora krajowego nazywa się "uzurpatorem", a zwykłych prokuratorów "bodnarowcami", mamy "posła na uchodźctwie", no i - co ostatnio najważniejsze - izbę Sądu Najwyższego, która sądem nie jest.

Ostatnio pojawiła się też uchwała Państwowej Komisji Wyborczej, która nazwana została "warunkową". PKW stwierdziła w niej, że wycofuje się z nieprzyjęcia sprawozdania finansowego PiS i zablokowania partii subwencji, zgodnie z życzeniem wspomnianej izby Sądu Najwyższego. Ale pod warunkiem, że izba ta sądem jest. A czy jest, czy nie, to PKW już nie wie.

Do uchwały PKW ma obowiązek zastosować się minister finansów, który wypłaca lub nie pieniądze z subwencji. Ale jak zastosować się do uchwały, która nie mówi wprost, czy pieniądze wypłacać czy nie? Sam przewodniczący PKW powiedział, że każdy może ją sobie po swojemu interpretować. Minister Andrzej Domański nie chciał interpretować "po swojemu", więc poprosił PKW, żeby sama się zdecydowała, co właściwie postanowiła.

Wobec tylu nowości w polskim systemie prawnym, minister też mógłby wykazać się kreatywnością. Pomogłaby mu wyjść z kłopotliwej sytuacji, w której nie wiadomo, czy ma pieniądze dla PiS wypłacić, czy nie. Mógłby oświadczyć, że pieniądze dla partii już przelał na konto, ale... nie zdradzi, jaki jest numer tego konta. W ten sposób uniknąłby zarzutu, że pieniędzy nie przelał, a jednocześnie Prawo i Sprawiedliwość pieniędzy by nie otrzymało. Przecież prawo mówi jedynie, że minister ma pieniądze "wypłacić". No to z państwowego konta by je wypłacił.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!