Polityk musi być odważny. Ludzie nie chcą wybierać tchórzy na swoich przywódców. Więc gdy minister Ziobro nazwał swojego szefa "miękiszonem", premiera Morawieckiego to zabolało. Długo szukał okazji, aby wykazać się odwagą i udowodnić, że jest twardy. Wreszcie okazja się pojawiła.
Unia Europejska zaczęła kombinować, co zrobić z migrantami, pchającymi się do Europy przez wszystkie możliwe granice. Trzeba to wreszcie uregulować, dogadać się i działać wspólnie. To nie fair, że cała Afryka ląduje we Włoszech, Włosi muszą wyciągać tonących z wody i gdzieś ich zakwaterować. Że cały Bliski Wschód ląduje w Grecji, a uboga Grecja musi się zająć uciekającymi przed dyktaturą w Syrii czy talibami w Afganistanie. Że przez Polskę przewaliły się miliony uciekających przed wojną z Ukrainy i choć wielu pojechało dalej, połowa została w Polsce. Komisja Europejska uznała, że migrantów zalewających jedną granicę trzeba relokować do innych państw, aby wszystkie kraje solidarnie zajęły się tym problemem.
"Nie!" - zakrzyknął premier Polski Mateusz Morawiecki. Najwyraźniej uznał, że teraz jest dobry moment, aby pokazać, jak potrafi się postawić. W dodatku całej Unii Europejskiej. Poza Węgrami, ale rządzący tym krajem Orban mentalnie w tej Unii i tak już nie jest. Woli pić szampana z Putinem.
Przeciwko czemu właściwie zaprotestował nasz premier? "Nie dla przymusowej relokacji". Hmm. Nikt w Europie czegoś takiego nie zaproponował. "Nie! Nie dla przymusowej relokacji!" - wołał uparcie Mateusz. Ale o żadnym przymusie nie ma mowy - tłumaczy Komisja Europejska polskim dziennikarzom. "Nie! Nie dla przymusowej relokacji!" - konsekwentnie woła premier. Jak się nie chce być miękiszonem, to trzeba wołać twardo "nie" i nie słuchać żadnych wyjaśnień. Nie i koniec.
Trudno zrozumieć, o co chodzi polskiemu rządowi. Może boi się, że nam Ukraińców zabiorą? A nam przecież brakuje rąk do pracy. A może boi się, że dostaniemy od Unii pieniądze? A my przecież pieniędzy mamy tak dużo, jak nigdy dotąd. Bo propozycja jest taka, żeby kraje, które nie chcą przyjmować migrantów wsparły akcję finansowo i wpłaciły 20 tysięcy euro na jednego migranta.
My jednak pieniędzy nie chcemy. Ukraińców przyjęliśmy z dobrego serca. Zresztą, tych rozdzielanych przez Unię migrantów miałoby być zaledwie 2 tysiące na kraj. A co to jest 2 tysiące? Dobroduszny rząd PiS, tylko z muzułmańskich krajów przyjął ich ponad 130 tysięcy! To jest dopiero relokacja. I nikt nas do niej nie zmuszał. Bo my jesteśmy przeciwni przymusowej relokacji. Sprowadzamy muzułmanów, bo do kościoła ludzie przestają chodzić. Może zaczną do meczetów.
Pieniędzy nie chcemy, bo potem ktoś nam będzie wypominał, że wzięliśmy. Tak jak z tunelem w Świnoujściu. Nasz rząd zbudował taki piękny i potrzebny tunel, a tu się mu wypomina, że nie za swoje pieniądze. A przecież wyłożył 2 mln złotych. Inwestycja kosztowała wprawdzie 920 mln, ale przecież powstała za rządów PiS.
Słusznie politycy tej partii przypominają, że Donald Tusk powiedział w 2010 roku, że na tak wielki projekt Polski nie stać. A tu proszę! Samorząd wyłożył 138 mln, Unia dała nam 780 mln i rząd PiS już stać na wydanie tych pieniędzy. Znaczy Tusk kłamał. Prezes Jarosław Kaczyński go teraz wypunktował: "Nam się po prostu udaje. My nie musimy szukać pieniędzy gdzieś pod ziemią".
Szkoda, że prezes nie wyjaśnił do końca, że pieniądze dostał od Unii Europejskiej. Ale też - to trzeba przyznać - nie pochwalił się, że rząd dał całe 2 mln. A przecież bez tych 2 mln nie byłoby pewnie tak pięknej uroczystości otwarcia tunelu. Na to też są potrzebne pieniądze. I dzięki nim, partyjne władze mogły ogłosić całemu światu, "że nam się po prostu udaje". Szkoda, że nie wszystko, bo mieszkańcy Świnoujścia przy okazji protestowali przeciwko tak dużej strefie ochronnej gazoportu, że zamknięto im dostęp do plaży.
Mówienie, że rządzącym nie wszystko się udaje, to jednak eufemizm. Bo trudno znaleźć coś, co im się udało. Tunel był potrzebny, ale udał się Unii Europejskiej. Polski rząd sfinansował natomiast np. lotnisko Warszawa Radom za 800 mln złotych. I praktycznie każdego dnia jest czynne. Bo jest co najmniej jeden odlot i jeden przylot. Podobny ruch jest na przekopie Mierzei Wiślanej, która kosztowała 2,1 mld złotych. Ale duży statek, który miał ożywić port w Elblągu, nie przepłynął jeszcze ani jeden.
W największej inwestycji, wymarzonej przez prezesa Kaczyńskiego - Centralnym Porcie Komunikacyjnym - jest na razie ruch tylko w wypłatach, bo jeszcze nic się nie buduje. Za to ruch jest bardzo obfity. Sytuacja jest też jasna w elektrowni w Ostrołęce. Bo za miliard złotych udało się ją nie tylko zacząć budować, ale już nawet zburzyć i zakończyć projekt.
Na wszystkie te wydatki nas jednak stać. Bo sytuacja rozwoju gospodarczego Polski - jak przekonuje nas szef Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński - "jest najlepsza od czasu Piastów czy Jagiellonów". Dlaczego trzeba cofnąć się aż do tamtych czasów? Domyślam się, że dlatego, że to wtedy inflacja w Królestwie była ostatni raz równie niska, jak obecnie. Denary trzymały się wtedy mocno.
Bo inflacja w Polsce jest niska. W czerwcu wyniosła już tylko 11,5%. W czerwcu 2022 roku ceny były wyższe od cen w 2021 roku o 15,5%. To teraz wzrost o kolejne 11,5% łykniemy bez bólu. Jarosław Kaczyński ogłosił niedawno, że doganiamy Zachód. Ja bym powiedziała, że już go mocno w tych liczbach przegoniliśmy.