Mariusz podekscytowany chodził po swoim ministerialnym gabinecie tam i z powrotem. Ale numer! Dostaniemy dwie baterie rakiet Patriot! I to za darmo! Ale numer! Wiedział, że musi się uspokoić i pomyśleć, jak przedstawić to prezesowi jako swój sukces. Za grube miliardy kupiliśmy od Amerykanów dwie baterie patriotów i choć decyzja o tym podjęta została jeszcze w 2015 roku - o zgrozo przez rząd PO-PSL - to do dzisiaj nie udało się ich postawić w gotowści bojowej. Ciągle trwa szkolenie żołnierzy. A tu Niemcy dają nam baterie od razu ze swoimi żołnierzami, którzy od zaraz mogą je obsługiwać.
- Panie prezesie, jako minister obrony zgłaszam znaczne podwyższenie bezpieczeństwa naszego kraju - zameldował prezesowi Mariusz. Był zadowolony z formułki, którą wymyślił. Nie mógł przecież powiedzieć, że to on załatwił te patrioty. Ale podkreślił, że w jego resorcie doszło do wielkiego sukcesu. - Spodziewam się przybycia patriotów z Niemiec - uściślił minister swój raport.
- Cooo? - prezes zrobił wielkie oczy. - To w Polsce już nie możesz prawdziwych patriotów znaleźć?! Będziesz mi tu niemieckich sprowadzał???
- Ale to chodzi o wojskowe patrioty - nieśmiało wtrącił Mariusz.
- Jeszcze lepiej! Co ty mi tu dywersję uprawiasz? Z Tuskiem i Merkel spiskujesz?! - denerwował się prezes.
Gdy minister wyjaśnił w końcu, że chodzi o dwie baterie rakiet, prezes wciąż nie był zadowolony. Zafrasowany kręcił głową.
- Nie weźmiemy tych rakiet - zawyrokował. - Oni nam te dwie baterie przysyłają jak Krzyżacy przysłali dwa miecze przed bitwą pod Grunwaldem. A tak naprawdę to chcieli nas tymi mieczami pozabijać.
- Ale przecież Jagiełło te miecze przyjął - nie mógł zrozumieć historycznego porównania Mariusz. - I król powiedział, że je przyjmuje, chociaż ma ich dostatek. A u nas kompletna kicha z obroną nieba.
- Jaka kicha? Sam mówiłeś w telewizji, że nasze niebo jest bezpieczne - przypomniał mu prezes. - Nie weźmiemy i już.
- Ale oni je dają nam zupełnie za darmo. To jest niesamowite wsparcie - próbował jeszcze argumentować minister.
- I co? Będziesz teraz Niemcom dziękował? Niemcom? - kpił prezes. - A może to Tusk załatwił? Jemu też podziękujesz, że nam bezpieczeństwo poprawia? Zdecyduj się, z kim ty trzymasz, Mariusz.
- Jarek, no co ty? Przecież wiesz. Ja zawsze z partią. I zrobię wszystko co powiesz.
- To teraz pójdziesz i ogłosisz, że Niemcy są wredni, bo nie chcą dawać broni Ukrainie. Niech tam wyślą te swoje patrioty. A u nas po co chcą je instalować? Przecież oni ruskich rakiet nie będą zestrzeliwać, bo z ruskimi zawsze spiskują. Oni do nas tymi patriotami będą strzelać. A ty jeszcze chciałeś ich do nas zaprosić. Bo za darmo - wybuchł kpiącym śmiechem prezes.
Ja też się pośmiałam i to kpiąco. Ale całą tę zmyśloną relację powyżej oparłam dokładnie na tym, co prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o całej sprawie. Nawet tej absurdalnej tezy, że Niemcy będą strzelać do Polaków, a nie do rosyjskich rakiet nie wymyśliłam sama. Wszak od wielu miesięcy słyszymy, że prawdziwy wróg jest na Zachodzie, a nie na Wschodzie i to stamtąd grozi nam większe niebezpieczeństwo. A prezes pytał retorycznie, przeciwko komu Niemcy się zbroją. Teraz powiedział już wprost, że niemieccy żołnierze obsługujący patrioty w Polsce nie strzelaliby do rosyjskich rakiet.
Propozycja wysłania niemieckich patriotów na Ukrainę nie jest zła. Tyle że nierealna. Już choćby dlatego, że przeszkolenie obsługi takich rakiet, a właściwie całego systemu sprzężonego z radarami i dowództwem trwa bardzo długo. Wszak patrioty zakupione przez Polskę w 2018 roku wciąż nie są gotowe do walki, bo nasi żołnierze jeszcze się szkolą. A niemieckich żołnierzy razem z patriotami na Ukrainę nikt nie wyśle, bo byłoby to czynne zaangażowanie się Niemiec w wojnę.
Na przekazanie patriotów Ukrainie musieliby się zgodzić też Amerykanie. Sprzedając broń zastrzegają bowiem, kto ma być jej końcowym użytkownikiem. A na Ukrainę niechętnie wysyłają najbardziej zaawansowaną broń, obawiając się przejęcia jej na polu bitwy przez Rosjan. To prowadziłoby do poznania tajemnic tej broni i łatwiejsze jej przeciwdziałanie.
Jarosław Kaczyński zadziwił też argumentem, że skoro w Polsce nie toczy się wojna, to niemieckie patrioty stałyby tu tylko "dla ozdoby". Wojskowi eksperci mówią, że system radarowy tych rakiet śledzi duży obszar i ustawiony przy granicy mógłby przygotować się na obronę, jeżeli wykryłby rakiety zmierzające w kierunku Polski. Niektórzy twierdzą nawet, że - po ustaleniu tego z Ukrainą - mógłby zestrzeliwać takie rakiety jeszcze nad jej terytorium.
Ale nawet jeżeli nikt tego nie powiedział prezesowi PiS, powstaje pytanie, po co kupiliśmy za ogromne pieniądze dwie baterie patriotów od Amerykanów? A w zapowiedziach jest sześć kolejnych. Będą stały dla ozdoby? Skoro tak, to może wyślijmy je na Ukrainę? Niemcy są wredni i nie chcą tego zrobić, ale przecież my możemy. Niech nie stoją bezużyteczne w Polsce, dajmy je Ukraińcom.
To oczywiście sarkazm. Nasze patrioty powinny bronić Polski. A jeżeli ktoś oferuje nam dodatkowe, to bezwzględnie należy z takiej pomocy skorzystać. Bo to wzmacnia bezpieczeństwo naszego kraju. I powiem dobitnie, choć to nie moja opinia, ale prosty fakt: działanie na szkodę bezpieczeństwa Polski to zdrada.
Jaka jest odpowiedź partii rządzącej na kwestię patriotów? To zapowiedź komisji, która ma badać, co złego zrobił rząd PO-PSL w latach 2007-2015. Komisja jest potrzebna, bo przez 7 lat rządów PiS i ręcznego sterowania prokuraturą nie udało się jeszcze odkryć żadnych przestępstw. Jedyną nieprawidłowością, jaką znaleziono i która znalazła finał w sądzie, było niewpisanie do oświadczenia majątkowego zegarka przez ministra Nowaka. Patrioty mogą poczekać. Prawdziwi patrioci będą szukać kolejnego zegarka.