Polityka robi się nudna. Ciągle te same tematy. Nie, żeby były nieważne. Ale o ilu jeszcze aferach będziemy się dowiadywać? W dodatku to się ciągle kręci wokół tych samych ludzi. Tych, którzy sprawowali władzę przez osiem lat. I tych, którzy się wokół nich kręcili, albo może byli do tego kółka zapraszani.
Mimo to, nie jest wcale tak nudno. Bo niektórzy okazali się nielojalni, chociaż wcześniej zrobiono ich wielkimi tuzami. Taki Paweł Sz. stworzył patriotyczną markę Red is Bad i patriotycznie ubierał w markowe koszulki najważniejsze osoby w państwie - prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Mateusza Morawieckiego. Nie wiem, czy te koszulki dawał im za darmo, ale na pewno nie za darmo dawał towary dla Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Czy to były malutkie maseczki ochronne, czy ciężkie generatory prądotwórcze, dostawał grube miliony. Oczywiście nie od Morawieckiego. Pieniądze były państwowe, Morawiecki tylko "nadzorował" transakcje.
Jak PiS stracił władzę, Paweł Sz. zrobił sobie przerwę w biznesach. Bo ci peowcy nie umieli robić interesów. Paweł pojechał więc się opalać na Dominikanie. Peowcy go jednak ściągnęli do kraju. Bo jednak są bardzo ciekawi, jak on te interesy robił. Nawet obiecali mu taki fajny tytuł, jak o wszystkim opowie w prokuraturze. Ten tytuł to mały świadek koronny. Paweł się zgodził, chociaż nie podobał mu się przydomek "mały".
Ale to słowo pasuje do niego, bo w całym biznesie był raczej mały. Wielcy to byli ci, którzy tymi milionami dysponowali - Morawiecki i Michał K. Ten drugi był szefem Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych czyli bezpośrednim podwładnym Mateusza Wielkiego Morawieckiego. Michał też wyjechał z Polski, ale raczej nie na opalanie, bo do Londynu, a tam wiadomo jaka jest pogoda. Chociaż na razie mu sprzyja, bo jego sprawa ekstradycyjna się ciągnie już od roku. Ostateczna rozprawa ma być w grudniu.
Jak przyjedzie z Londynu, będzie więc kolejne oskarżenie. Morawiecki już swoje dostał. Tak jak i Ziobro, który też się zachował nielojalnie. Chciał zakup Pegasusa zwalić na swojego wiceministra Michała Wosia. No to Woś w tym tygodniu też dostał zarzuty. Robi się coraz ciekawiej. Pamiętajmy też o Marcinie Romanowskim, który wciąż bawi w gościnie u Wiktora Orbana. Trafił do właściwego towarzystwa, bo premier Węgier też potrafi robić dobre biznesy. Gdy geniusz z Pcimia Daniel Obajtek za darmo oddał Arabom rafinerię Lotosu, Wiktor podebrał 400 stacji benzynowych tej firmy i wcisnął do Polski swoje MOLe.
Ciągle brakuje w tej drużynie Jarosława Kaczyńskiego. Może dlatego, że on zwalał całą robotę na innych i niczego nie podpisywał. Był tylko kierownikiem zmiany. Ale może i pan kierownik będzie musiał odpowiedzieć za swoją ekipę.
Ta ekipa straciła narzędzia już dwa lata temu, a ciągle dowiadujemy się nowych rzeczy, jak tych narzędzi używała. W ostatnich dniach okazało się, że Pegasusem inwigilowana była córka Donalda Tuska, Katarzyna. To właściwie nie powinno zaskakiwać. Poprzednia ekipa właziła Pegasusem w życie wielu ludzi, nie tylko ich podsłuchując i podglądając, ale też publikując zmanipulowane informacje, które pozyskała tą drogą. Inwigilowała m.in. szefa kampanii wyborczej przeciwników politycznych (Krzysztof Brejza), prokurator, która ośmieliła się prowadzić dochodzenie przeciwko członkom PiS (Ewa Wrzosek), a także adwokata Tuska i jego córki (Roman Giertych).
To tylko trzy najbardziej oburzające przykłady. Bo inwigilowani byli też inni ludzie, w tym nawet politycy należący do PiS. Ale te trzy przykłady pokazują kompletną patologię poprzedniej władzy. W przypadku Giertycha, posunęli się nawet do pozyskiwania informacji będących tajemnicą adwokacką. To taki świecki odpowiednik tajemnicy spowiedzi. Nikomu nie wolno podsłuchiwać rozmowy adwokata z klientem.
Tymczasem Bogdan Święczkowski, będąc prokuratorem krajowym, nie tylko wszedł w posiadanie tych podsłuchów, ale wręcz kazał je sobie skopiować. Prawdopodobnie właśnie jako klientka Giertycha, Katarzyna Tusk była podsłuchiwana. W każdym razie teraz otrzymała w śledztwie dotyczącym Pegasusa status osoby poszkodowanej.
A Święczkowski w nagrodę został prezesem czegoś, co pozostało po Trybunale Konstytucyjnym. Ten nieskazitelny i apolityczny człowiek chce pełnić funkcję sędziego. Trudno postawić mu zarzuty, bo chroni go immunitet członka TK.
Chroni go także całe PiS. Wcale to nie dziwi. Skoro wszystkich podsłuchiwał Pegasusem i pewnie ma kopie tych podsłuchów, to znajdzie haki na każdego. Na wroga, czy na swojego. Lepiej z nim nie zadzierać.
Nie boi się zadzierać Waldemar Żurek, prokurator generalny i minister sprawiedliwości. Wziął się ostro za całą pegasusową ekipę i w ekipie zrobiło się nerwowo. Znowu słychać tłumaczenie się, że Pegasus był narzędziem tylko do walki z terrorystami i szpiegami. I że na jego używanie wobec każdej inwigilowanej osoby zgadzali się sędziowie.
To kłamstwa i w dodatku bardzo prymitywne. Dziennikarze wciąż dopytują polityków PiS, jakich terrorystów złapano za pomocą Pegasusa. Proszą o podanie choćby jednego przykładu. Nikt tego nie potrafi zrobić. Niektórzy próbują się zasłaniać tym, że działanie służb jest tajne. Działanie może być tajne, ale jak rozbiją siatkę terrorystów albo szpiegów, to służby się tym chwalą. Służby PiS nie pochwaliły się ani jednym terrorystą czy szpiegiem. Powodem do dumy mógłby być sędzia Tomasz Szmydt, który okazał się szpiegiem. Ale to był człowiek awansowany przez PiS, aż do czasu, gdy zwiał na Białoruś. Trudno było się nim chwalić.
Dziennikarze dopytują też o jakie działania terrorystyczne był podejrzewany senator Brejza. Albo prokurator Wrzosek. Albo mecenas Giertych. Teraz można jeszcze dołożyć do wykrytych przez PiS terrorystów Katarzynę Tusk. Pewnie wszyscy razem planowali wysadzić siedzibę PiS na Nowogrodzkiej.
Tymczasem doszło do ataku na siedzibę PO. Znalazł się wariat, który rzucił na budynek, gdzie siedziba się znajduje, tzw. koktajl Mołotowa. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Nie ma wątpliwości, że motywacja był polityczna, bo ten sam facet był już skazany za groźby wobec premiera Tuska.
Nasuwa się też skojarzenie z niedawnym wiecem Prawa i Sprawiedliwości. Do wygłoszenia mowy zaproszony został tam Robert Bąkiewicz. To nic, że on też już ma postawione zarzuty. Przynajmniej pasował do towarzystwa. Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie pozwolił nikomu mieć wątpliwości, jak bardzo go podziwia. "Mądry, dzielny człowiek" - stwierdził na wiecu.
A cóż ten mądry człowiek mówił? Kazał wyrywać chwasty z polskiej ziemi i palić ją napalmem. Polską ziemię. Przekonywał też, aby nie bać się prokuratury. Nie wiem, czy przekonał akurat tego wariata z koktajlem Mołotowa. Ale słuchało go wielu. I zapewne wielu uznało, że "mądry człowiek" mądrze mówi, skoro obok brawo bije mu Jarosław Kaczyński. Być może znajdą się wśród nich tacy, którzy uznają, że faktycznie trzeba wyrywać chwasty, palić polską ziemię i nie oglądać się na groźby prokuratury.
Donald Tusk stwierdził po ataku na siedzibę PO, że "Bąkiewicz i Kaczyński muszą być zadowoleni". Ale ja uważam, że raczej powinni się bać. Bo jak się znalazł jeden, co chce spalić wrogów, to może się znaleźć drugi, który też będzie chciał palić wrogów, tylko że innych. Nawoływanie do wojny domowej niczym dobrym się nie skończy. To ja już wolę, żeby polityka była nudna.