Nowa policja, nowe prawo i nowa prawda

Kalendarz był w tym roku łaskawy i 1 listopada umieścił w poniedziałek. A to oznaczało długi weekend. Dla mnie to szczególnie ważne, bo na rodzinne groby mam daleko, a trzy dni wolnego pozwalało na spokojny wyjazd, aby zapalić na tych grobach świeczkę.

Spokojny to może za dużo powiedziane, bo od wielu dni słyszałam ciągłe ostrzeżenia o zagrożeniu na drogach. Będzie niebezpiecznie, bo każdy się przecież spieszy na cmentarz. Niektórzy nawet skutecznie, niestety. Trudno zrozumieć ten pośpiech, bo chyba nikt nikomu z tego cmentarza nie ucieknie. Jak przyjadę o godzinę czy dwie później, to niczego to nie zmieni.

Tych, którym na cmentarz spieszno, hamować miała policja. To znaczy hamować mieli sami kierowcy, gdy tylko zobaczą policję. Ale śmiem wątpić, że często do tego nie dochodziło. Pół Polski przejechałam, w tę i z powrotem, i poza okolicami cmentarzy widziałam tylko jeden radiowóz. W dodatku zaczaili się tak, że raczej nikt zahamować nie zdążył.

A podobno prowadzona była - jak co roku - akcja o tajemniczej nazwie "Znicz". Może to jakaś nowa taktyka - schować się i dać kierowcom do myślenia. Na mojego męża to podziałało, bo po trzech godzinach jazdy zaczął mnie nerwowo wypytywać, czy ja też "nie widzę nigdzie gliniarzy". I stwierdził, że się starzeje, bo kiedyś dostrzegał ich bez problemu. Chyba nawet zaczął jechać trochę ostrożniej.

Na innych kierowców to chyba też wpłynęło. 1 listopada okazał się być w Polsce dniem bez śmiertelnej ofiary wypadku drogowego. A przez cały weekend takich ofiar było 18. Dobry chociaż i jeden dzień.

Ale akcję "Znicz" i tak widziałam. Tyle że nie miała nic wspólnego z ruchem drogowym. Znicze zapalano kobiecie, która zmarła, bo lekarze nie chcieli dokonać aborcji. Wcześniej zdiagnozowali bezwodzie, tzn. brak wód płodowych, co oznaczało brak możliwości rozwoju płodu. Bali się jednak dokonać zabiegu, bo formalnie płód jeszcze żył. Za aborcję w takiej sytuacji, od roku w Polsce grozi kara więzienia. Lekarze czekali więc, aż płód obumrze. Ale kobieta dostała wstrząsu septycznego i zmarła.

Groźba kary więzienia dla lekarza dokonującego aborcji żywego płodu, nawet takiego, który nie ma szansy przeżycia, pojawiła się po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Rok temu, sędziowie tego trybunału uznali, że prawo pozwalające na aborcję chorego płodu jest niezgodne z Konstytucją. Dlatego znicze pojawiły się teraz m.in. pod siedzibą TK. Obawiam się jednak, że autorzy wyroku, zwani też "trybunałem Przyłębskiej", poczytają to sobie jako komplement. Wszak dzięki nim, kobieta zmarła zgodnie z Konstytucją.

Długi weekend był rzeczywiście długi i wiele się zdarzyło. Nie tylko w świecie rzeczywistym, ale i w wirtualnym. Wiem, bo oglądałam TVP. A tam właśnie obejrzeć można świat wirtualny. TVP najwyraźniej dobrze wykorzystuje miliardy państwowych dotacji i jest telewizją bardzo nowoczesną. Świat rzeczywisty każdy może sobie zobaczyć na własne oczy. Na przykład wychodząc do sklepu i sprawdzając ceny. Albo nawet nigdzie nie wychodząc, tylko włączając telewizor i oglądając dowolny kanał.

Ale świat wirtualny zobaczymy tylko w TVP. W ostatnią sobotę można było np. obejrzeć w wieczornych "Wiadomościach" reportaż ze Szwecji (tej wirtualnej). "To nagranie z jednego ze szwedzkich miast - tłumaczy lektor. - Napastnicy podjeżdżają na motocyklach i strzelają z broni maszynowej". Rzeczywiście na ekranie taka scena się pojawiła.

Wróćmy na chwilę do świata rzeczywistego. Tu zauważono, że pokazana scena pochodzi z... filmu. Zdziwić się mogli tylko ci, którzy nie wiedzieli, że TVP relacjonuje świat wirtualny. I właśnie dla nich Telewizja Polska wydała specjalne oświadczenie, w którym tłumaczy, o co chodzi. "Autor reportażu nie stwierdził, że przedstawia ono prawdziwe wydarzenie" - napisano o pokazanym nagraniu.

Kumacie teraz? Jeżeli TVP będzie chciała kiedykolwiek przekazać jakiekolwiek prawdziwe wiadomości, to najpierw zamieści ostrzeżenie: "Uwaga, prezentowany materiał zawiera PRAWDĘ". Być może nawet widzów przyzwyczajonych do oglądania wirtualnych wiadomości trzeba ostrzec przed możliwością doznania szoku. Mogłaby to być na przykład dodatkowa informacja: "Przedstawione informacje mogą być zbyt drastyczne dla osób na nie nieprzygotowanych". No i najlepiej byłoby, żeby takie ryzykowne przekazy pojawiały się tylko po godzinie 23.

Na szczęście problem jest tylko hipotetyczny. TVP nie zamieszcza jak dotąd żadnych ostrzeżeń, że zamierza "prezentować materiał zawierający prawdę". I bardzo dobrze. Świat wirtualny wygląda o wiele piękniej.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!