Przeczytałam, że chcą wam aresztować prezydenta. To znaczy "wam" jest pewnym uogólnieniem. Patrząc na wyniki ostatnich wyborów w USA, to pewnie połowa Amerykanów się oburza, a połowa cieszy. Chociaż nie ma się z czego cieszyć. Bo jeżeli Donald Trump coś nabroił, to Ameryka nie może się cieszyć, że takiego sobie wybrała prezydenta. A jeżeli jest czysty i jego aresztowanie motywowane jest politycznie, to tym bardziej źle to by świadczyło o Ameryce.
Oczywiście jest jeszcze trzecia opcja. Trump jest czysty, aresztowanie było na podstawie wiarygodnych podejrzeń, ale były prezydent zostanie z nich oczyszczony w sprawiedliwym procesie. To byłoby chyba najlepsze dla Ameryki rozwiązanie. Ale coś mi mówi, że paradoksalnie nikogo by nie zadowoliło. Żadna ze stron nie przyzna, że ta druga jest OK.
Może nie mam racji, bo przecież oceniam to przez pryzmat polityki w Polsce. Tutaj tak to właśnie działa. I nie dotyczy bynajmniej tylko polityków, ale także samych wyborców. Po ostatniej serii afer rozdawania państwowych pieniędzy - poprzez różne fundusze i dotacje - rodzinie, kolegom, wspólnikom w biznesie, czy po prostu tzw. słupom, przeprowadzono sondaż (firma Kantar). Większość, bo 64% powiedziała, że źle czynili, iż kradli. Hmm..., większość.
Myślałam, że w naszym katolickim kraju nikomu nie trzeba przypominać "Siódme: Nie kradnij". Bo w to przykazanie wierzą nawet ateiści. Szczególnie, gdy kradną moje. A państwowe to przecież jednak moje. Ale najwyraźniej 36% Polaków nie ma nic przeciwko temu, że ich okradają. Ba! Niektórzy się nawet z tego cieszą. Bo w tych 36% prawie połowa - 17% - pochwaliła proceder (z czego 6% "zdecydowanie"). Pozostałe 19% nie ma zdania.
Jakoś trudno mi uwierzyć, że jak kogoś okradają, to on nie ma na ten temat zdania. Rozumiem, że nie znajduje słów. Albo znajduje tylko takie, których tu nie powtórzę. Nie kwestionuję pracy ankieterów, pewnie zrobili wszystko jak należy. Skąd się więc biorą tak dziwne wyniki sondażu?
Chyba jedynym wytłumaczeniem jest to, że część pytanych o rozdawanie państwowych pieniędzy na fikcyjne projekty przedstawione przez znajomych, wcale nie uważa tego za kradzież. Może trudno to zrozumieć, ale trzeba pamiętać o emocjach, jakie towarzyszą nam dzisiaj w społeczeństwie. Żadna ze stron nie przyzna, że ta druga jest OK. Tym bardziej nie przyjmie do wiadomości, że "moja" strona może robić coś nie OK.
Politycy mogą nam w żywe oczy kłamać, ale powinniśmy sami potrafić ocenić ich działania. Efekty, a nie to co mówią. Polska od półtora roku (od 4 listopada 2021 roku) płaci codziennie milion euro kary dziennie, za ignorowanie wyroku europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Zamrożone zostały fundusze UE na Krajowy Plan Odbudowy. A teraz otrzymaliśmy ostrzeżenie, że wstrzymane mogą być wypłaty z Funduszu Spójności, czyli już praktycznie wszystkie pieniądze z Unii. Ale rząd mówi, że wszystko jest OK.
Ba, niektórzy twierdzą nawet, że to dobrze, że nie dostaniemy pieniędzy. Jak by tak zrobić sondaż, czy to dobrze, że przepadnie nam kilkaset miliardów, to pewnie 36% powie, że się cieszy.
Niektórzy potrafią popierać dużo gorsze rzeczy. Nie mogę nie przypomnieć sprawy, o której już pisałam. Bo polska Straż Graniczna stosuje ciągle metodę wypychania nielegalnych imigrantów do pasa granicznego. Osoby nielegalnie przekraczające granicę należy oczywiście zatrzymać. I w razie potrzeby odesłać do ich kraju. Ale SG odstawia je do lasu, na bagna, bez względu na pogodę, wiek tych osób i możliwość ich przeżycia. Na granicy wciąż znajdowane są kolejne ciała, będące ofiarami takiej "polityki".
Niestety, nie tylko od polityków słyszę opinie, że to dobrze, że giną. To odstraszy innych. Jak do tej pory, nie odstraszyło. I patrząc na doświadczenia innych krajów trudno oczekiwać, że odstraszy. Mam tylko nadzieję, że ze śmierci ludzi na polskiej granicy nie cieszy się 36% Polaków.
Żeby nie było, że ciągle atakuję prawicę, dam też przykład z lewicy. Nie mam wyników jakiegoś sondażu, ale przykład propagandy pełnej hipokryzji. To straszne, co robią "oni". Zróbmy to samo, będzie świetnie.
Posłanka lewicy Joanna Scheuring-Wielgus została niedawno uniewinniona przez sąd w sprawie o znieważenie uczuć religijnych. W 2020 roku, wraz z mężem wybrała się do kościoła. Na mszę, ale nie, żeby się pomodlić. Na środku kościoła, para wyciągnęła transparenty nawołujące do prawa do aborcji i przeciwko "ideologii katolickiej".
Sąd wydał wyrok uniewinniający, bo polskie prawo pozwala na skazanie tylko osoby, która przeszkadza w mszy i obraża w sposób "złośliwy". Nie będę oceniać, czy pani Wielgus była w swoim działaniu złośliwa. Zrobił to sąd. Ale na pewno w kościele nie znalazła się przypadkiem. I nie przypadkiem miała przy sobie transparenty.
Jak tłumaczą ją koleżanki z lewicy, poszła tam zademonstrować swoje poglądy. No, fajnie. Tylko że ta sama pani posłanka wielokrotnie, z oburzeniem, protestowała, że politykę w kościele uprawiają księża. Że z ambony wyrażają sprzeciw wobec aborcji. Ja bym sama dodała, że niektórzy politykują za dużo. Chociaż akurat kwestia aborcji to jak najbardziej sprawa, o której księża mogą mówić.
Ale dlaczego pani Wielgus jest lepsza od księży? Jeżeli kościół nie jest miejscem na politykę, to czemu ona ma prawo ją tam uprawiać? Zwolenników aborcji jest sporo, więc pewnie znalazłoby się 36% albo i więcej takich, co powiedzą, że to jest OK.
Zaczęłam dziś od sprawy prezydenta Trumpa, bo zaskoczyło mnie, że w Ameryce sprawy wyglądają bardzo podobnie jak w Polsce. Oczywiście nie znam dobrze tej sprawy. Ba, tak właściwie to w ogóle nic nie wiedziałam. Przeczytałam dopiero na stronie internetowej "abecadła". W polskich mediach o tym cicho. Nie twierdzę, że nikt o tym nie wspomniał, ale ja się na to nie natknęłam. Aż dziwne, bo wiadomości z Ameryki często są nam serwowane i to dużo mniej istotne. Jak śnieg u was spadnie albo policja goni kogoś w pościgu, to u nas są o tym reportaże.
To jednak za mało, żeby Amerykę poznać. Musiałabym tam przyjechać i pomieszkać. Raczej się to nie zdarzy. Pani minister Anna Moskwa zasugerowała ostatnio, że tym, co "działają przeciwko Polsce", trzeba by było zabrać paszporty. A ja tu przecież ciągle narzekam na nasze władze. Kto występuje przeciwko władzy, występuje przeciwko Polsce.
Kiedyś taka zasada już obowiązywała. Ale to było w PRL i Polakom się to nie podobało. Ale dziś? Obawiam się, że zapowiedź, iż Moskwa (znowu) zabierze Polakom paszporty, 36% oceni dobrze.