Ależ się w Polsce dużo dzieje! Donald Tusk zapowiadał, że będzie wprowadzał zmiany szybko i tej obietnicy jak na razie dotrzymuje. Po zaledwie jednym tygodniu rządów wydarzyło się tak wiele, że nie jestem tu w stanie wszystkiego skomentować. Ale zauważyłam, że jest co najmniej jedna wspólna cecha większości tych wydarzeń. To sposób reagowania opozycji, która do niedawna była stroną rządową.
Reakcje są zrozumiałe, bo przecież wiele zmian, ale także informacji, które podaje nowy rząd, dotyczy siłą rzeczy poprzedników. Ciekawe jest jednak w tych reakcjach to, że używane są dokładnie te same hasła, których używała poprzednia opozycja: konstytucja, wolne media, poszanowanie prawa, demokracja... Obecna opozycja twierdzi, że będąc u władzy wartości te szanowała, a dopiero teraz są one łamane.
Porównania, jak było przedtem, a jak jest teraz, Polacy są bardzo ciekawi. Bo nagle obrady Sejmu zaczęły oglądać setki tysięcy ludzi. Każdy może więc sam zobaczyć reakcje nowej opozycji. Ja też sporo oglądam, ale najciekawsze jest dla mnie porównanie wypowiedzi polityków, którzy rządzili przez 8 lat z danymi liczbowymi, które po sobie zostawili. Albo jeszcze lepiej - z ich własnymi wypowiedziami, bo często jedne przeczą drugim.
Weźmy podkomisję Macierewicza, który od wielu lat liczył liczbę wybuchów w prezydenckim tupolewie. Mozolnie dochodził do prawdy o tragedii pod Smoleńskiem, wydając miliony złotych na przedziwne eksperymenty i przede wszystkim na wypłaty dla członków komisji. Gdy nowe władze rozwiązały podkomisję, Zjednoczona Prawica zgodnie stwierdziła, że Tusk boi się prawdy, którą ujawnił raport komisji. Ujawnił ją ponad półtora roku temu. To po co komisja ma dalej działać?
Nawet jeżeli nie będziemy kwestionować sensowności gotowania parówek i wysadzania w powietrze blaszanych garażów, które miały być dowodem na zamach na prezydenta, trudno zrozumieć tłumaczenie działań Macierewicza. Udowodnił zamach, więc musi go dalej udowadniać. Komisja powinna działać (i brać pieniądze) przez następne lata.
Pieniędzy nie powinnam tu przytaczać jako argument. Stać nas nawet na tak ekscentryczną komisję. Przecież stan finansów państwa jest rewelacyjny. Premier Mateusz Morawiecki wielokrotnie zapewniał, że zostawia po sobie bezprecedensową ilość pieniędzy. I dzisiaj już wiemy, że - tu was zaskoczę - nie kłamał. Stan jego kasy był rzeczywiście bezprecedensowy. W minionym tygodniu okazało się, że na styczeń nie ma pieniędzy na wypłaty dla pracowników w jego własnej kancelarii - potrzebne jest coś około 3 milionów złotych. Przypomnę, że budżet kancelarii premiera Morawieckiego urósł do około miliarda złotych. Ale na wypłaty dla pracowników nic nie zostało.
KPRM to niejedyne miejsce, gdzie skończyła się kasa. Lada moment to samo miało czekać pracowników TVP. Telewizja, która dofinansowana została 3 miliardami, okazała się bankrutem. Jak to możliwe? Przecież zarabiała również na reklamach, podobnie jak stacje komercyjne, które nie dostawały miliardów dotacji. Czołowe postacie TVP zarabiały po kilkadziesiąt i kilkaset tysięcy złotych miesięcznie, więc biedy nie zaznają. Ale szeregowi pracownicy, paradoksalnie, odetchnęli z ulgą na wieść o zmianach w radzie nadzorczej mediów, zwanych kiedyś publicznymi.
Zupełnie inaczej zareagowali posłowie (nowej) opozycji. Zakrzyknęli "wolne media" i rzucili się do obrony TVP. Zostawili nawet pracę w Sejmie i wyszli z głosowań, aby przenieść się na Woronicza 17, pod słynny adres telewizji. Setka posłów spędziła tam całą noc, aby bronić "niepodległości", jak to ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przemawiał w TVP, wprost z siedziby TVP, od razu oglądają siebie w TVP.
I znowu doszło do sprzeczności głoszonych haseł. Politycy (nowej) opozycji twierdzili, że bronią mediów publicznych przed "przejęciem". Zapowiadali, że ich nie oddadzą. Ale jednocześnie twierdzili, że TVP zapewnia pluralizm. To na czym polega pluralizm, jeżeli media należą do PiS, który nie chce ich oddać? Symbolicznym obrazkiem, jak ów pluralizm wygląda - i do kogo TVP należy - była wspomniana noc. Do siedziby na Woronicza 17 weszła setka posłów z PiS i wyłącznie zaprzyjaźnione osoby i media. Zgodnie z zasadą pluralizmu, nikt inny nie był wpuszczany.
Co ciekawe, gdy w 2016 roku PiS zawładnął mediami publicznymi, tłumaczył wprost, że są one potrzebne, aby wspierać działania rządu. Dla dobra i rozwoju Polski. Więc czy teraz nie powinni sami domagać się, aby całkowitą władzę w TVP przejął obecny rząd? Dla dobra Polski.
Obecny rząd twierdzi, że nie chce władzy w TVP. Powinna ją sprawować Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, tak jak to jest zapisane w Konstytucji. Tymczasem PiS stworzył w 2016 roku własną Radę Mediów Narodowych, która tę władzę przejęła. Trybunał Konstytucyjny orzekł w tym samym roku, że to nielegalne i należy przywrócić stan poprzedni. PiS nigdy tego wyroku nie wykonał.
Ciekawa jestem natomiast, czy wykonany zostanie najnowszy wyrok, dotyczący posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Zapewne pamiętacie, że prezydent Andrzej Duda już raz ich ułaskawił. Ale było to w 2015 roku, gdy jeszcze nie zostali skazani. Jak wtedy tłumaczył, wyręczył wymiar sprawiedliwości. A więc mianował się sędzią, choć jako doktor prawa nie powinien mylić władzy wykonawczej z sądowniczą. Wytłumaczył mu to Sąd Najwyższy, który uznał jego łaskę za niebyłą i nakazał dokończyć proces. W środę, prawomocny wyrok wydał sąd apelacyjny. Skazał obu panów na dwa lata więzienia (bez zawieszenia) i pięć lat zakazu sprawowania funkcji publicznych.
Prawnicy mówią, że to oznacza pozbawienie posłów mandatu (nie tylko immunitetu, ale mandatu, czy zostają wyrzuceni z Sejmu). Ponadto zgodnie z zaostrzonym przez PiS prawem, powinni oni zostać od razu doprowadzeni do więzienia. Ale prezydent może ich znowu ułaskawić, co oznaczać może nie tylko zwolnienie z kary, ale nawet zatarcie wyroku. Czy przestępcy (w tej chwili mogę tak o nich napisać, bo wyrok już jest, a ułaskawienia nie ma) pozostaną w Sejmie? Prezydent upiera się, że już ich ułaskawił, czyli nie zamierza robić tego ponownie. A Kamiński i Wąsik stwierdzili na konferencji prasowej, że są niewinni i wyroku nie uznają. Ale więzienie jest pełne ludzi, którzy mówią, że są niewinni. Panowie się pewnie dogadają.
Na święta Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wszystkim tego, aby takich sytuacji w Polsce już nie było. Aby nie było już uznawania lub nie wyroków sądu, Trybunału Konstytucyjnego czy nawet suwerena, który wypowiedział się w wyborach. Żeby instytucje państwowe nie należały już do żadnej ze stron sceny politycznej. Jak na razie, politykom trudno się odzwyczaić od takiego traktowania instytucji. W czasie debaty o powołaniu komisji śledczej w sprawie tzw. afery wizowej, jeden z posłów opozycji pytał, po co w ogóle ta komisja, dlaczego "wasza" prokuratura nie może się tym zająć. Niech mu ktoś wytłumaczy, że prokuratura nie może być ani wasza, ani nasza.