Listy ludzi dobrych i złych

Chciałoby się choć trochę nie narzekać. Nie zauważać wysokich cen, nie słyszeć wiadomości z Ukrainy, ignorować kolejne afery czy choćby wypowiedzi polityków. Widocznie mam naturę marudy, bo nie potrafię. Ale przecież są ludzie w Polsce, którzy mówią, że jest "tak dobrze" w naszym kraju. A nawet, że "tak dobrze to nigdy nie było". Oni potrafią nie widzieć, nie słyszeć, nie narzekać.

Osobiście takich ludzi nie spotkałam. Ale widziałam, że przychodzą na spotkania z Jarosławem Kaczyńskim. Albo raczej są zapraszani, bo tak po prostu przyjść na spotkanie prezesa PiS z mieszkańcami nie można. Trzeba być "na liście".

Otoczenie prezesa zawsze lubiło różne listy. Są na nich dobrzy albo źli ludzie. Patrioci albo agenci. Nasi albo wrogowie. Lepszy sort albo gorszy. Najsłynniejsza lista złych ludzi to tzw. lista Macierewicza. Miała zawierać wyłącznie agentów, ale potem okazało się, że raczej chodziło o ludzi, których autor uznał za swoich wrogów. Natomiast listy dobrych ludzi układane są zawsze przed wyborami. Trafiają na nie ci, którzy są godni kandydowania w wyborach.

Listą dobrych ludzi jest też lista zapraszanych na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Niektórzy z nich (może są na dodatkowej liście?) mają prawo zadać mu pytanie. A właściwie napisać je na kartce, bo odczytaniem zajmuje się już ktoś zaufany. Musi być zaufany, bo chodzi o to, żeby pytanie wylosował zupełnie przypadkowo.

I właśnie dzięki takiemu przypadkowemu pytaniu usłyszałam, że pytająca osoba jest tak bardzo zadowolona z sytuacji w Polsce. Prezesa nazwała "kochanym" i zauważyła, że to właśnie dzięki niemu jest "tak dobrze". Pytania to właściwie żadnego nie zadała, tylko stwierdziła, że jest dobrze i kto za to odpowiada. No i faktycznie, w takiej sytuacji o co tu jeszcze pytać. Czy będzie jeszcze lepiej?

Tak właściwie to ja z tą pytającą osobą - niestety pozostała anonimową - się zgadzam. Ja też mogę powiedzieć, że to właśnie prezes Kaczyński odpowiada za to, że w Polsce jest "tak dobrze".

Znowu marudzę, ale na moje usprawiedliwienie jestem tu w doborowym towarzystwie - samego prezydenta Andrzeja Dudy. Bo pan prezydent nie po raz pierwszy nie wpisuje się w narrację rządzących i narzeka na sytuację. Kilka dni temu ponarzekał na inflację. Swój chłop, dobrze wyczuł, co dziś gnębi Polaków.

A co takiego powiedział? Aż wynotowałam sobie dokładne cytaty, bo jego solidarność z narodem jest tak ujmująca. Przyznał otwarcie, że też liczy na to, że inflacja w końcu spadnie. "Bo przecież moje wynagrodzenie też spada" - poskarżył się prezydent. Powinien dodać, że on traci nawet więcej, bo przecież zarabia 25 tysięcy złotych miesięcznie, a nie marne 4-5 tysięcy, jak większość rodaków. Ale przez skromność tego już nie powiedział.

Dobrze jednak, że nas tak dobrze rozumie. "To jest taka sama sytuacja, jak ma każdy z moich rodaków - powiedział prezydent z ludu wybrany. - Też mam kredyt, którego dotykają podwyżki stóp procentowych i muszę w związku z tym płacić dużo wyższe raty, niż to miało miejsce jeszcze pół roku temu" - oznajmił obywatel Duda.

I jak na głowę państwa przystało, nie pozostaje bierny wobec trudnej sytuacji. Ma gotowe rozwiązanie, którym od razu się podzielił: "Proszę, żebyście trochę zacisnęli zęby i byli optymistami. Nikt z nas się nie spodziewał, że to do nas przyjdzie. Bądźmy razem i bądźmy silni" - przedstawił swój plan pan prezydent.

Na apel prezydenta Dudy postanowiła odpowiedzieć radna ze Szczecina. Ona też była na liście dobrych ludzi, bo została nawet przewodniczącą klubu Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku województwa zachodniopomorskiego. Pani Jacyna-Witt postanowiła być silna, a nawet tę siłę pokazać.

Pokazała ją, chwaląc się w internecie zdjęciami z pola golfowego. Stwierdziła bez pruderii, że to najbardziej ekskluzywne pole w Polsce, gdzie przywożą mrożoną kawę i lody za darmo. I ona właśnie sobie tu gra, bo "ja jestem elitą". Nie tak jak prostaki z PO, którzy "haratają w pospolitą gałę".

I chociaż najwyraźniej pani Jacynie-Witt też w Polsce jest "tak dobrze", tym razem prezesowi PiS to się nie spodobało. Od razu ją w partii zawiesił. Bo pokazała, że jest jej "za dobrze". A powinno być dobrze, ale tak umiarkowanie. A tu dziennikarze od razu jej wyciągnęli, że dorabia się na państwowych spółkach, a jej mąż z prowadzącego kiosk awansował na prezesa takiej spółki.

Dobrze, że została zawieszona. Ja to pochwalam. Tyle że zawieszona została z innych powodów niż te, które są naganne. Nie chodzi wcale o dojenie państwowych spółek. Nie chodzi o chamskie wpisy w internecie. Została ukarana za to, że pokazała swoje bogactwo.

W Polsce wciąż niestety pokutuje stereotyp, że człowiek bogaty to złodziej. Rozumiem skąd się to wzięło. W latach 90-tych, ale też i później, wielu ludzi dorabiało się nieuczciwie. Ale to nie znaczy, że wszyscy. A dzisiaj sytuacja jest już zupełnie inna. Wielu przedsiębiorców ciężko pracuje na to, aby zarobić większe pieniądze.

Stygmatyzowanie ludzi bogatych nikomu nie służy. "Bogaty" powinno być synonimem "przedsiębiorczy". A ludzie przedsiębiorczy powinni cieszyć się uznaniem, bo to oni popychają rozwój kraju. Politycy też mogą być bogaci, choć oczywiście nie z powodu koneksji politycznych. Jest jednak wysoce pożądane, aby wśród polityków byli ludzie przedsiębiorczy. I potrafili dobrze poprowadzić biznes, którym jest polska gospodarka. Warto więc przyglądać się uważnie, co jest na wyborczej liście "dobrych ludzi".

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!