W tym tygodniu cała Polska mówi o śmierci dzieci. Najpierw w szpitalu zmarł 8-letni Kamil, po miesiącu walki o jego życie. Był tak skatowany przez ojczyma, że lekarze nie dali rady. Zaraz potem usłyszeliśmy o domu dziecka, gdzie pojawił się 19-latek z nożem w ręku. Zabił nim 16-letnią dziewczynę i ranił pięć innych osób.
Nic dziwnego, że ludzie o tym rozmawiają. Odezwali się też oczywiście politycy. Od lewa do prawa mają genialne pomysły, co trzeba zrobić, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Wszyscy wiedzą. Dlaczego mówią o swoich pomysłach właśnie teraz? Czy czekali na jakąś spektakularną tragedię, żeby w świetle jupiterów przedstawić swój projekt? Skoro jest "dla dobra dzieci", to czy nie można go było ogłosić w zwykły dzień, gdy nic szczególnego się nie dzieje?
Powiecie, że wtedy nikty by się nim nie przejął. Ale mam wrażenie, że teraz też nie ma dobrej atmosfery. Wszak przez ostatnie osiem lat słyszymy o "polityce prorodzinnej" i jej wielkim sukcesie. O tym, że stawiamy na wartości rodzinne, które są lekarstwem na wszystkie problemy i gwarancją zdrowego społeczeństwa. Zaledwie w ubiegłym tygodniu Jarosław Kaczyński wyciągnął temat "seksualizacji dzieci" w szkołach. Zapewnił, że PiS je przed tym obroni. Po ośmiu latach rządów okazało się, że coś dzieciom w szkole grozi?
Nie. Minister edukacji Przemysław Czarnek, już po śmierci Kamila zapewnił, że system jest dobry, tylko zawiedli ludzie. Oczywiście ludzie z opozycji. Bo w Częstochowie, gdzie Kamil został zakatowany, rządzi opozycja. Jeżeli któraś ze służb w Częstochowie coś zaniedbała, to winne są władze Częstochowy. A jeżeli władze miasta czegoś nie dopilnowały, to czy winny jest też wojewoda? Nie, bo jest mianowany przez rząd, a przecież system jest dobry. Zawiedli ludzie.
Zapewne poza ogólnym stwierdzeniem, że winna jest opozycja, zacznie się też poszukiwanie konkretnych ludzi, współwinnych śmierci dziecka. Dla prokuratora Ziobry to świetna okazja, żeby znów pogrozić palcem ludziom w wymiarze sprawiedliwości - kuratorom, prokuratorom i oczywiście sędziom. Ale może nie tylko. Może winni są też lekarze, którzy Kamila nie uratowali. Ziobro może wpaść na taki pomysł. Wszak lekarzy, którzy nie byli w stanie pomóc jego umierającemu ojcu ściga od kilkunastu lat.
Nie twierdzę, że współwinnych śmierci Kamila nie ma. Prawie na pewno można było zrobić więcej. Ale mam znajomą, która pracuje jako kurator i - uwierzcie mi - to nie jest łatwa praca. Nie jest łatwa w tym sensie, że bardzo trudno jest działać skutecznie.
Z jednej strony opór stawiają sami poszkodowani. Bita kobieta broni faceta, który bije ją albo nawet jej dziecko. Z drugiej strony, kuratora ograniczają przepisy. I to wcale nie znaczy, że przepisy są z gruntu złe. Po prostu każdy ma swoje prawa, nawet w rodzinie patologicznej. A zabieranie dzieci rodzicom, nawet w takim przypadku jest dramatem.
Oczywiście lepszy taki dramat niż śmierć dziecka. Ale moja znajoma kurator mówi, że praktycznie w każdej rodzinie, do której jedzie, można podejrzewać najgorsze. Wiele razy musi jechać z policją, nawet dla własnego bezpieczeństwa. Trudno za każdym razem zgłaszać do sądu wniosek o odebranie rodzicom dzieci. Zresztą sąd też musi mieć pewność, że sytuacja jest wyjątkowa. Dla mnie, praktycznie każda sytuacja, o której opowiadała mi znajoma, wydaje się wyjątkowa. Sąd stoi przed niełatwym zadaniem wyselekcjonowania tych przypadków, które mogą skończyć się tragedią. Jak widać, nie zawsze się to udaje.
Co można więc zrobić, że jednak do tych tragedii nie dochodziło? Obawiam się, że zaraz usłyszę, iż trzeba zaostrzyć kary. W chwili, gdy piszę te słowa, jeszcze taka propozycja nie padła. Ale historia pokazuje, że PiS chce rozwiązywać wszystkie problemy kijem i marchewką. Albo łaskawie sypie pieniędzmi, albo grozi karami. Tyle, że sypanie pieniędzmi zadłuża nasz kraj, a podwyższanie kar zwyczajnie nie działa.
Przykładów nieskuteczności podwyższania kar mamy w ostatnim czasie naprawdę dużo. Zacznijmy od najprostszych, tzn. dotyczących kierowców. Po drastycznym zaostrzeniu przepisów dotyczących jazdy po alkoholu, liczba pijanych kierowców... wzrosła. Mocno zwiększono wysokość mandatów za szybką jazdę. To też nic nie dało. W trosce o bezpieczeństwo pieszych, wprowadzono obowiązek ustępowania im pierwszeństwa już w momencie, gdy tylko zbliżają się do przejścia dla pieszych. Złamanie tego przepisu to teraz mandat aż 1500 zł. Efekt? Liczba śmiertelnych wypadków na przejściach zwiększyła się.
Może ludzie nie słyszeli, że grożą im wysokie kary. Ale karami nie przejmuje się także sama elita, czyli nasi rządzący. Półtora roku temu, Unia Europejska nałożyła na Polskę karę za niewykonywanie wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE. Niemałą, bo milion euro. Podziałało? Nie, od półtora roku rząd godzi się na płacenie miliona euro każdego dnia. Łącznie kara przekroczyła już pół miliarda. Nie działa.
Rząd PiS nie przestraszy się też zapewne raportu komisji śledczej Parlamentu Europejskiego w sprawie używania programu szpiegowskiego Pegasus. W raporcie wspomniano wiele krajów, w którym nadużywano tego programu. O Polsce napisano jednak, że władze nie tylko podsłuchiwały swoich obywateli zbyt często. Nie tylko podsłuchiwały swoich politycznych przeciwników, w tym posłów opozycji, manipulując i przekłamując zdobyte informacje. Według śledczych, PiS stworzył cały system nielegalnych działań wobec opozycji, aby nie dopuścić do oddania władzy.
Szczytem wszystkiego jest fakt, że do kupienia Pegasusa, Ministerstwo Sprawiedliwości użyło pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Fundusz został stworzony, aby pomagać ofiarom przestępstw. Takim, jak Kamil.