Każdy porządny obywatel narzeka, że podatki są za wysokie. I to bez względu na to, jakie one są. U was, w Ameryce, podatki są dużo niższe niż w Polsce, ale i tak wszyscy narzekają, że muszą je płacić. A niektórzy próbują ich nie płacić.
Ale porządny obywatel płaci. A jak płaci, to wymaga. Jak dajemy na coś pieniądze, to chcemy, żeby zostały dobrze wykorzystane. I do tego zatrudniamy fachowców, w tym przypadku nazywanych rządem. Dajemy im kasę i wymagamy od nich przede wszystkim tego, żeby dobrze nią zarządzali. Wiadomo, że coś sobie przy tym uszczkną. No, trudno, niech im tam coś skapnie. Ale główna kasa musi się zgadzać.
W Polsce jest odwrotnie. Skapnąć to może coś dla nas. A główna kasa jest dla tych, co rządzą. I pewnie dlatego nic się w niej nie zgadza. Dziennik "Rzeczpospolita" ujawnił, że rząd prowadzi nawet podwójną księgowość. Wprawdzie w obydwu zadłużenie Polski rośnie zatrważająco szybko, ale w oficjalnej jednak trochę wolniej. Różnica wynosi 322 miliardy złotych.
Wiem, że te miliony czy miliardy niewiele już mówią. Ale 322 miliardy to połowa polskiego budżetu! Zresztą z budżetem jest podobna sztuczka kreatywnej księgowości. Oficjalnie wynosi ponad 600 miliardów. Ale 400 miliardów wydatków zostało z niego wyjęte jako przeróżne fundusze celowe, wydatki na zbrojenia itd. Nazewnictwo nie jest ważne. Ważne jest to, że to dwie trzecie oficjalnego budżetu! W ten sposób, deficyt budżetowy można ogłosić dowolnie mały. A sukces rządu dowolnie wielki.
Ale wielki jest przede wszystkim dług Polski. Organizacja ekonomistów Forum Obywatelskiego Rozwoju oblicza go już na ponad 1 bilion 600 miliardów złotych. Z czego 375 miliardów jest poza kontrolą parlamentu. Rząd podaje oczywiście niższe zadłużenie, bo nie liczy tego, co ukrywa w podwójnej księgowości. Szkoda, że nie może tego ukryć przed dłużnikami. Niestety, ten ukryty dług też będziemy musieli spłacić.
Rząd zresztą już sam się pogubił w tych swoich wydatkach. Najwyższa Izba Kontroli, która co roku sprawdza realizację budżetu, po raz pierwszy w historii III RP stwierdziła, że budżet roku 2022 nie został zrealizowany. Eksperci mówią, że głównie przez bałagan z Polskim Ładem. PiS zmieniał system podatkowy kilka razy już w trakcie roku. Nikt się nie mógł w tym połapać. Sam rząd też.
Realizacja budżetu brzmi jak skomplikowana sprawa, więc może podam prostszy przykład tego, jak sam rząd nie wie, co się dzieje w jego kasie. Pani minister finansów Magdalena Rzeczkowska raczyła ostatnio zapewnić, że na zakup czołgów i innego uzbrojenia od Korei Południowej mamy pieniądze. Zamożni jesteśmy, to wykładamy gotówkę na stół. Finansowanie mamy zapewnione, żadnego kredytu nie bierzemy.
Polscy dziennikarze dowiedzieli się jednak od swoich kolegów w Korei, że zakupy finansuje nam ich kraj. To znaczy daje nam pożyczkę. Dług Polski nagle rośnie o dużą sumę, o 76 miliardów złotych. Ale spokojnie, w oficjalnych dokumentach nic się nie zmieni. Nawet po tym, jak wiceminister finansów Artur Soboń przyznał, że pożyczkę jednak wzięliśmy, na "kilkanaście miliardów dolarów" (czyli może to być 76 miliardów złotych). Pani minister i pan wiceminister będą musieli uzgodnić zeznania. Ale najważniejsze, że w papierach wszystko się zgadza.
Nie zgadza się u ministra Czarnka. Ale tylko na głupie 6 milionów. Tyle przyznał po koleżeńsku na zakup nieruchomości z państwowych pieniędzy, ale NIK wykazał, że zrobił to nielegalnie. O głupie kilka milionów i kilku kolegów się czepiają. Dajcie mu spokój, ludzie Prawa i Sprawiedliwości mają gest. Wydając nasze pieniądze.
Przy organizacji imprez także. Najpierw chcieli zorganizować partyjną konwencję w Łodzi i wynajęli największą w mieście halę, Atlas Arena. Usłyszeli, że miasto zamierza przeznaczyć zarobione w ten sposób pieniądze na samorządowy programi in vitro. No to przenieśli imprezę na Dolny Śląsk. Co z tego, że za halę i tak będą musieli zapłacić? Mają gest. I będą mieli "swoje" dzieci, które z tego programu się urodzą. Nareszcie zrobili coś dla zwiększenia liczby urodzeń, bo program 500+ niczego takiego nie przyniósł.
PiS lekką ręką wydaje tysiące i miliony, ale miliardy też mu nie są potrzebne. Wszak do dzisiaj nasze władze nie zgłosiły się po unijne pieniądze na Krajowy Program Odbudowy. Mówią, że to wina opozycji, ale nasz rząd nie wypełnił jeszcze nawet wniosku o przyznanie tych pieniędzy. A miał to zrobić dwa lata temu. Może druczki się gdzieś zapodziały w Ministerstwie Finansów? Tam, jak wiadomo, nie mogą się nawet zorientować czy pożyczli te 76 miliardów złotych, czy nie.
Nic więc dziwnego, że rząd przestraszył się wizji wypełniania kolejnego wniosku. Komisja Europejska przygotowała propozycję solidarnościowego przyjmowania migrantów. To jeszcze nic pewnego, bo program musi zaakceptować Parlament Europejski, którego członkowie nie są entuzjastami przyjmowania migrantów.
Program mógłby być dla Polski wielką szansą. Wszak przyjęliśmy ponad milion Ukraińców! A w programie mówi się o zaledwie 30 tysiącach migrantów na kraj. A w razie niechęci ich przyjęcia, o płaceniu tym krajom, które ich przyjmują. Po 20 tysięcy euro na migranta. Ale jest w tym haczyk. Polski rząd musiałby wypełnić wniosek o przyznanie nam pieniędzy, bo przyjmujemy ogromne ilości migrantów. Nooo, tak to się nasze władze nie chcą bawić. Zamiast tego, prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił, że zrobi w tej sprawie referendum!
Przyznaję, że nie bardzo rozumiem, na czym ma ono polegać. Bo unijne przepisy ustalają w Parlamencie Europejskim nasi europosłowie, razem z europosłami z innych krajów. Nasze referendum tych przepisów nie zmienią. A jeżeli chodzi o udział w solidarnościowym programie przyjmowania migrantów, to ja już głosuję "za". I nie bardzo sobie wyobrażam, żeby ktoś w Polsce byłby przeciwny wzięciu od Europy pieniędzy w ramach solidarności za przyjęcie przez nas tylu Ukraińców.
PiS mógłby jednak zapytać Polaków w referendum o coś innego: o ocenę prowadzonej dotychczas polityki migracyjnej. W sferze werbalnej ostrzega przed islamizacją naszego kraju. A prezes Kaczyński mówił nawet, że migranci mogą przywlec tu robactwo i różne choroby. W sferze praktycznej, do Polski sprowadził już 136 tysięcy osób z krajów muzułmańskich. Może uznał, że to poprawi dzietność w Polsce. Czy to dobry plan? Zapytajmy o to w referendum.