Koniec świętości

Uff, przeszło. Nasz Sejm przyjął uchwałę upamiętniającą ofiary Rzezi Wołyńskiej w 80. rocznicę tej zbrodni. Dlaczego "uff"? Bo choć sprawa jest oczywista - ukraińskie oddziały zamordowały ponad 100 tysięcy Polaków, a kilkaset tysięcy zmuszonych było do ucieczki - od pewnego czasu politycy wzajemnie się oskarżają o niewłaściwe do niej podejście. Jedni chcą ostrego kursu wobec Ukrainy, inni uznają, że okres wojny nie jest na to najlepszym momentem.

Gdy jednak doszło do głosowania nad uchwałą, wszyscy byli za jej przyjęciem. 440 posłów (20 było nieobecnych) mówiło jednym głosem. Cieszyło mnie to także dlatego, że w ostatnich czasach nie ma już chyba żadnych świętości. Wszystko jest przemielone przez politykę.

Od dawna mam żal do Prawa i Sprawiedliwości, że w politykę angażuje polski Kościół. Nie chodzi tylko o miliony przekazywane redemptoryście Tadeuszowi Rydzykowi, aby pozyskać wyborców słuchających Radia Maryja. Od wydanych na polityczną korupcję pieniędzy o wiele gorsze jest niszczenie wizerunku Kościoła. Dla wielu młodych ludzi jest to przykład, że Kościół nie istnieje dla ducha, ale dla ciała. Jest kolejną firmą, która kosi kasę. Cóż dziwnego, że na mszę w niedzielę nie pójdą.

Starsi też zaczynają mieć z tym problem. Bo jak mają zareagować, gdy na Jasnej Górze występuje Jarosław Kaczyński? Wystąpił właśnie podczas Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. I było to jawne przemówienie polityczne. Jakby był na wiecu wyborczym, a nie w świętym miejscu. Co ciekawe, prezes PiS sam podkreslił na Jasnej Górze, że "posłanie Kościoła nie jest posłaniem politycznym". Powinien posłuchać samego siebie.

Kolejnym przykładem pewnie się wszystkim narażę. Bo od lewej do prawej wszyscy skrytykowali posłankę Prawa i Sprawiedliwości Iwonę Arent. Jej 29-letni syn został oskarżony o pobicie swojej byłej dziewczyny. Jest z tego nagranie, wina jego i drugiej dziewczyny, która również biła i kopała ofiarę, wydaje się nie podlegać dyskusji.

Nie zamierzam bronić takiego gagatka, ale zrobiła to jego matka. Posłanka próbowała go tłumaczyć, że była dziewczyna "ukradła mu telefon i pieniądze. Spotkał się z nią, żeby wszystko oddała". Twierdziła też, że syn ją opluł i szarpał za włosy, ale nie pobił.

Na posłankę PiS oburzyli się za to wszyscy. Nie tylko polityczni przeciwnicy. Nawet sam Jarosław Kaczyński ją skrytykował. Kobieta musiała "zawiesić swoją działalność polityczną", choć nie bardzo wiadomo, co to znaczy. Bo przecież jako posłanka ma obowiązki, to jej praca, więc chyba pracować musi dalej?

Ale jej wypowiedź mnie nie oburzyła. Bo w tej sprawie nie jest posłanką, ale matką. A każda matka zawsze swego dziecka broni. To jej święte prawo. No, ale w tych czasach świętości jest coraz mniej. Ważniejsza jest polityczna poprawność.

Coraz mniejszą świętością są też fakty. Kiedyś mówiło się, że faktom nie da się zaprzeczyć. Dzisiaj już można. Ekonomiści obliczają różne wskaźniki, aby obiektywnie można było ocenić sytuację. Bo liczby ponoć nie kłamią. Ale tak jak faktom można zaprzeczyć, tak liczby można odczytać po swojemu.

Jarosław Kaczyński stwierdził ostatnio, że "wszystkie wskaźniki, i to te tworzone nie w Polsce, tylko poza Polską i wcale niekoniecznie przez naszych przyjaciół pokazują, że idziemy dobrą drogą".

Hmm... Gdyby prezes powiedział o "jakichś wskaźnikach", to czepiałabym się tylko, że powinien dopowiedzieć, jakie wskaźniki są takie dobre. Ale on powiedział, że "wszystkie"! Czyli te najważniejsze także.

Jak np. wzrost gospodarczy, który w I kwartale okazał się ujemny - spadek PKB w stosunku do poprzedniego roku wynosił 0,3%. Jak np. dwucyfrowa inflacja, która w czerwcu wynosiła 11,5%. A według NBP, w całym roku ma wynosić 11,9%. Jak np. inwestycje w Polsce, które spadły z poziomu 20,4% w 2015 r. do 16,8% w 2022 r. (jako procent PKB).

To jest zdaniem Kaczyńskiego "dobra droga".

Ktoś powie, że prezes PiS się przejęzyczył. Ale swobodne traktowanie liczb pojawia się nie tylko w mowie rządzących, ale także w oficjalnych dokumentach. Zwróciła na to uwagę dziennikarka Polsatu, w pytaniu na konferencji rzecznika rządu Piotra Mullera. Zauważyła, że w opisie ustawy o zwiększeniu 500+ do 800+ napisano, że program będzie kosztował coraz mniej. Jak to możliwe? Bo dzieci będzie coraz mniej - jak wyjaśnia dokument. Czyli rząd sam przewiduje wielką klapę swojego programu.

Rzecznik Muller odpowiedział, że "ten program wyrównał szanse społeczne i to jest jego główne zadanie". Ja pamiętam, że 500+ miał spowodować, że będzie rodzić się więcej dzieci. Pan rzecznik może zapomniał, ale na jego usprawiedliwienie trzeba zauważyć, że dziennikarka zadała mu nieprzyjazne pytanie. Sytuację poprawiło TVP Info pytaniem obiektywnym: "Jak pan skomentuje hipokryzję Donalda Tuska?"

Ta hipokryzja to jeszcze nic takiego. Najgorsze jest to, że ten Tusk chce Polskę zawrócić z "dobrej drogi". Dlatego PiS musi utrzymać władzę. Prezes Kaczyński tłumaczy: "Nie można oddać władzy tym, którzy chcą nas zawrócić z drogi rozwoju, i to zawrócić radykalnie, tak żeby już nie było powrotu. I zapowiadają w gruncie rzeczy zniszczenie demokracji, zniszczenie praworządności". Ech, nie ma już żadnych świętości.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!