W Sejmie działają trzy komisje śledcze. Zapewne niewiele jest osób, które mają czas - i ochotę - oglądać wszystkie ich posiedzenia. Ale na szczęście nie ma takiej potrzeby, bo przesłuchania kolejnych świadków na wszystkich komisjach wyglądają bardzo podobnie.
- Dlaczego świadek wydał to zarządzenie?
- Nie pamiętam.
- Świadek nie pamięta swojego najważniejszego zarządzenia?
- To jest pytanie z tezą.
- W zarządzeniu podana jest kwota miliona złotych.
- To jest pana opinia.
- Kto otrzymał te pieniądze?
- Donald Tusk spowodował stratę wielu miliardów, które my wydawaliśmy na inwestycje.
- Czy świadek skontrolował, jak te pieniądze zostały spożytkowane?
- To pytanie nie jest do mnie.
- Jaka była podstawa prawna do wypłacenia pieniędzy?
- To jest bezczelność, żeby zadawać takie pytania. Ta komisja jest nielegalna.
Gdyby ktoś z was miał stanąć przed komisją śledczą, może sobie wyciąć powyższy fragment z gazety i już jest przygotowany na wszelkie pytania. Zdecydowanie polecam trzymać się wzorca i nie próbować improwizować. Niemal za każdym razem kończy się to kłopotami. Nagle okazuje się, że świadek powiedział coś innego niż inny świadek. Albo jeszcze gorzej, coś innego podpisał wcześniej w jakimś dokumencie.
Najbardziej spektakularną wpadkę zaliczył Jarosław Kaczyński. Prezes PiS przesłuchiwany był przez komisję do sprawy tzw. wyborów kopertowych. W pewnym momencie pojawił się temat zamkniętych w czasie pandemii Covid-19 cmentarzy. Zarządzenie w tej sprawie wydał rząd Mateusza Morawieckiego. Już samo uniemożliwienie odwiedzenia grobów 1 listopada, choć tłumaczone troską o nierozprzestrzenianie wirusa, było - delikatnie rzecz ujmując - niepopularne.
Ale prawdziwą złość w społeczeństwie wywołał fakt, że na cmentarz mógł wejść Jarosław Kaczyński. Kazik napisał nawet o tym piosenkę o wymownym tytule "Twój ból jest lepszy niż mój", który jako nowość od razu trafił na pierwsze miejsce Listy Przebojów Programu Trzeciego (władze unieważniły wynik Listy, w wyniku czego z programu odszedł Marek Niedźwiecki, prowadzący Listę od 1982 roku).
Ale teraz świadek Kaczyński nagle oburzył się na przypomnienie, że cmentarze były zamknięte. I sam zaczął ciągnąć temat. Na dowód, że cmentarze były otwarte stwierdził, że... sam odwiedził wiele z nich. I tylko cmentarz na Bródnie był zamknięty "przez proboszcza", ale po prośbie Kaczyńskiego został otworzony - "na telefon", jak wyraził się prezes.
Najciekawsze jest w tej sprawie to, że Jarosław Kaczyński mógł szybko uciąć temat, bo nikt z komisji tej sprawy nie drążył. Ale on był najwyraźniej zdziwiony informacją, że cmentarze były zamknięte. I jakby próbował wszystkim uświadomić, że tak nie było. Można wierzyć w szczerość prezesa, bo nie miał żadnego interesu w tym, aby ciągnąć ten temat i próbować wmawiać całej Polsce, że żadnego zamykania cmentarzy nie było. Był tak o tym przekonany, że nawet rządowy dokument nie był dla niego dowodem.
Pisałam już kiedyś o tym, że ludzie z otoczenia Kaczyńskiego mówili wiele razy dziennikarzom anonimowo, że prezes ogląda wyłącznie TVP, a czyta jedynie raporty, które przygotowują mu jego ludzie. Jego "zeznania" w sprawie cmentarzy bardzo uwiarygadniają tę tezę, że człowiek, który rządził Polską, nie wiedział o wielu rzeczach, które się w Polsce działy. Z jednej strony go to ośmiesza, ale z drugiej, w pewnym sensie osłabia oskarżenia wobec niego o sprawstwo kierownicze działań przestępczych, o które to działania oskarżanych jest wielu jego ludzi.
Ludzie z poprzedniej ekipy rządzącej próbują lekceważyć stawiane im zarzuty, ale dowody są coraz mocniejsze. Najnowszym hitem są nagrania dokonane przez jednego z nich. Tomasz Mraz był dyrektorem Funduszu Sprawiedliwości, którym dysponował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. I zarejestrował rozmowy, z których jasno wynika, że dziesiątki, a nawet setki milionów złotych były rozdawane w ustawianych konkursach ludziom, z którymi wcześniej wszystko uzgadniano.
Tomasz Mraz był przesłuchiwany przez prokuraturę od początku bieżącego roku i udostępnił 50 godzin swoich nagrań. Poszedł na współpracę ze śledczymi zapewne chcąc chronić siebie samego. Ale jego nagrania nie pozostawiają żadnych złudzeń. Prawnicy mówią wprost, że wskazują na działającą we władzy zorganizowaną grupę przestępczą. Czyli mówiąc prosto, mafię. W dodatku mafię tak paskudną, że kradła pieniądze przeznaczone na ofiary przestępstw - zgwałcone kobiety, ludzi pobitych i okaleczonych, osierocone dzieci.
Nie wiem, jak członkowie tej mafii będą bronić się w sądzie, ale moralnie są już skończeni. Choć pewnie nie dla wszystkich. Przecież pamiętamy, jak pan prezydent czule przytulał dwóch przestępców, których ułaskawił. Wyszli na wolność bynajmniej nie dlatego, że byli niewinni. Działali bezprawnie i krzywdzili ludzi. Ale nie wszystkim to przeszkadza.
Nagrania Mraza ujawniają nie tylko to, jak publiczne pieniądze rozdawano swoim. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, że była to działalność przestępcza, powinien posłuchać nagrania z okresu już po zmianie władzy. Ci sami ludzie, którzy wcześniej przyznawali pieniądze "w konkursach", teraz debatowali, jak usprawiedliwić wyniki tych niby konkursów. Radzili się prawników, jak odpowiadać w czasie przesłuchania na określone pytania. Najcenniejsza rada, którą słychać na nagraniu: nie pamiętać.
Dyskutujący martwili się też śladami pozostawionymi w internecie. Tłumaczyli jeden drugiemu, że skasowanie mailów ze swojej skrzynki nic nie da, bo będzie je można odtworzyć. Nie da się też odciąć od znajomości z ludźmi, którzy dostawali od nich publiczne pieniądze. Bo są zdjęcia ze wspólnych spotkań i imprez.
Nagrań jest dużo, ale na pewno nie ze wszystkich narad w sprawie, jak zeznawać. A że takich narad musiało być sporo, świadczą podobne odpowiedzi przesłuchiwanych, które przytoczyłam na początku. Wiele z nich jest dla zeznających bezpiecznych, ale oprócz ich zeznań są jeszcze dokumenty, maile i zdjęcia. Są też zeznania innych ludzi, którzy ratując siebie, nie mają oporów, żeby pogrążyć swoich mocodawców. Bo lojalność w mafii się kończy, gdy kończy się jej potęga i pieniądze. A ludzie mafii innych wartości nie znają.