Jak nie ma, jak jest, czyli ściema

Moje życie nie kręci się wokół polityki, zapewne podobnie jak większości moich rodaków. Ale polityka coraz mocniej wdziera się w nasze życie i to wcale nie przez oglądanie politycznych programów w telewizji czy czytanie politycznych rozpraw. Po prostu coraz mocniej liczymy pieniądze w portfelu i zastanawiamy się co przyniosą najbliższe miesiące.

Czy inflacja w końcu spadnie i ceny przestaną tak galopować? Czy tzw. wakacje kredytowe pomogą uratować mieszkanie? Czy zimą będzie w naszym domu ciepło? Siłą rzeczy zaczynamy uważniej słuchać, co politycy mają do powiedzenia.

Ja mam szczególny powód, aby zająć się polityką dziś raz jeszcze. Pan prezes Jarosław Kaczyński zarzucił mi bowiem kłamstwo. No, może nie personalnie mojej skromnej osobie, ale wszystkim takim jak ja. Bo tydzień temu narzekałam, że w sklepach nie ma cukru.

Prezes PiS mi odpowiedział (no, może nie personalnie mojej skromnej osobie, ale wszystkim, co narzekają): "Mówią, że nie ma cukru. To jest właśnie ściema. Cukru jest mnóstwo. A my mamy teraz najlepszy czas po 1989 r."

Zacytowałam dosłownie, żeby nie było, że coś przekręcam. Bo z tym "najlepszym czasem" to prezes kompletnie odleciał. Mam pretensje do PiS-u o wiele rzeczy, ale mówię wprost, że żaden rząd nie dałby rady po covidzie i w czasie wojny w Ukrainie uniknąć kryzysu. Tymczasem pan prezes mnie przekonuje, że za jego rządów nie tylko nie ma kryzysu, ale "mamy teraz najlepszy czas po 1989 r."

Moja definicja najlepszych czasów nie przewiduje inflacji 15,5%. Według mnie, bywało lepiej. Nawet pół roku temu, gdy było 9%. Albo rok temu, jak było 5%. Że nie wspomnę o zamierzchłych czasach, gdy o inflacji w ogóle się nie mówiło.

Na cukrową ściemę też muszę odpowiedzieć. Panie prezesie, to ja chodzę do sklepu, a pan zakupów sam nie robi. Więc może pan nie wie, że cukru nie ma. Jak jest, to szybko znika albo jest bardzo drogi. Słyszałam, że jest w magazynach i zapasy są wystarczające. Ale kupić go jest bardzo trudno. Więc proszę nie ściemniać.

Moim zdaniem, Jarosław Kaczyński coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Zapewne jego otoczenie niechętnie mówi mu o porażkach, więc coraz mniej problemów do niego dociera. Bo jaki sens ma mówienie ludziom o "najlepszych czasach"? Nie mieszkacie na co dzień w Polsce, ale na pewno rozmawiacie z rodzinami, znajomymi, którzy są w kraju. Czy ktokolwiek z nich nie narzeka na obecną sytuację? Przecież nawet zwolennicy PiS odczuwają obecny kryzys. Może winią za niego Tuska, ale na pewno nie mówią, że to najlepsze czasy.

Tak samo z cukrem. Jaki jest sens mówić ludziom, że brak cukru to ściema, skoro oni sami widzą, że w sklepie go nie ma? Czy jak trafią na dostawę, to go nie kupią, bo prezes powiedział, że "cukru jest mnóstwo"?

Takiej ściemy - że posłużę się słownictwem pana prezesa - jest więcej. Na przykład z węglem. Najpierw władze przekonywały, że dzięki dopłatom dla sprzedających, węgiel kosztuje 900 złotych. Tylko, że nikt za taką cenę nie chciał go sprzedawać, bo dopłaty były zbyt małe, żeby to się opłacało. Zresztą brakowało też samego węgla.

Teraz mają być dopłaty 3 tys. zł dla kupujących. Wystarczy na jedną tonę, a na zimę trzeba kupić kilka ton. Ale węgla i tak nie ma. Podobno już płynie, m.in. od was, z Ameryki. Tylko że przez ostatnie lata ciągle słyszeliśmy, że Polska ma węgla bardzo dużo - pan prezydent Duda wyliczył, że nawet na 200 lat - i z jego wydobycia nie zrezygnuje. I że to nieprawda, że importujemy go z Rosji, bo wychodzi taniej, niż z własnych kopalń.

Teraz okazuje się, że jednak węgla nie mamy. Minister Tchórzewski stwierdził ostatnio, że w jego rodzinnych stronach nikt na brak węgla nie narzeka, bo dobry gospodarz zaopatrzył się w niego już wcześniej. Widocznie Polska nie ma dobrego gospodarza.

I choć gospodarz wiedział o braku węgla od dawna, winien jest znowu Tusk. Bo ponoć sprzedał stocznie. A to ma przeszkadzać w rozładunku węgla, choć stocznie tylko budują statki, a nie zajmują się ich rozładunkiem. Wychodzi na to, że w Polsce brakuje węgla, gdyż nie budujemy statków.

Niezła ściema dotyczy też gazu. Unia Europejska chce ten surowiec oszczędzać i solidarnie się nim dzielić, żeby żadnemu krajowi go nie zabrakło. Jak ten pomysł oceniły polskie władze? Niemcy chcą nam zabrać gaz, który zgromadziliśmy w magazynach. Tylko że ten gaz dostajemy właśnie od Niemców. Niemcy dostają go od Rosji przez gazociąg Nord Stream 1 i solidarnie się nim z nami dzielą. Bo nas Rosja od dostaw gazu odcięła.

Prezes Kaczyński zapytany został, "jak mamy zareagować na niemieckie prośby o podzielenie się gazem". "Śmiechem" - odparł krótko rozbawiony Kaczyński. Mnie nie jest do śmiechu, jak pomyślę, że jego kpiny usłyszą Niemcy i przestaną dzielić się z nami gazem. A wtedy polityczna ściema już nie wystarczy.

Wszystko wskazuje na to, że najważniejsza osoba w państwie ma coraz słabsze rozeznanie, co się dzieje. Objazd po kraju i spotkania z ludźmi tego nie zmienią, bo na spotkania są wpuszczane tylko wyselekcjonowane osoby. Takie, które nie wyrażą niezadowolenia i nie powiedzą o problemach.

Niezadowoleni zbierają się pod budynkami, gdzie odbywają się spotkania z Jarosławem Kaczyńskim. I coraz częściej wykrzykują pod jego adresem coraz mniej przyjemne hasła. Po spotkaniu w Gnieznie na jego samochód poleciały nawet jajka.

Prezes chyba nie rozumie, co się dzieje. Komentując wyzwiska, które poleciały pod jego adresem po spotkaniu w miejscowości Kórnik zauważył "taki ogromny kontrast. Z jednej strony sala pełna ludzi w Kórniku, pełna ludzi życzliwych"... Skąd się nagle wzięli ci nieżyczliwi?

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!