Dobrze, że to już po świętach. Miałabym wyrzuty sumienia piekąc ciasto, że na zachcianki zużywam cenne zapasy gazu. A teraz mogę ciasta nie piec. Trzeba oszczędzać, bo Rosja właśnie zakręciła kurek z gazem.
Nasz rząd uspokaja, że nic się nie stało. Mamy duże rezerwy, zgromadzone w specjalnych zbiornikach. Oczywiście jesteśmy znowu najlepsi w Europie, bo u nas są one wypełnione w 76 procentach. A w Europie tylko w 34 procentach.
Mogę więc spokojnie brać się za wypieki. Ale ja na razie gotuję tylko obiad. I nad garami rozmyślam sobie, że przecież te rezerwy, nawet największe, kiedyś się skończą. No właśnie! A na ile nam one w ogóle wystarczą? Czy na pewno te 76 procent to tak dużo więcej niż 34 procent? Może zbiorniki mamy pełniejsze, ale są one mniejsze niż w innych krajach?
Słucham więc, co w telewizji powiedzą eksperci. A ci wyjaśniają, że zapasy wystarczą nam na dwa miesiące. Ale gazu nam nie zabraknie, bo mamy różne jego źródła. A te 34 procent to średnia i na przykład największe zapasy w Europie ma Łotwa. Unia Europejska ma się ponadto gazem dzielić, więc nasz problem (i Bułgarii, której Putin też odciął dostawy), to problem całej Unii. A więc jednak ta "wyimaginowana wspólnota", jak był łaskaw ją określić prezydent Duda, przydaje się do czegoś bardzo realnie.
Eksperci mówią jednak także, że gaz będzie droższy. Wydaje się to logiczne, skoro będzie go teraz na rynku mniej. Ponadto kupowaliśmy go chyba do tej pory najtaniej, jak się dało. Jak najtańszy nie jest już dostępny, to kupować można już tylko drożej.
Tu jednak rząd ma inne zdanie niż eksperci i logika mojej skromnej osoby. Pan premier Morawiecki zapewnia wszystkich, że drożej nie będzie. Cena gazu będzie teraz odgórnie regulowana. A co to znaczy? Znaczy, że jak będziemy kupować droższy gaz, to państwo dopłaci, żeby dla ludzi był tańszy. Ale państwo to ci sami ludzie. To oni dopłacą, tyle że nie na rachunku za gaz, ale na jakimś innym.
Zresztą nawet w taki "optymistyczny" schemat śmiem powątpiewać. Zaledwie pół roku temu premier (żeby nie było wątpliwości: ten sam premier, Mateusz Morawiecki) zarzekał się, że od Nowego Roku gaz i prąd nie podrożeją. U mnie podrożał tylko trochę, pewnie kilkanaście procent. Ale niektórzy dostawali rachunki wyższe o 50, 100, a nawet więcej procent. Pan premier (ciągle ten sam) wytłumaczył ludziom na billboardach (opłaconych pewnie z tych samych rachunków), że to wszystko przez Unię Europejską.
Boję się więc, że teraz też podwyżki jednak będą, a winnego niespełnionych obietnic pan premier na pewno znajdzie. Jak będzie bardzo źle, to może nawet będzie już nowy pan premier. Ale ten obecny z szukaniem winnych radzi sobie doskonale. Na przykład za inflację, która zaczęła rosnąć już pod koniec ubiegłego roku, odpowiada wojna, która wybuchła pod koniec lutego. Inflacja okazała się wyjątkowo przewidująca i zaczęła rosnąć dużo wcześniej. Ach, gdyby tak nasze władze były równie przewidujące...
Przewidywania dotyczą z założenia przyszłości, są więc trudne. Nasze władze lepiej sobie radzą z komentowaniem tego, co już się stało. I z każdego wydarzenia potrafią być zadowolone. Zresztą, dlaczego nie miałyby być zadowolone, skoro to ich sukces. Kolejny sukces.
Europosłanka PiS, Beata Mazurek za sukces uznała na przykład odcięcie nam przez Rosję dostaw gazu. "Historyczny dzień. Polska niezależna od rosyjskiego gazu. Koniec z szantażem Moskwy. Tak się dba o interesy Polski. Na rządy PO-PSL spuśćmy kurtynę milczenia" - napisała była wicemarszałek i była rzeczniczka PiS.
Zastanawiam się, czy pani Mazurek chciałaby, żebyśmy za ustanowienie tego "historycznego dnia" podziękowali Putinowi. Bo to on przecież wyznaczył jego datę. Skoro dla nas to taki wielki sukces, to powinniśmy być wdzięczni temu, który nam go załatwił.
Pani Mazurek o Putinie nie wspomniała, więc zachowała się trochę egoistycznie. Sama chciała być tą, która nazwała, czym dla nas jest ten dzień. Pewnie chciała być jak Joanna Szczepkowska. Aktorka została zapamięta jako pierwsza, która w otwarcie w telewizji stwierdziła, że "skończył się komunizm". Pani Mazurek też pewnie chciała być zapamiętana. Myślę, że się to jej udało.
Zapamiętany chce być także Zbigniew Ziobro. On z kolei chce, żeby Unia Europejska zakręciła kurek z pieniędzmi. W tym celu proponuje, abyśmy przestali płacić składkę na rzecz Wspólnoty. Składka jest wprawdzie znacznie mniejsza od wypłat, które za członkostwo otrzymujemy (pomimo zablokowania części funduszy za niewykonanie wyroków europejskiego sądu), ale zakręcenie kurka przez UE byłoby przecież naszym sukcesem.
Gaz i pieniądze to przyziemne tematy. A w Polsce ważne są także sprawy dotyczące sfery znacznie wyższej. Na przykład takiej na pułapie latających samolotów. O porządek dbają tu kontrolerzy ruchu lotniczego. Okazuje się, że to kolejna grupa złych ludzi, którą odkryło Prawo i Sprawiedliwość. Po lekarzach, pielęgniarkach, nauczycielach czy opiekunach osób niepełnosprawnych, oni też okazali się chciwi.
Już ponad rok temu zaczęli zgłaszać pretensje, że obniżono im pensje, a w dodatku kazano pracować na dwóch stanowiskach naraz. Był to sposób na obniżenie kosztów w pandemii. Ale teraz władze nie chcą powrócić do systemu sprzed pandemii. Dalej oszczędzają. Wiadomo, utrzymanie lotniska dużo kosztuje. Nawet nieistniejące jeszcze lotnisko pod Baranowem, które rząd planuje od kilku lat, wymaga wypłacania sowitych pensji dla ludzi, którzy na nim pracują.
Kontrolerzy powinni to zrozumieć i zacisnąć pasa. Może rząd się jeszcze z nimi dogada przed długim weekendem. W przeciwnym razie ruch lotniczy nad Polską zostanie ograniczony i straty będą ogromne. Ale przynajmniej będzie okazja do ogłoszenia kolejnego sukcesu. Samoloty przestaną zatruwać nam powietrze, a Polska uniezależni się od kontrolerów ruchu lotniczego. To będzie historyczny dzień.