Dwa światy

Wielki jest ten wasz prezydent. No tak, wiem, wszyscy podziwiają Joe Bidena, że odważył się pojechać do Kijowa. Chociaż nie on pierwszy. Inni też już jeździli, w tym także nasz prezydent. Przyznaję, że wszyscy musieli wykazać się odwagą i jak najbardziej to doceniam. W przypadku prezydenta USA szczególnie, bo pewnie zagrożenie było największe. Nawet w Polsce środki ostrożności podjęte na jego powitanie sparaliżowały pół Warszawy.

Ale to nie dlatego nazwałam go wielkim. On dokonał czegoś, co wydawało się w Polsce niemożliwym. POGODZIŁ. Pogodził dwie strony, które od lat są w ciągłej kontrze. Pogodził na chwilę, ale jednak. Jak papież niemalże. I nawet nie wysilał się zbytnio, nie ewangelizował, nie nawoływał do zgody, do przebaczenia. Po prostu przyjechał i stało się.

A co konkretnie się stało? Otóż politycy wszystkich partii nagle zaczęli mówić jednym głosem. Jak wielkim sojusznikiem jest dla nas Ameryka. A właściwie dla Ukrainy, a dla nas tak przy okazji. W każdym razie dobrze, że "amerykańscy chłopcy" u nas stacjonują.

Zresztą okazało się, że cały ten przyjazd prezydenta USA do Polski wygląda na taki "przy okazji". Tak naprawdę to on pojechał do Kijowa. Ale samolotem mógł dolecieć tylko do Rzeszowa, gdzie lotnisko robi się bardziej międzynarodowe niż Okęcie. Potem czarne samochody zawiozły go do Przemyśla. A stamtąd wsiadł do Train Force One, bo tak chyba wypada nazwać pociąg wiozący prezydenta. Tam u was, w Ameryce, takich pociągów chyba nie macie. Ciągle tylko ten Air Force One.

Jak Joe Biden wracał ze stolicy Ukrainy, znowu musiał przejechać przez Polskę. Kurtuazyjnie zatrzymał się w Warszawie, gdzie był już niecały rok temu. Może pierogi mu posmakowały? A może faktycznie chciał Polskę uhonorować. Nasze władze mu odpłaciły i podjęły go bardzo uroczyście. Przyznaję, że jak oglądałam przemarsz prezydenta Joe Bidena i prezydenta Andrzeja Dudy przez kompanią honorową, to nasz prezydent podobał mi się znacznie bardziej. Bałam się, że ten wasz nie dojdzie do końca szeregu żołnierzy. Nasz szedł za to pewnym, sprężystym krokiem. Jazda na nartach jednak się przydała. Czy w Ameryce wasz prezydent nie ma gdzie poszusować? Przydałoby mu się złapać formę.

Pomimo braku narciarskiej zaprawy, Joe dotreptał do drzwi Pałacu Prezydenckiego. Zebrał siły i kilka godzin później przemówił na Zamku Królewskim. I tu znowu muszę wrócić do tego, jak POGODZIŁ. To było nawet bardziej spektakularne niż zgodne oświadczenia polityków.

Włączyłam telewizor, aby posłuchać, co takiego prezydent Biden powie. Bo ponoć miał przemawiać do Polaków. Mówił jednak po angielsku, co pewnie było wyrazem szacunku wobec naszego narodu i wiarą, że my wszyscy już po angielsku rozumiemy. Nie wiem czy wszyscy, bo chociaż na kanale TVN Bis można było go słuchać w oryginale, to w TVN24 przemówienie było tłumaczone na język polski. Ale uwaga! Przełączyłam na kanał TVP Info i... Nie! Niemożliwe! Tam nadają TO SAMO, co w TVN24! Przełączałam tam i z powrotem jeszcze kilka razy. To nie pomyłka. W TVP Info i w TVN24 mówią DOKŁADNIE TO SAMO!

Nie ma wątpliwości, że to osoba prezydenta USA tego dokonała. To on był na ekranie obydwu telewizji. I w obydwu mówił to samo (przynajmniej po angielsku, bo z tłumaczeniem było różnie). To wasz prezydent pogodził nasze dwie zwaśnione stacje. Hmm, zwaśnione to eufemizm. Bardziej pasowałyby inne określenia, ale wobec takiej zgody narodowej nie będę ich używać. Nie chcę tego zepsuć. Wiem, że i tak się popsuje, a przynajmniej nie będzie na mnie.

Nie wiem, czy mieszkając w Ameryce czujecie, jak wielką chwilą było to wydarzenie. Jak niezwykłe było zobaczenie tego samego przekazu w TVP i w TVN. Do tej pory obydwie telewizje pokazywały nam zupełnie różne dwie rzeczywistości. Dwa różne kraje. Przykładów jest wiele, właściwie codziennie wypełniają 24 godziny programu. Ja wam przytoczę tylko dwa, z moich osobistych doświadczeń. Do porównań mam stale okazję, bo jedna część rodziny zna świat z TVP, a druga z TVN.

Przykład pierwszy. TVN wałkował ostatnio temat drożejących biletów na pociąg. Po Nowym Roku była kolejna podwyżka. Rząd obiecał powrót do starych cen, ale dopiero od 1 marca. Wszystkie wyjazdy na zimowe ferie kosztowały jednak drożej. Kuzynka, młoda dziewczyna, która rozpoczęła pracę w Warszawie, przyjeżdża na weekend do rodziców. I narzeka, że znowu zapłaciła więcej za bilet. Jej mama odpowiada, że oglądała TVP i wcalne nie ma powodu do zmartwień. Bo przecież pan premier przeznaczył na PKP tak ogromne pieniądze, że jest wręcz tanio.

Przykład drugi. Siostrze ciotecznej wspomniałam o naszej bliskiej rodzinie, która wciąż gości Ukrainki z dziećmi. Już prawie rok. Ukrainki pracują, więc na życie zarobią, ale za mieszkanie, prąd czy gaz, płacić oczywiście nie muszą. Są gośćmi. Z dumą opowiadam, że moja rodzina robi to z serca. Siostra cioteczna uświadamia mnie jednak, że "oni dostają od państwa za to pieniądze".

Wiem, że TVP wychwala nasz rząd, jaki jest wspaniały i na wszystko daje pieniądze. Na PKP i na Ukraińców. Tyle, że to nieprawda. Specjalnie zadzwoniłam do rodziny, aby to potwierdzić. Pisałam już kiedyś, że narzekali na straszną biurokrację przy ewentualnym staraniu się o dopłatę za przyjęcie Ukraińców. Ale od czerwca ubiegłego roku dopłat i tak już nie ma. Są tylko w TVP.

W TVP jest zresztą wiele ciekawych informacji. Stacja podała ostatnio, że prezydent Warszawy zamierza zabronić sprzedaży mięsa i każe mieszkańcom jeść robaki. Znacznie ciekawsze jest to, że są ludzie, którzy w to wierzą. Ciekawe, czy wyjadą z Warszawy.

Na pewno wyjechał z Warszawy wasz prezydent. Szkoda. W telewizji znowu mamy dwa różne światy.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!