Białoruskie standardy

Poganiali, poganiali, no i się pospieszyli. Media ciągle powtarzają, że rozliczanie poprzedniej ekipy idzie zbyt wolno. No to teraz prokuratorzy zadziałali zbyt szybko.

Mowa oczywiście o zatrzymaniu byłego wiceministra sprawiedliwości, a obecnie posła PiS Marcina Romanowskiego. W ubiegłym tygodniu Sejm uchylił jego immunitet, bo prokuratura przygotowała całą litanię zarzutów w związku z jego nadzorowaniem Funduszu Sprawiedliwości, który był dla poprzedniej ekipy rządzącej swoistą skarbonką.

Sejm nie tylko uchylił immunitet, ale zgodził się też na zatrzymanie posła i skierowanie do sądu wniosku o tymczasowy areszt. Istniało bowiem podejrzenie, że po postawieniu Romanowskiemu zarzutów, będzie w sprawie mataczył. No nie, właściwie to nie było podejrzenie, tylko pewność. Wiemy to z nagrań, udostępnionych dzięki uprzejmości byłego dyrektora Funduszu Sprawiedliwości, Tomasza Mraza.

Mraz po koleżeńsku nagrywał całą ekpię sięgającą do skarbonki, pewnie tak na wszelki wypadek. Przydało się, bo po zmianie władzy, gdy zajrzało mu widmo kary za nadzorowanie skarbonki, przeobraził się w skruszonego świadka koronnego i na dowód skruchy wyciągnął nagrania. A tam usłyszeliśmy, jak m.in. Romanowski mataczy, tzn. ustala z innymi, jak zeznawać w prokuraturze, czego nie pamiętać i czego się wypierać.

Prokuratura nie mogła wierzyć, że jak postawi mu zarzuty, to nie będzie ustalał zeznań z innymi podejrzanymi, wiedząc już, co konkretnie mu się zarzuca. Areszt był konieczny. Ale zlekceważyła sygnały, że Romanowski będzie się powoływał na drugi immunitet, który ma od kilku miesięcy. Przysługuje mu jako zastępcy delegata do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE). Zgromadzenie to grupa przedstawicieli parlamentów narodowych państw należących do Rady Europy.

W poniedziałek Agencja Bezpieczeństwa Narodowego, na polecenie prokuratury zatrzymała posła Romanowskiego. Ale już we wtorek o północy poseł wyszedł na wolność. Jego obrońca poskarżył się bowiem do ZPRE, na co przewodniczący ZPRE od razu odpisał, że Romanowskiego chroni immunitet. Sąd w Warszawie, który miał zdecydować o ewentualnym areszcie tymczasowym dla zatrzymanego, musiał szybko podjąć decyzję. Miał na to tylko 24 godziny od złożenia wniosku przez prokuraturę.

Prawnicy mówią, że sąd nie miał właściwie żadnego wyboru. Wobec zgłaszanych wątpliwości co do działania immunitetu, musiał wydać decyzję o uwolnieniu zatrzymanego. Wątpliwości zawsze działają na korzyść oskarżonego. A sąd w tak krótkim czasie nie miał szansy na przeanalizowanie, czy immunitet faktycznie działa. Nawet nie próbował, bo decyzję wydał w ciągu pół godziny.

Prawdziwa batalia w tej sprawie dopiero się zacznie. Bo prokuratura zapewne złoży zażalenie na decyzję sądu i oceni ją sąd apelacyjny. Będzie miał na to więcej czasu i większą wiedzę. Bo do tej pory znane są jedynie dwie opinie ekspertów, zamówione przez Ministerstwo Sprawiedliwości - które mówią, że immunitet w tej sprawie Romanowskiego nie chroni - oraz list przewodniczącego ZPRE, który mówi coś odwrotnego. Zobaczymy, jakie pojawią się kolejne opinie i jaką decyzję podejmie sąd.

Na razie jednak Romanowski triumfuje. I cała Zjednoczona Prawica. Mówią o międzynarodowym skandalu i standardach białoruskich. Bo jak można było zatrzymać człowieka z immunitetem! Grożą nawet prokuratorom sądem. Nie tylko im, ale także ekspertom, którzy napisali opinie dla Ministerstwa Sprawiedliwości.

Jeżeli mamy mówić o standardach białoruskich, to na pewno są nimi groźby za wydanie opinii. Gdyby eksperci mieli iść do więzienia za wydanie opinii sprzecznej z późniejszym wyrokiem sądu, to pewnie wszyscy eksperci już by siedzieli. Ileż to razy na rozprawach sądowych pojawiają się ekspertyzy, które są ze sobą sprzeczne. Autorzy tych, których sąd nie uwzględnił, mają iść do więzienia???

Jeszcze ciekawsze są zarzuty wobec prokuratorów. Wszak czekali z zatrzymaniem, aż Sejm uchyli mu immunitet. Dopiero po zatrzymaniu Romanowski powołał się na drugi immunitet. Sprawę szybko rozpatrzył sąd i poseł wyszedł na wolność.

Pod rządami Zjednoczonej Prawicy też dochodziło do zatrzymań posłów z immunitetem. Przypomina się incydent z posłanką KO Kingą Gajewską, gdy na miesiąc przed ostatnimi wyborami została zgarnięta przez policję i wciągnięta do busa. OK, nie trafiła do celi na 48 godzin, ale wobec niej nie było kompletnie żadnych zarzutów. Jej "przestępstwem" było przemawianie przez megafon w odległości kilkuset metrów od wiecu Jarosława Kaczyńskiego. Romanowskiemu grozi wieloletnie więzienie. Ponadto w sprawie Gajewskiej nie było żadnych wątpliwości, że chroni ją immunitet, a mimo to ją zatrzymano.

Zatrzymanie Romanowskiego bez przygotowania argumentacji w sprawie jego drugiego immunitetu jest jednak ewidentną wpadką prokuratury. Chociaż raczej medialną niż prawną. Sąd zareagował na napisany w ostatniej chwili list od przewodniczącego ZPRE, a powinien dostać wcześniej solidną analizę prawną, dotyczącą immunitetu ZPRE. Szkoda powstała jednak przede wszystkim medialna, bo wszystkie zarzuty wobec Romanowskiego są aktualne. Sprawa się opóźni, ale będzie kontynuowana, nawet jeżeli będzie on odpowiadał z wolnej stopy.

Realną szkodą jest natomiast pokazanie mu akt sprawy. Po postawieniu mu zarzutów, otrzymał on do nich wgląd, więc teraz łatwiej będzie mu się przygotować do odpierania zarzutów. A być może i mataczyć (muszę to napisać w trybie przypuszczającym, ale nikt mnie nie przekona, że będzie inaczej).

Zastanawiam się, jak teraz sądy będzie oceniał Jarosław Kaczyński. Czy w dalszym ciągu będzie twierdził, że są na usługach Tuska? A jak oceni donoszenie za granicą (do Rady Europy) na Polskę? Oburzał się, gdy na jego rząd skarżyła się do europejskich instytucji i trybunałów ówczesna opozycja. Czy oburzy się teraz na Romanowskiego, że donosi na Polskę? Czy oburzy się też, że obca instytucja zabrania polskim prokuratorom ścigać w Polsce przestępców? Wszak wygląda to na realizację jego przepowiedni, że "Polska będzie terenem zamieszkałym przez Polaków, ale zarządzanym z zewnątrz".

Jak na razie, oburza się tylko na polskie władze. Dobrze chociaż, że Romanowskiego nie torturowali. Zupełnie inaczej, niż w przypadku księdza Olszewskiego. Jego ponoć łamali kołem gdzieś w lochach i nawet nie wiemy, czy jeszcze żyje. A tu poseł nawet podziękował funkcjonariuszom ABW za dobre traktowanie. I dzięki sądowi wyszedł na wolność. To będzie trudno wytłumaczyć w tych białoruskich standardach.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!