Nie tylko Elon Musk i jego firma Space X szukają tańszych alternatyw dla podróżowania w kosmosie oraz umieszczania satelitów na orbicie okołoziemskiej. Prawdopodobnie już w przyszłym roku do wystrzeliwania satelitów będą używane samoloty. Przynajmniej tak wynika z zapowiedzi amerykańskiej firmy Starfighters Space, która od pewnego czasu przeprowadza testy nowej metody podboju kosmosu. Aby stworzyć konkurencję dla agencji kosmicznej NASA, próbuje się połączyć dwa elementy: nowoczesne, miniaturowe satelity oraz stare myśliwce odrzutowe.
Według szefa firmy Starfighters Space, doświadczonego pilota wojskowego Ricka Svetkoffa (o pseudonimie "Comrade"), posiadane przez niego samoloty Lockheed F-104 Starfighter mają wprawdzie swoje lata, ale mają też unikalne możliwości do wykorzystania.
Charakterystyka i parametry tego samolotu doskonale nadają się do zadania polegającego na osiągnięciu odpowiedniego pułapu i prędkości, aby na orbicie skutecznie umieścić satelitę. Pomysł polega na tym, aby pod skrzydłem F-104 Starfightera podwiesić rakietę, która jest bezpośrednim nośnikiem miniaturowego satelity o masie do 20 kilogramów.
Tego rodzaju małe satelity, nazywane nanosatelitami, to nowy segment rynku, oferujący znacznie tańsze urządzenia niż wielkie i drogie satelity wystrzeliwane przez NASA. Tanie nanosatelity mogą być wykorzystywane do celów telekomunikacyjnych, meteorologicznych czy geologicznych, a także do mapowania powierzchni Ziemi. Jednak wystrzeliwanie małych, kilkukilogramowych satelitów przy użyciu wielkich rakiet, używanych przez NASA czy nawet Space X Elona Muska jest nieekonomiczne.
Samoloty Lockheed F-104 Starfighter były myśliwcami wykorzystywanymi wiele lat przez amerykańskie siły powietrzne Air Force.
Rick Svetkoff przekonuje, że podwieszenie niedużej rakiety z miniaturowym satelitą pod skrzydłem jego F-104 Starfightera jest obecnie najlepszym rozwiązaniem. Jego odrzutowiec spełniałby rolę tzw. pierwszego stopnia rakiety, używając analogii do tradycyjnej rakiety wielostopniowej, używanej do wystrzeliwania pojazdów kosmicznych, z której oddzielają się kolejne człony, w miarę jak cały zestaw (rakieta plus ładunek) osiąga odpowiedni pułap.
Firma Starfighers Space posiada na stanie siedem samolotów F-104 Starfighter, wszystkie pamiętające czasy "zimnej wojny". Ich właściciel Rick Svetkoff również doskonalne pamięta te czasy, gdyż był pilotem marynarki wojennej USA w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.
Latał na kilku typach samolotów, a F-104 zna bardzo dobrze - od wielu lat uczestniczy w pokazach lotniczych. Jego firma jest jedynym cywilnym użytkownikiem tych myśliwców.
Wybór F-104 do wynoszenia w kosmos satelitów nie jest przypadkowy, z uwagi na imponujące osiągi tych samolotów. Prędkość maksymalna F-104 Starfightera przekracza 2000 km/h, a pułap to ponad 15 kilometrów. Samoloty były używane w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a w 1975 roku wycofano je ze służby w USA. Pomimo upływu kilku dekad, stare Starfightery nadal latają i to bardzo szybko i wysoko. Aby umieścić nanosatelitę na orbicie wystarczy, że wzniosą się na niecałe 14 kilometrów i z tej wysokości odpalona zostanie spod skrzydła specjalna rakieta z małym satelitą. Dotyczasowe próby wykonane przez samoloty Ricka Svetkoffa były udane, więc ich właściciel jest przekonany, że właśnie toruje nową drogę w kosmos.
W papierowym wydaniu gazety opisujemy też gadżet, którego... nie polecamy.