Samolot elektrownia

Energetyka wiatrowa jest szybko rozwijającą się branżą. W 2023 roku już 7,8% całej energii produkowanej na świecie pochodziło z wiatru. Ale o ile w niektórych krajach nie buduje się wielkich farm wiatrowych, tak w innych energia wiatrowa staje się kluczowa. W Danii aż 58% całkowitej energii pochodziło z wiatru, w Urugwaju 43%, a w Irlandii 35%.

Dążąc do jak największej efektywności, buduje się coraz większe turbiny. Obecny rekord należy do Chińczyków, którzy w październiku ubiegłego roku ogłosili budowę wiatraka o wysokości 340 metrów (1115 stóp). Turbina na nim zainstalowana ma moc 26 MW. Dla porównania, największe turbiny w USA mają moc 15 MW.

Budowa wielkich wiatraków jest jednak droga. Koszt budowy na lądzie zaczyna się od 2-4 milionów dolarów. Turbiny na morzu zapewniają stabilniejsze dostawy energii, ale są kilkukrotnie droższe. Elektrownie wiatrowe zajmują ponadto duże obszary i coraz częściej spotykają się z ograniczeniami prawnymi. Powstaje jednak coraz więcej nowatorskich konstrukcji, które eliminują wady tradycyjnych wiatraków.

Niezwykły pomysł na "zbieranie" energii wiatrowej realizuje firma Windlift z Karoliny Północnej. Zbudowała drona, mającego postać małego samolotu. Ma wielkość zaledwie 12 stóp (3,7 m) i lata na uwięzi. Na skrzydłach ma zamontowane turbiny, które napędzane wiatrem generują prąd.

Dron Windlift przygotowany do startu.


Energia jest przekazywana kablem poprowadzonym wzdłuż liny uwięzi i mającej 200 stóp długości (60 m). Dron na uwięzi lata po pętli w kształcie ósemki, osiągając przeciążenia sięgające nawet 5g. Dzięki temu generuje 30 kWh energii na dobę, co wystarcza do zasilenia dużego domu.

Zaletą konstrukcji firmy Windlift jest jej koszt. W przeliczeniu na kilowatogodzinę, jest mniejszy o nawet 80% od tradycyjnych elektrowni wiatrowych. Zużycie materiałów jest niższe o nawet 95%. Pozwala ponadto na budowę nawet miniaturowej elektrowni, bez wielkich nakładów finansowych.

Być może jeszcze większą zaletą projektu Windlift jest jego mobilność. Firma buduje obecnie większą wersję drona, który będzie miał rozpiętość skrzydeł 40 stóp (12,2 m). Ma produkować już 75 kWh na dobę. Ale cała elektrownia będzie się mieścić do 40-stopowego kontenera. Może więc być łatwo przewożona w dowolne miejsce, gdzie potrzebne jest zasilanie. Dron startuje jak helikopter, pionowo do góry, więc nie potrzebuje żadnego lotniska, a jedynie nieco przestrzeni w powietrzu. W projekt zainwestował Pentagon, dając 30 milionów dolarów na dalsze prace.

Pomysł wykorzystany przez Windlift nie jest nowy. Projekt pod nazwą Makani forsowała firma Google. Już w 2016 roku zainwestowała w niego 15 milionów dolarów. Celem była budowa dużo większego drona, który miał generować aż 600 kWh. Ale w 2020 roku projekt został zamknięty, gdyż Google uznało go za zbyt ryzykowny. Windlift nie zamierza budować takich gigantów twierdząc, że są mniej efektywne. Koncentruje się na mniejszych konstrukcjach, które gwarantują też dużą mobilność.

W wydaniu papierowym "abecadła" piszemy też o myszach. Myszach komputerowych. Przedstawiamy jedną niezwykłą, ale też kilka zupełnie zwykłych myszy.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!