O tym gadżecie wiedzą wszyscy kierowcy. To radar, który umożliwia policji mierzenie prędkości samochodów i wystawianie mandatów dla tych, którzy przekraczają dozwolony limit. Historia radaru zaczęła się jeszcze przed motoryzacją, pod koniec XIX wieku. Heinrich Hertz wykazał wówczas, że fale radiowe odbijają się od metalowych przedmiotów. Niemiecki wynalazca Christian Hülsmeyer opatentował pierwszy radar w 1904 r. Miał wykrywać statki we mgle, aby uniknąć ich kolizji.
W latach 1934-1939 rozwinęły się radary połączone z oscyloskopem, które pokazywały już kierunek i odległość do namierzanych obiektów. Ich udoskonalenie przez wojska aliantów pomogły wydatnie w ostatecznym zwycięstwie nad Niemcami.
Pierwszy radar skierowany na samochody przetestowała stanowa policja Connecticut już w 1947 roku. A od 1949 roku zaczęła wypisywać mandaty dla kierowców jadących zbyt szybko. Radar mierzący prędkość samochodów wykorzystuje zjawisko Dopplera. Zjawisko to łatwo zaobserwować, gdy przejeżdża obok nas jakiś pojazd, wydający dźwięk.
Dźwięk jest falą akustyczną o określonej częstotliwości. Jeżeli emitowany jest z poruszającego się pojazdu, słyszymy dźwięk o zmienionej częstotliwości. Gdy pojazd się zbliża, fala akustyczna dociera do nas szybciej. Jest więc krótsza czyli częstotliwość dźwięku jest większa - słyszymy wówczas wyższy jego ton. Gdy pojazd nas mija, dźwięk staje się nagle niższy, bo zachodzi zjawisko odwrotne - fala akustyczna dociera do nas rozciągnięta, a więc ma mniejszą częstotliwość.
Policyjny radar wykorzystuje fale radiowe, które również podlegją zjawisku Dopplera. Odbijając się od metalowych elementów jadącego samochodu, wracają do radaru ze zmienioną częstotliwością. Zmiana jest proporcjonalna do prędkości samochodu, a radar przelicza różnicę w częstotliwościach na prędkość samochodu.
Radary używały kiedyś fal radiowych w pasmie 8-12 GHz, oznaczanym jako X. Później pojawiły się radary w pasmach wyższych częstotliwości, gdzie jest mniej zakłóceń - 18-27 GHz (pasmo K) oraz 27-40 GHz (pasmo Ka). Najnowszy rodzaj radaru, skonstruowany w 1989 roku, wysyła sygnał laserowy i ma nazwę Lidar. Zamiast fal radiowych używa pulsującego laseru, który wysyła sygnał o długości 30 nanosekund. Gdyby fala radiowa miała taką długość, oznaczałoby to gigantyczną częstotliwość 300 mln GHz.
Antyradar Fuzzbuster II z roku 1977.
Technologia pozwala policji na używanie coraz doskonalszych radarów, ale jednocześnie daje możliwość tworzenia narzędzi do obrony przed nimi. Już w 1968 roku w Stanach Zjednoczonych powstał pierwszy wykrywacz radarów (radar detector), a dokładniej wykrywacz fal radiowych w pasmie X, używanych przez policyjne radary. Był jednak mało skuteczny i nie rozpowszechnił się.
Dopiero w latach 80-tych zaczęły powstawać efektywne wykrywacze radarów, nazywane też antyradarami. Ich popularność w latach 90-tych była na tyle duża, że niektóre stany zaczęły wprowadzać przepisy, zabraniające ich używania. W międzyczasie powstały kolejne urządzenia, utrudniające policji użycie radaru, nazywane radar jammers. Powodowały one zakłócenia fal radiowych używanych przez radary, w tym czasie były to już fale również w pasmach K oraz Ka.
Zakaz używania radar jammers napotkał problemy prawne. Generalnie urządzenia emitujące fale radiowe muszą mieć certyfikaty odpowiednich agencji rządowych. Jednak w przypadku jammers, przynajmniej niektóre nie emitują żadnych fal radiowych. Ich działanie polega na zakłócaniu fal, które docierają do urządzenia, przez co policyjny radar, który je wysyła, działa nieprawidłowo. Obecnie antyradary są wciąż legalne w wielu stanach, ale przepisy są bardzo zróżnicowane. Duże ograniczenia dotyczą np. używania ich w pojazdach komercyjnych.
Kierowcy unikają namierzenia przez policyjny radar również przez wzajemne ostrzeganie się przed takim zagrożeniem. Robią to przez oznaczenie na wirtualnej mapie miejsca, gdzie zauważą stojący radiowóz, albo ich antyradar wykryje sygnał policyjnego radaru. Zaznaczanie takiego miejsca umożliwiają nie tylko radary, ale też urządzenia GPS i aplikacje na telefon.
Broniąc się przed antyradarami, policja wraca do starej metody pomiaru prędkości. Choć wydaje się dość prymitywna, jest odporna na wszelkie nowinki techniczne, używane przez kierowców. Jest to po prostu pomiar czasu, w jakim samochód przejeżdża określony odcinek drogi. Urządzenie, które umożliwia to w łatwy sposób, powstało już w 1966 roku. Jego konstruktor Arthur Marshall nazwał je Visual Average Speed Computer And Recorder, w skórcie VASCAR.
W uproszczeniu, jest to po prostu stoper, uruchamiany i zatrzymywany przełącznikami. Do jego użycia, policjant musi znać odległość pomiędzy dwoma punktami na drodze. Widząc samochód przejeżdżający obok pierwszego punktu, włącza stoper, który wyłącza, gdy samochód dotrze do punktu drugiego. VASCAR podaje wówczas średnią prędkość samochodu, obliczoną na podstawie podanej mu odległości pomiędzy dwoma punktami. VASCAR był też podłączany do licznika przejechanych mil w samochodzie policyjnym, dzięki czemu ułatwiał pomiar odległości.
Dzisiejsze antyradary mogą być łączone z innymi urządzeniami, jak np. kamera z nagrywarką DVR (na fot.).
Współczesne urządzenia VASCAR wspomagają się sygnałem GPS i mogą być sterowane przez zwykłą aplikację na telefon. Używane są m.in. przez powietrzne patrole policyjne, które namierzają kierowców przekraczających limity prędkości. Bo VASCAR może być używany niezależnie od kierunku poruszania się helikoptera względem obserwowanego samochodu. Tymczasem elektroniczny radar mierzy prędkość względną pomiędzy namierzanym samochodem a pojazdem, w którym się znajduje.
Co ciekawe, kierowcom dużo trudniej podważyć w sądzie wiarygodność pomiaru ich prędkości przez VASCAR niż przez elektroniczny radar. Sygnał radiowy, a nawet laserowy, podlega bowiem różnym zakłóceniom na trasie pomiędzy radarem a namierzanym samochodem. Adwokaci kierowców potrafią czasem wskazać okoliczności, które podważają pewność odczytu radaru. Tymczasem VASCAR polega na wizualnej obserwacji policjanta i pomiarze czasu wewnątrz jego pojazdu, który nie jest niczym zakłócany.
Jedynym źródłem błędu pomiaru prędkości przy użyciu urządzenia VASCAR może być czas reakcji policjanta przy włączaniu i wyłączaniu pomiaru czasu. Błąd ten oceniany jest na kilka dziesiątych sekundy. Można go łatwo zmierzyć, sprawdzając własny czas reakcji. Wystarczy obserwować zegar z sekundnikiem i użyć stopera w swoim telefonie.
Włączamy stoper, gdy wskazówka sekundnika mija liczbę 12 i wyłączamy go, gdy ponownie dotrze do liczby 12. Nasz stoper powinien wskazywać dokładnie 60 sekund, ale zapewne nasz pomiar będzie się różnił od tej wartości o ułamek sekundy. To właśnie błąd wynikający z czasu naszej reakcji.
W przypadku pomiaru prędkości samochodu jadącego na odcinku 1 mili z prędkością 65 mil na godzinę, zmierzony czas powinien wynosić 55,2 sekundy. Jeżeli policjant pomyli się nawet o całą sekundę, skracając o tyle czas pomiaru (musiałby mylić się na dwa różne sposoby - włączyć urządzenie za późno i wyłączyć za wcześnie), to VASCAR wskaże prędkość tylko nieznacznie większą, bo 66,4 mil na godzinę. Błąd pomiaru musiałby wynosić 4 sekundy, aby zmierzona prędkość wynosiła 70,3 mil na godzinę.
VASCAR ma też swoje wady. Trudno go używać przy ograniczonej widoczności, np. we mgle czy w nocy. Ale w takich warunkach policja ma problem również z rozpoznaniem samochodu, którego prędkość mierzyła elektronicznym radarem. Warto wiedzieć, że w miejscach, gdzie VASCAR jest używany, malowane są czasem linie w poprzek drogi, aby zaznaczyć miejsca początku i końca pomiaru. Przekraczając taką linię, warto spojrzeć na prędkościomierz.