Współczesne telefony komórkowe posiadają fizyczne przyciski, a niektóre mają nawet fizyczną klawiaturę. Ale dwie dekady temu wszystkie telefony miały taką klawiaturę. I to wcale nie dlatego, że nie istniały ekrany dotykowe, czy też nie było jeszcze smartfonów. Owszem, smartfony z dotykowymi ekranami już istniały. Przykładem jest Sony Ericsson P910 (a właściwie seria tych telefonów), który miał 3-calowy ekran dotykowy, w dodatku reagujący zarówno na dotyk palca, jak i plastikowego pisaka (stylusa), chowanego w obudowę. Łączył się z internetem przez sieć GSM i posiadał aparat fotograficzny i kamerę wideo.
Ale ten smartfon miał także fizyczną klawiaturę. W dodatku bardzo sprytnie skonstruowaną, pełniącą funkcję klapki częściowo zakrywającej ekran. W takim położeniu telefon wyglądał na tradycyjny aparat, bo na zewnętrznej powierzchni klapki była umieszczona zwykła klawiatura numeryczna. Po otwarciu klapki dostępny był już cały ekran i umieszczona na wewnętrznej części klapki pełna klawiatura alfanumeryczna.
Smartfon był dzięki temu niezwykle funkcjonalny i miał duże możliwości programowe. Gdy pojawił się w 2004 roku był drogi - kosztował 300 dolarów. Ale przyszedł rok 2007 i pojawił się pierwszy iPhone. Wiele osób do dzisiaj uważa, że był to pierwszy smartfon, choć inne smartfony istniały już od kilku lat. iPhone był jednak produktem Apple i jak to często bywało w przypadku tej firmy, wprowadził zupełnie nowe rozwiązania. Najbardziej radykalnym była całkowita rezygnacja z fizycznej klawiatury.
Taka konstrukcja została przez miłośników Apple okrzyknięta genialną, a przez przeciwników katastrofą. Tak naprawdę nie była ani jednym, ani drugim. Trudno nazwać genialnym rozwiązanie funkcjonujące już od kilku lat. Wspomniany telefon Sony Ericsson miał możliwość odłączenia klapki z klawiaturą i używania go dokładnie tak samo, jak iPhone'a. W dodatku iPhone kosztował już 500 dolarów. Ale był wyposażony w najnowszy procesor i nieco większy ekran 3,5-calowy. Najbardziej spodobał się jednak jego inny wymiar - był wyraźnie cieńszy od innych smartfonów.
iPhone okazał się wielkim sukcesem, choć na pewno nie dlatego, że nie posiadał fizycznej klawiatury. Wyróżniał się przez to wyglądem i był "cool", ale brak klawiszy bynajmniej nie był wygodny. To jednak nie była katastrofa, jak chcieli przeciwnicy Apple. Mało tego, inni producenci podążyli tą samą drogą. Zaczęły pojawiać się smartfony kolejnych firm, które "zgubiły" fizyczną klawiaturą.
Trend ten wcale nie został jednak wywołany tym, że użytkownikom pasował brak klawiatury. Pasował natomiast - i to bardzo - producentom. Fizyczne przyciski są elementem mechanicznym, a takie elementy psują się szybciej niż elektronika. Dlatego muszą być wysokiej jakości, a to oznacza duży koszt. Ponadto fizycznej klawiatury nie można zmienić zdalnie tak, jak to się dzieje z oprogramowaniem. Wirtualny interfejs jest znacznie wygodniejszy dla producenta. Pozwala na wprowadzanie nowych funkcji, albo na naprawianie błędów. Nowy model telefonu można więc wprowadzać szybciej, nie czekając na dopracowanie niektórych funkcji czy nawet ostateczne ich przetestowanie. Poprawki wprowadzane są przez uaktualnienie oprogramowania.
Z lewej - jeden z pierwszych smartfonów Sony Ericsson P910. Z prawej - 20 lat później wraca pomysł fizycznej klawiatury: euti Clicks zakładane na iPhone'a.
Użytkownicy smartfonów nie zapomnieli jednak o wygodzie fizycznej klawiatury. Pojawiają się aparaty w nią wyposażone, odżyła nawet marka Blackberry. Skierowana kiedyś do biznesmenów, charakteryzowała się rozbudowaną klawiaturą fizyczną. I była już skazywana na upadek, gdy okazało się, że jej nowe smartfony z fizyczną klawiaturą znów znajdują klientów.
Być może zalety takiej klawiatury docenią nawet użytkownicy iPhone'ów. Nowa firma Clicks zaprezentowała produkt, który w pewnym sensie stanowi zaprzeczenie oryginalnej idei iPhone'a z 2007 roku. Jest to etui na najnowsze modele telefonów Apple, które ma wbudowaną fizyczną klawiaturę. Etui sprzedawane jest jako pasujące do modeli iPhone 14 oraz 15, w wersji Pro i Pro Max.
Klawiatura znajduje się w dolnej części etui, a więc po założeniu na telefon wydłuża go w dół. Z telefonem łączy się przez złącze USB-C (lub Lightning w iPhone 14), które wystaje z wewnętrznej części etui. Po włożeniu go do gniazda iPhone'a, silikonowe etui naciąga się na górną część telefonu tak samo, jak każde etui. Jest to prosta czynność, więc jeżeli komuś przeszkadza noszenie "wydłużonego" telefonu, może etui zdejmować. Tylko że wtedy telefon pozbawiony jest nie tylko klawiatury, ale i ochrony gumowego etui.
Wydłużenie wynosi zależnie od modelu 4,1-4,4 cm. Przy długościach telefonów 14,7-16,0 cm stanowi to 28%.
O ile wielkość może komuś przeszkadzać, na pewno nie będzie narzekać na wagę. Po założeniu klawiatury Clicks nie zauważy zwiększenia wagi telefonu. Gadżet waży bowiem 62-65 gramów. Nie wymaga też żadnej baterii czy akumulatora, bo zasilany jest z telefonu. Zużycie energii jest jednak tak małe, że użytkownik również go nie zauważy.
Klawiatura Clicks posiada 36 klawiszy, które są podświetlane. Wzorowana była na wirtualnej klawiaturze iPhone'a, ale jej dolny rząd ma dodatkowe klawisze. Jeden z założycieli firmy twierdzi, że zaprojektowanie układu klawiszy zajęło wiele miesięcy i układ ten był wielokrotnie zmieniany. Nic dziwnego, bo tak jak to dawniej bywało w telefonach z klawiaturami, układu tego nie da się już zmienić przez uaktualnienie oprogramowania.
Można jednak zmienić niektóre funkcje klawiatury. Clicks umożliwia bowiem przypisanie jej 36 skrótów. Niektóre są już gotowe, jak na przykład jednoczesne przyciśnięcie klawiszy Command i H, co wywołuje ekran startowy (home screen). Z kolei przyciskanie spacji przewija w dół oglądaną stronę. Czytanie dłuższych tekstów czy przeszukiwanie wiadomości robi się przez to bardzo łatwe przy użyciu jednej ręki. Skróty na klawiaturze to w ogóle bardzo wygodny dodatek, którego nagle zaczyna brakować użytkownikowi, który zdejmie Clicks ze swojego iPhone'a.
Nie trzeba się martwić o przypadkowe odblokowanie telefonu, przez przyciśnięcie fizycznych klawiszy w czasie noszenia go w kieszeni czy torebce. Do wywoływania cyfr należy bowiem jednocześnie przyciskać klawisz Shift, tak jak na klawiaturze komputera. Nie ma też problemu z komunikacją klawiatury z telefonem, jak to bywa w przypadku klawiatur Bluetooth. Tutaj połączenie jest bowiem fizyczne przez gniazdo USB-C (lub Lightning). Po zamontowaniu klawiatury na telefonie, analogiczne gniazdo jest jednak dostępne, bo Clicks ma je wbudowane w dolnej części klawiatury. Można więc telefon ładować, albo podłączać do niego inne akcesoria.
Podłączenie klawiatury nie wymaga żadnych dodatkowych zabiegów. W odpowiednich sytuacjach przejmuje ona funkcję klawiatury wirtualnej. Co bardzo istotne, klawiatura wirtualna już się w tych momentach nie pojawia. Użytkownik ma więc do dyspozycji cały ekran. Osoby tworzące dłuższe treści, np. w mediach społecznościowych, nie muszą więc ciągle wyłączać klawiatury wirtualnej, aby na całym ekranie obejrzeć przygotowany post. Używając klawiatury Clicks widzą cały ekran. Dołączenie do telefonu fizycznej klawiatury ma więc zaletę nie tylko wygodniejszego pisania tesktów, ale też zwiększenia użytkowej powierzchni ekranu.
Etui oferowane jest w kolorach żółtym i szarym, ale nazywanych elegancko BumbleBee oraz London Sky. Jak zwykle w przypadku nowych gadżetów, Clicks nie jest tani. Wersje do telefonów iPhone 14 Pro oraz iPhone 15 Pro kosztują po 139 dolarów, a do telefonów Max nawet 159 dolarów. Ale chętnych najwyraźniej nie brakuje, bo na każdą wersję po złożeniu zamówienia trzeba kilka tygodni poczekać. Dłużej będą musieli czekać posiadaczy telefonów z systemem Android. Opracowanie wersji na te telefony producent uzależnia od reakcji na wersję dla iPhone'ów.