W rubryce "Technika i gadżety" często pisaliśmy o samochodach i różnych rozwiązaniach je udoskonalających. Dużo miejsca poświęciliśmy samochodom elektrycznym, które są prawdziwą rewolujcą w motoryzacji. Ich upowszechnianie ma wielu zwolenników, a koncerny motoryzacyjne zapowiadają całkowite przestawienie produkcji na auta elektryczne.
Nie brakuje też sceptyków, którzy zwykle wskazują na wciąż największy problem tego typu samochodów, tzn. czas ładowania akumulatorów. Jednak jak pokazuje niedługa historia motoryzacji elektrycznej, wysokie ceny benzyny przekonują kolejne grupy klientów do zakupu samochodu elektrycznego. Ich sprzedaż wyraźnie rośnie, gdy paliwo drożeje.
W minionym tygodniu cena benzyny w USA pobiła rekord wszechczasów (piszemy o tym dziś w oddzielnym artykule). Można się więc spodziewać kolejnej fali popularności aut, które z benzyny nie korzystają. Fala ta może być większa od poprzednich, bo samochody elektryczne są już doskonalsze i tańsze niż były w poprzednich okresach wzmożonego zainteresowania.
Ładowanie akumulatorów staje się też coraz mniejszym problemem. Infrastruktura publicznych ładowarek szybko się rozrasta. Coraz więcej jest też szybkich ładowarek, które uzupełniają nawet 80% pojemności akumulatora w ciągu 30 minut. Dodatkowo, posiadacze aut elektrycznych częściej instalują w domu panele fotowoltaiczne. Ich cena w ciągu ostatniej dekady spadła aż 10-krotnie. Stosuje się też akumulatory domowe, które ładowane są energią słoneczną w ciągu dnia, a w nocy przekazują energię do akumulatora samochodowego.
Większość naszych Czytelników jeździ zapewne samochodami z silnikiem spalinowym, w związku z tym ostatnie podwyżki cen benzyny ich dotykają. Wyższe ceny utrzymają się zapewne dłuższy czas, bo skutki wojny na Ukrainie i sankcji nałożonych na Rosję będą długotrwałe. Warto więc dzisiaj przypomnieć o paru elementach, które pozwolą wydawać na benzynę nieco mniej.
Napisaliśmy "przypomnieć", bo większość tych elementów jest zapewne kierowcom znana. Często jednak o nich zapominamy lub ignorujemy je, nie zauważając na co dzień ponoszonych kosztów. Koszty te jednak istnieją i w ciągu roku mogą się skumulować nawet w setki dolarów. Szczególnie teraz, gdy cena galona benzyny przekroczyła już 4 dolary.
Zacznijmy od rzeczy najprostszej i niezwiązanej z techniką. Chodzi o tankowanie po jak najniższej cenie. Każdy kierowca zwraca oczywiście uwagę na ceny anonsowane na tablicach stacji benzynowych (co jest wymagane prawem). Nie każdy jednak wie, że są dni, kiedy mamy większe szanse na znalezienie lepszej ceny. Według badań statystycznych, najniższe ceny są w poniedziałki. Drugi najlepszy dzień na tankowanie to niedziela. Najwięcej zapłacimy natomiast w czwartek, a następnym najdroższym dniem jest środa. Warto też pamiętać, że zgodnie z prawem, stacje mogą zmieniać cenę tylko raz dziennie.
Piętnaście miesięcy temu benzyna była dwa razy tańsza (wykres uaktualniony w stosunku do publikacji w gazecie).
Według szacunków statystycznych, przeciętny kierowca może zaoszczędzić do 50 do 100 dolarów rocznie, jeżeli konsekwentnie będzie tankował w najtańsze dni. Sam tego zapewne nie zauważy, ale te pieniądze realnie pozostaną w jego kieszeni.
Niektórzy zwracają też uwagę, że lepiej tankować w nocy lub nad ranem, a także w chłodniejsze dni. Przy niższej temperaturze gęstość benzyny jest nieco większa, więc tankujemy jej nieco więcej przy takim samym wskazaniu objętości na dystrybutorze. W tym jednak wypadku oszczędności będą minimalne.
Powracając do kwestii technicznych, należy zwrócić uwagę na rodzaj tankowanego paliwa. Każdy silnik jest projektowany do zasilania benzyną o określonej liczbie oktanowej. Stosowanie się do tego zalecenia zapewnia tzw. spalanie bezstukowe. Nie wolno stosować benzyny o niższej liczbie oktanowej, bo powoduje to szybsze zużywanie silnika.
Niektórzy kierowcy używają benzyny o liczbie wyższej od zalecanej - np. oznaczanej jako premium zamiast regular. To silnikowi nie szkodzi, ale też i nie pomaga. Nie powoduje żadnej znaczącej poprawy jego ekonomiczności, silnik spala wtedy generalnie taką samą ilość paliwa. Benzyna o wyższej liczbie oktanów jest jednak droższa.
Kończąc temat szukania najlepszej ceny trzeba wspomnieć o płaceniu gotówką. Stacja musi zapłacić 3%-4% od sumy każdej transakcji przeprowadzonej kartą kredytową, więc czasem oferuje niższą cenę przy płaceniu gotówką. Wielu kierowców z tego nie korzysta. Badania pokazały, że przy tankowaniu "do pełna" niecałe 6% używa gotówki.
Chcąc płacić kartą kredytową, warto zaopatrzyć się w taką, która daje specjalne zniżki przy płaceniu za benzynę. Karta MasterCard oferowana poprzez sieć sklepów Sam's Club zwraca aż 5% kwoty wydanej na paliwo, do kwoty 6 tysięcy dolarów rocznie. Wybierając kartę kredytową z tego typu opcją trzeba jednak zwrócić uwagę na wszystkie warunki jej używania. Wiele z nich nie są dobrym wyborem dla osób, które nie spłacają co miesiąc całej należnej kwoty.
Mając już zatankowany cały bak, warto pomyśleć jak przejechać na nim jak najwięcej mil. Najbardziej opłaca się łagodna jazda. Każde gwałtowne przyspieszanie pożera dużą porcję benzyny. Również hamowanie oznacza straty, więc poza sytuacjami awaryjnymi warto planować wytracanie prędkości przez zdjęcie nogi z gazu.
To ceny benzyny sprzed kilku dni tygodnia w San Francisco.
Kluczowa jest też prędkość podróżowania. Szybka jazda oznacza zwykle częstsze hamowanie i przyspieszanie, ale nawet przy stabilnej prędkości zużycie paliwa jest większe. Jest to szczególnie widoczne w samochodach o większej powierzchni czołowej, np. SUV-ach. Opór powietrza rośnie bowiem do kwadratu prędkości. Zmniejszenie prędkości o 5-10 mil/godzinę może nam zaoszczędzić nawet kilkanaście procent benzyny. Optymalna prędkość dla większości samochodów osobowych to 50 mil/godzinę. Jechanie wolniej nie daje już oszczędności, a wręcz pogarsza efektywność - na jednym galonie przejedziemy w ten sposób mniejszą odległość.
Prędkość determinuje też używanie klimatyzacji. Na razie jest zimno, ale gdy zaczniemy jej potrzebować, warto pamiętać, że ona też zwiększa zużycie paliwa. Jeżdżąc po mieście, lepiej uchylić okna, jeżeli zapewni to wystarczający komfort. Wyjeżdżając na highway, ekonomiczniejsze jest korzystanie z klimatyzacji. Otwarte okna przy dużej prędkości znacząco zwiększają opory.
Kolejny element pozwalający na zmniejszenie zużycia paliwa to... zawartość bagażnika. Wielu kierowców traktuje go jak przechowalnię różnych rzeczy. Często nawet takich, co do których użyteczności mają wątpliwości. Bagażnik warto posprzątać, podobnie jak wnętrze samochodu. W przypadku vanów roboczych można znacząco zmniejszyć wożony balast. Każde 100 funtów obciążenia to strata 1%-2% paliwa. Brzmi jak niewiele, ale przy cenie benzyny 4 dolary to oznacza dopłatę 4-8 centów do każdego galona. Tankując na stacji na pewno zwrócilibyśmy na to uwagę.
Na zużycie paliwa wpływa oczywiście stan techniczny samochodu. Jego sprawdzanie można zacząć od najprostszej, ale ważnej rzeczy, jaką jest ciśnienie powietrza w oponach. Zbyt małe ciśnienie jest powszechnym niedopatrzeniem kierowców, a wpływa nie tylko na bezpieczeństwo, ale też i na większe spalanie.
Niewielkim wysiłkiem jest też wymiana filtru powietrza. Można zrobić to samodzielnie, a sam filtr też kosztuje niewiele. Mechanikowi można zlecić dokładniejszy przegląd, aby wskazał na potencjalne przyczyny zawyżonego zużycia paliwa. Pomóc mogą czasem niewielkie zabiegi, jak np. wymiana starych świec. Wysokie zużycie może też jednak sygnalizować poważniejszy problem, więc tym bardziej warto to sprawdzić.
Oszczędzać na paliwie można więc w przeróżny sposób. Nie tylko jeżdżąc, ale także na postoju. Kierowcy często siedzą w samochodzie z włączonym silnikiem. Tymczasem silnik pracujący na tzw. jałowym biegu (nieobciążony) również zużywa benzynę. Godzina takiej jego pracy to jedna czwarta do nawet pół galona zmarnowanego paliwa. Tymczasem ponowne uruchomienie rozgrzanego silnika wymaga ilości benzyny odpowiadającej zaledwie 10 sekundom pracy.