Bardzo dużo pisze się i mówi o samochodach elektrycznych, które rewolucjonizują motoryzację. Ale napęd elektryczny wkroczył także w inne branże, które nie są wcale mniej ważne. Przykładem jest rolnictwo, gdzie odejście od silników diesla jest nawet bardziej pożądane, niż w przypadku samochodów osobowych. Niemal jedna czwarta globalnej emisji spalin pochodzi właśnie z maszyn rolniczych.
Klasycznym pojazdem, który kojarzy się z rolnictwem jest oczywiście traktor. Firma Monarch wyprodukowała w tym miesiącu pierwsze traktory o nazwie MK-V. To już czwarta generacja pojazdów tej firmy, ale pierwsza, która określana jest jako "smart". Są one ponadto w 100 procentach elektryczne. To oznacza oszczędność na paliwie dla farmera i ulgę dla środowiska naturalnego. Zastąpienie traktorem MK-V analogicznego pojazdu z silnikiem diesla jest równoważne usunięciu z dróg 14 samochodów osobowych.
Określenie traktora Monarch mianem "smart" jest w pełni uzasadnione. Może on bowiem pracować na polu w pełni autonomicznie. Jak to ujął producent w prospekcie reklamowym, kierowca jest opcjonalny. To nie bez znaczenia w czasach, gdy o pracowników jest trudno, szczególnie w takiej branży jak rolnictwo. Istotna jest też wydajność, bo traktor nie potrzebuje przerwy na lunch i nie męczy się nawet po wielu godzinach pracy. Akumulatory pozwalają na pracę przez cały dzień, bo według producenta, na jednym ładowaniu traktor może działać przez 14 godzin.
O samochodach działających w trybie autonomicznym słyszymy od dawna. Pojazd samodzielnie jeżdżący po polu wydaje się być łatwiejszy do zaprojektowania. Nie ma tam przecież skrzyżowań, znaków drogowych, ruchu ulicznego, rowerzystów czy pieszych. Ale potrzebna jest precyzja działania i reagowanie na nietypowe przeszkody. Powierzchnia, po której porusza się rolniczy traktor, nie jest ani równa, ani przewidywalna.
Monarch MK-V ma nietypowy wygląd, bo pod każdym względem jest nietypowym traktorem.
Monarch MK-V ma jednak szereg zabezpieczeń, które czynią go znacznie bezpieczniejszym od tradycyjnego pojazdu. Teren dookoła, w zakresie 360 stopni pola widzenia, obserwowany jest przez osiem kamer, a przekazywany przez nie obraz analizuje elektroniczny system NVIDIA Jetson Xavier. Sześć kamer jest standardowych, natomiast dwie są urządzeniami trójwymiarowymi. Pojazd jest wyposażony w zabezpieczenie nie tylko przed zderzeniem (z przeszkodą, człowiekiem czy innym pojazdem, bo na polu może przecież pracować kilka pojazdów), ale też przed przewróceniem, co na nierównym polu może się wydarzyć.
Monarch MK-V jest "smart" również dlatego, że obserwuje otoczenie nie tylko dla bezpieczeństwa. Stale zbiera informacje na temat upraw. Ocenia proces wzrostu, szacuje zbiory, bada wygląd roślin, a to wszystko pozwala na właściwą i szybką reakcję farmera. Komunikacja z traktorem może odbywać się przez specjalne urządzenie lub zwykły smartfon. Istotny jest fakt, że orientacja w terenie traktora odbywa się wyłącznie za pomocą kamer. Niepotrzebny jest mu do tego sygnał GPS, ani sygnał z telefonii komórkowej. W wiejskich terenach, na polu, taki sygnał może być nieosiągalny albo bardzo słaby.
Rolniczy traktor elektryczny różni się istotnie od samochodów elektrycznych co najmniej w jednym elemencie. Posiada skrzynię biegów. Silnik elektryczny osiąga moc maksymalną praktycznie od zera obrotów i utrzymuje ją w bardzo szerokim zakresie obrotów. Dlatego w samochodach elektrycznych skrzynia biegów jest niepotrzebna. Traktor ma jednak specyficzne potrzeby. Pracuje często z małą prędkością, przy której jednak potrzebny jest duży moment obrotowy silnika. Ponadto prędkość powinna być względnie stała. Dlatego Monarch MK-V ma aż 9 biegów do przodu i 3 do tyłu. Zmieniane są za pomocą przycisku. Napędzane są oczywiście wszystkie cztery koła.
Silnik traktora jest niewielki, ma moc tylko 40 KM (30 kW). Szczytowa moc to 70 KM (52 kW). Bo też i sam traktor należy do kategorii kompaktowych. Jego waga to tylko 5200 funtów (2360 kg), a długość to niespełna 147 cali (nieco ponad 3,7 m). Może jednak ciągnąć przyczepę o wadze do 5500 funtów (2500 kg). Rozstaw tylnych kół może być ustawiany w czterech różnych rozmiarach - od 36 cali do 48,4 cali (916-1230 mm). To istotne, bo pozwala dostosować traktor do pracy przy konkretnych uprawach.
Monarch MK-V ma niespotykaną w traktorach spalinowych przednią skrzynię ładunkową. Ma ona ładowność 528 funtów (240 kg).
Kompaktowy MK-V idealnie nadaje się do pracy w winiarniach. Nie przez przypadek firma Monarch ma siedzibę główną w Livermore, w Kalifornii. Tam też rozpoczęła produkcję MK-V. Jej pierwszym klientem jest Constellation Brands (firmal z listy Fortune 500), producent alkoholi, m.in. wina.
Paradoksalnie, Kalifornia zabrania używania autonomicznych traktorów. Monarch omija to w ten sposób, że ma również funkcję asysty kierowcy, a więc za kierownicą traktora może też siedzieć człowiek. Firma stara się jednak o zmianę stanowego prawa, argumentując, że jest ono przestarzałe, bo pochodzi jeszcze z lat 70-tych. Sformułowane jest w ten sposób, że urządzenie w ruchu musi mieć operatora stojącego przy panelu sterującym.
Monarch na brak klientów jednak nie narzeka. Składane obecnie zamówienia na zakup MK-V mogą być zrealizowane dopiero latem 2023 roku. Traktory kompaktowe są bowiem jednym z największych segmentów światowego rynku. Producent świadomie poświęcił lata konstrukcji właśnie na tego typu traktorowi. Prototyp pokazany w 2020 roku od razu wzbudził ogromne zainteresowanie. Od kilku tygodni traktory zjeżdżają już z linii produkcyjnej. Dostępne są jednak na razie wyłącznie klientom na rynku amerykańskim.
W przypadku samochodów elektrycznych wątpliwości potencjalnych nabywców zawsze wzbudza zasięg. Farmer używający elektrycznego traktora nie musi martwić się zasięgiem, bo z założenia operuje w niewielkiej odległości od swojej bazy. Monarch MK-V, jak było wspomniane, może pracować na jednym ładowaniu nawet 14 godzin. Przez noc zdąży uzupełnić energię, korzystając nawet z 40-amperowej ładowarki. Traktor przystosowany jest też do podłączenia do ładowarki 80-amperowej (Level 2, przy użyciu gniazda J1722 Type 1). Odzyskuje wówczas pełnię sił już w 4-5 godzin. Ładować można go oczywiście także ze zwykłego gniazdka 110V (albo 220V), ale wówczas proces ten jest dużo dłuższy.
Akumulatory są też zabezpieczone gwarancją. Sam traktor objęty jest gwarancją na 4 lata lub 4 tysiące godzin pracy (cokolwiek nastąpi szybciej) - w traktorze zamiast przebiegu liczy się długość jego pracy. Akumulatory mają gwarancję znacznie dłuższą, bo na 10 lat lub 10 tysięcy godzin.
Jako cenę, producent podaje 68 tysięcy dolarów. Ale od 14 stycznia ma to być już 89 tysięcy. Zaznacza, że jest to cena wyjściowa, ale nie daje możliwości wyboru jakichś opcji. Prosi jedynie o depozyt 500 dolarów, który jest w pełni zwrotny. Zapewne szczegóły transakcji nabywca pozna dopiero latem, gdy będzie mógł już otrzymać swój traktor. Oby zdążył przed żniwami.