Elektryzujące wiadomości motoryzacyjne

Samochody elektryczne - określane jako EV (electric vehicle) - były budowane już ponad 100 lat temu, ale w praktycznym wydaniu mają dopiero kilkanaście lat. Jak to zwykle bywa przy nowej technologii, powstaje dużo projektów, z których jedne są trafione, a inne kończą się porażką. Dziś kilka informacji o jednych i drugich.

W samochodzie liczy się szybkość. Szybkość ładowania.

Jedyną przeszkodą do całkowitego zastąpienia samochodów spalinowych elektrycznymi są akumulatory. Są drogie, a ponadto trzeba je zbyt długo ładować, aby EV był samochodem praktycznym na każdą okazję. Wciąż pojawiają się nowe konstrukcje akumulatorów, ale jak dotąd nie wiadomo, które rozwiązanie okaże się na tyle dobre, aby się rozpowszechniło.

W papierowym wydaniu "abecadła" piszemy o samochodzie Nyobolt, którego akumulatory budzą nadzieję na niezwykle szybkie ich ładowanie.

Konkurencję w samochodach elektrycznych może wygrać firma, która pierwsza poradzi sobie z problemem szybkiego ładowania akumulatorów. Być może pojawi się więc zupełnie nowa marka. Na przykład Nyobolt, której niezwykle obiecujące auto przedstawia fotografia powyżej.

Droga do przyszłości

Niektórzy uważają, że nawet najszybsze ładowanie akumulatorów będzie zbyt powolne. Nowoczesny samochód w ogóle nie powinien być zmuszony do zatrzymywania się. Samochody spalinowe nie mogą nie zajeżdżać na stację benzynową, ale elektryczne mogą być doładowywane... w czasie jazdy.

W papierowym wydaniu "abecadła" przedstawiamy niezwykły projekt realizowany na Florydzie. Powstaje tam odcinek drogi, który będzie zdalnie doładowywał jadące po nim samochody elektryczne.

Pomysł na złom

Oczywiście nie każdy projekt kończy się sukcesem. Co więcej, przy zapowiedzi jego realizacji jest o nim głośno. Ale gdy okazuje się porażką, szybko odchodzi w zapomnienie. Tak było z ambitnym projektem firmy ElectraMeccanica, tyle że tym razem porażka ma bardzo dobitną wizualizację.

Ta mała, kanadyjska firma, wzięła sobie za cel stworzenie małego EV, którego cena będzie bardzo dostępna. I rzeczywiście, jej produkt o nazwie Solo EV kosztował w USA tylko 18 tysięcy dolarów. Tyle że był to mały, trójkołowy pojazd (jedno koło z tyłu i dwa z przodu), który technicznie nie był nawet sklasyfikowany jako samochód. Jego długość 122 cali (3,1 m) i szerokość zaledwie 61 cali (1,55 m) pozwalała umieścić w nim tylko jeden fotel. W jednoosobowym autku było też miejsce na bagaż (285 l) za fotelem. Dostęp do niego był przez tylną klapę.

Pojazdy o dziwnym wyglądzie nigdy się nie sprawdzały. Pojazd Solo EV, jeżdżący na trzech kołach, też źle skończył.


Solo EV miał silnik o mocy 82 KM. Akumulator był mały, miał pojemność tylko 17,4 kWh, ale dzięki niewielkim rozmiarom pojazdu i jego wadze 2176 funtów (987 kg) zapewniał zasięg 100 mil. Ale ponowne naładowanie zabierało od 3 do 6 godzin. Produkcja rozpoczęła się w 2015 roku, ale w 2023 firma musiała odkupić wszystkie sprzedane pojazdy, bo nie mogła sobie poradzić z wykrytą wadą - pojazd w czasie jazdy tracił nagle moc.

Proces skupowania nie trwał długo, bo Solo EV znalazł zaledwie nieco ponad 400 nabywców. Po tej porażce, firmę ElectraMeccanica wykupiła kolejna ambitna firma, Xos z Kalifornii. Chciała skorzystać z doświadczeń i dotychczasowych opracowań technicznych, bo sama produkuje pojazdy elektryczne. Są to vany, podobne do tych, którymi paczki dostarcza UPS. Tyle że do końca I kwartału br. sprzedała ich tylko 600 sztuk. Oby nie skończyły tak, jak Solo EV, bo tamte pojazdy dziennikarze odnaleźli na złomowisku w Arizonie. Zdjęcia nieudanych autek na złomowisku są symboliczną wizualizacją porażki tego projektu.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!