Zostawił żonę, idzie do więzienia

Historii pozostawienia żony lub męża dla innej osoby jest w USA bardzo wiele. Rzadko jednak z tego powodu ktoś idzie na trzy miesiące do więzienia. A taki właśnie wyrok zapadł w stanie Wisconsin po tym, gdy 45-letni Ryan Borgwardt postanowił porzucić swoją żonę i trójkę dzieci dla kobiety z Uzbekistanu, z którą korespondował przez internet. Wyrok nie był jednak efektem potępienia takiego postępowania. Bo jakkolwiek nie byłoby ono oceniane pod kątem moralnym, jest w świetle prawa całkowicie legalne.

Ryan Borgwardt nie zostawił swojej rodziny mówiąc jej w twarz "odchodzę". Postanowił po prostu zniknąć, pozorując swoją śmierć. W sierpniu ubiegłego roku poinformował swoją żonę, że popływa kajakiem po pobliskim jeziorze. Na jezioro wypłynął nocą, ciągnąc za sobą nadmuchiwany ponton. Na środku jeziora przesiadł się do pontonu, a swój kajak wywrócił do góry dnem.

To był dopiero początek jego planu. Po dopłynięciu do brzegu pontonem, przesiadł się na elektryczny rower. Przejechał nim aż 70 mil, do miasta Madison. Tam przesiadł się do autobusu, w którym przekroczył granicę kanadyjską i który zawiózł go do Toronto. Z Toronto poleciał natomiast do Paryża. Dopiero stamtąd poleciał do Azji, aby spotkać się z kobietą z Uzbekistanu, z którą razem wylądował ostatecznie w Gruzji.

Tymczasem w USA trwały poszukiwania jego ciała. Po odnalezieniu jego kajaka zakładano bowiem, że się utopił. Przeszukiwanie jeziora przez 58 dni nie dawało żadnego rezultatu, pomimo poszerzania sprawdzanego obszaru. Policja zaczęła się jednocześnie przyglądać życiu samego zaginionego i odkryła podejrzane fakty.

Więzienie nie jest przyjemnym miejscem dla marzących o romansie.


Ryan Borgwardt zaledwie trzy miesiące wcześniej wyrobił sobie nowy paszport. Poddał się też zabiegowi odwrócenia wazektomii, a więc przywrócenia mu płodności (co nie zawsze się udaje). Odkryto też, że wykupił polisę ubezpieczeniową na swoje życie. To akurat przemawia na jego korzyść, bo pokazuje, że chciał o porzuconą rodzinę zadbać finansowo, wierząc, że zostanie uznany za zmarłego. To jednak nie umniejsza jego winy porzucenia żony i trójki dzieci, jak również zaangażowania policji w poszukiwania.

Poszukiwania przyniosły w końcu efekt, prawdopodobnie dzięki informacjom z linii lotniczych. Amerykańska policja odnalazła Borgwardta w gruzińskim hotelu, gdzie mieszkał ze swoją kochanką z Uzbekistanu. Uświadamiając mu, że nie został uznany za zmarłego, namówiła go do powrotu do USA.

Mężczyzna stanął przed sądem, oskarżony o obstrukcję działań policji. Chodzi o to, że upozorował swoją śmierć, co spowodowało zaangażowanie wielu funkcjonariuszy w poszukiwania. Borgwardt początkowo nie przyznawał się do winy, ale w końcu zgodził się na karę zaproponowaną przez prokuratora. To nie oznaczało przyznania się do winy, ale karą miało być 45 dni więzienia i 30 tysięcy dolarów pokrycia kosztów poszukiwania go. Na propozycję prokuratora nie zgodził się jednak sąd. Karę więzienia wydłużył do 89 dni - czasu, przez który Borgwardt był uznawany za zaginionego.

W więzieniu nie będzie go odwiedzać żona. Cztery miesiące po jego powrocie do USA i po 22 latach pożycia małżeńskiego otrzymała rozwód. Można też śmiało założyć, że do siedzącego w więzieniu Borgwardta nie przyjedzie też kobieta z Uzbekistanu.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!