Donald Trump wygrał 5 listopada wybory prezydenckie i jest obecnie prezdentem-elektem. W dniu 20 stycznia 2025 roku zostanie oficjalnie zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zwycięstwo wyborcze Trumpa było zdecydowane, gdyż zdobył głosy co najmniej 295 elektorów z 270 wymaganych. Jego rywalka do urzędu prezydenta, czyli obecna wiceprezydent Kamala Harris zdobyła 226 głosów elektorów, ponosząc wyraźną porażkę, wbrew wielu przewidywaniom i sondażom.
W chwili oddawania gazety do druku nie zakończyło się jeszcze ostatecznie podliczanie wyników tegorocznych wyborów prezydenckich, lecz końcowe dane nie będą już miały wpływu na niekwestionowane zwycięstwo Trumpa. Komentatorzy polityczni podkreślają wyjątkowość sukcesu Trumpa, który wraca do Białego Domu po porażce w wyborach prezydenckich w 2020 roku, kiedy to prezydentem został Joe Biden.
Donaldowi Trumpowi nie zaszkodziło, że został przez sąd uznany winnym popełnienia wielu przestępstw. Wyroki sądowe Trumpa ewidentnie nie zniechęciły do niego wyborców, co więcej, Amerykanie poparli Trumpa większą ilością oddanych głosów w rywalizacji z Kamalą Harris niż w rywalizacji z Hillary Clinton w wyborach z 2016 roku.
W wyborach 8 lat temu Trump wygrał, pomimo że na Clinton zagłosowało w skali całego kraju więcej osób. Oddano na nią 65,85 miliona głosów, a na Trumpa niecałe 63 miliony głosów. W starciu z Kamalą Harris, Trump zdobył około 72 milionów głosów wyborców, w porównaniu z 67 milionami głosów oddanych na Harris. Pod względem liczby wszystkich zdobytych głosów wyborców (choć w amerykańskim systemie wyborczym nie od tego zależy wygrana w wyborach prezydenckich, ale od ilości głosów elektorów), Donald Trump ma szansę być pierwszym od dwudziestu lat kandydatem republikanów, który zdobędzie większość.
Donald Trump był 45. prezydentem, a teraz będzie 47.
Sukces Donalda Trumpa jest tym bardziej znamienny, że jest on pierwszym prezydentem od 132 lat, który stracił urząd w jednych wyborach, a potem go odzyskał cztery lata później w następnych wyborach. Poprzednio takiego wyczynu dokonał prezydent Grover Cleveland w 1892 roku.
Przewaga w głosach elektorskich Trumpa nad Harris jest miażdżąca, choć spodziewano się bardzo wyrównanego wyniku. Przed tygodniem przytaczaliśmy nawet analizę możliwego remisu w głosach elektorskich i przepisy określające, jak w takim przypadku wybrany zostanie prezydent. Ogólnokrajowe sondaże przedwyborcze jednoznacznie wskazywały na bardzo wyrównane szanse obu kandydatów. Okazało się jednak, że wyniki w przedwyborczych sondażach mocno rozjechały się z rzeczywistymi rezultatami.
Według ekspertów, niekoniecznie oznacza to, że sondaże były nierzetelnie przeprowadzane. Błędne wyniki wzięły się raczej z braku otwartości ze strony respondentów. Bardzo prawdopodobne jest, że w ankietach część najbardziej ostrożnych wyborców nie chciała po prostu przyznać, że będzie głosowała na Donalda Trumpa. Podobnie było zresztą w 2016 roku, gdy wynik Trumpa był także niedoszacowany w sondażach. Teraz jednak, grupa wyborców, która w sondażu ukryła swoje prawdziwe poglądy polityczne, była o wiele większa, a przez to większe było też zaskoczenie wynikiem wyborów.
Zgodnie z oczekiwaniami, na zwycięstwo Trumpa wpłynęły w dużym stopniu głosy wyborców w stanach określanych jako swing states, czyli stany głosujące raz na republikanów, a raz na demokratów. W takich stanach jak Pensylwania, Wisconsin i Michigan, sztab wyborczy demokratki Harris spodziewał się zwycięstwa, lecz wygrał w nich republikański Trump.
Harris nie udało się też wykorzystać potencjału elektoratu latynoskiego, gdzie latynoscy mężczyźni gremialnie poparli Trumpa, pomimo jego antyimigracyjnej retoryki. Przedwyborcze sondaże niedoszacowały Trumpa generalnie wśród mężczyzn, zarówno białych jak i czarnoskórych, którzy masowo oddali głos na niego.
Bardzo ważne okazało się skoncentrowanie się przez Trumpa na problemach, które najbardziej interesowały jego wyborców, czyli sprawy ekonomiczne w USA i kryzys imigracyjny, który również implikuje kwestie ekonomicznie. Amerykańscy komentatorzy polityczni twierdzą, że sukces Trumpa wynika też z tego, że Kamala Harris nie bardzo potrafiła wytłumaczyć wyborcom, na czym będzie polegała jej zmiana - co zachowa z polityki Joe Bidena i co uważa za słuszne, a co chciałaby zmienić. Kandydatka demokratów była w tym niewiarygodna i nie potrafiła przekonać Amerykanów, że będzie lepszym wyborem od Trumpa.