Środek marca to tradycyjnie okres przerwy wiosennej (tzw. spring break) na wielu amerykańskich uczelniach. Ze względu na porę roku, studenci najchętniej jadą na południe kraju, aby korzystać z lepszej pogody. Częstym miejscem ich zabawy jest Floryda. Dla wielu miast w tym stanie oznacza to spore dochody z turystyki, ale jednocześnie niespokojne tygodnie, wypełnione wrzawą, a także awanturami czy nawet przestępstwami, których dopuszczają się przyjezdni.
W tym roku widoczne jest skrajnie różne podejście do okresu spring break miast, które są jednymi z najpopularniejszych wśród studentów. Miami Beach od połowy lutego emitowało reklamę, dotyczącą wypoczynku na wyspie położonej obok Miami.
Nie była to jednak klasyczna reklama, która zachęca do skorzystania z usług. Wręcz przeciwnie, władze miasta zapłaciły za kampanię reklamową, która ma zniechęcać do przyjazdu w czasie wiosennej przerwy dla studentów.
Wynika to ze złych doświadczeń ostatnich kilku lat. Po wybuchu pandemii Covid-19 w 2020 roku, Floryda była jednym z niewielu miejsc w kraju, gdzie nie obowiązywały surowe restrykcje dotyczące zbiorowej zabawy. Z tego powodu, młodzi ludzie tym chętniej przyjeżdżali do tego stanu. Ale jednocześnie dawali upust swojej energii, mocno hamowanej w innych stanach. W efekcie, miasta Florydy były miejscem dzikich zabaw, pijaństwa, awantur i wandalizmu.
Miami Beach to jedno z najpopularniejszych miejsc w czasie wiosennej przerwy na uczelniach.
Policja w Miami Beach dokonywała setek aresztowań w następnych latach, ale i tak nie mogła zapanować nad przyjeżdżającym tłumem, choć pandemia już się skończyła. W ubiegłym roku władze miasta przeprowadziły kampanię reklamową, w której informowały o rygorystycznych działaniach policji. Przyniosło to pewien skutek, bo do Miami Beach przyjechało nieco mniej turystów w okresie spring break, a policja odnotowała o 8% mniej aresztowań. Dlatego w tym roku władze jeszcze intensywniej reklamują miejskie rygory i wprost zniechęcają do przyjazdu.
Inne podejście do studentów przyjęło miasto Fort Lauderdale. Położone również na wschodnim wybrzeżu Florydy, jest dużo większe od Miami Beach - liczy 183 tysiące mieszkańców, a więc 100 tysięcy więcej.
Być może dlatego władze miasta uznały, że nie mogą sobie pozwolić na utratę turystów. 26 lutego uruchomiły kampanię reklamową, w której zachęcają do przyjazdu, choć jednocześnie przestrzegają, aby "znać zasady" i "bawić się w mieście odpowiedzialnie".
Przepisy zakazują w określonych miejscach spożywania alkoholu, używania pojemników na chłodne napoje (coolers), stolików, namiotów, elektrycznych hulajnóg, a nawet słuchania głośnej muzyki. Zapowiedziane też zostało zamykanie plaży o 5:30 po południu. Ograniczenia mają obowiązywać do 12 kwietnia.