Ze względu na groźne pożary, dużo ostatnio mówiło się o suszy w Kalifornii. Ale problem braku wody dotyczy wielu obszarów Stanów Zjednoczonych. Na przykład niski poziom w rzece Mississippi oznacza kłopoty dla milionów Amerykanów.
Rzeka jest bowiem dla nich głównym źródłem wody pitnej. Tymczasem u jej ujścia, w Nowym Orleanie, do rzeki wdziera się woda morska. Zagrożone są ujęcia wody nawet do 100 mil w głąb lądu stanu Luizjana.
Zjawisko mieszania się wody morskiej z rzeczną jest naturalne. Ale do niedawna zdarzało się tylko raz na 10 lat. Tymczasem w przypadku Mississippi pojawia się przez trzy lata z rzędu. I jest znacznie silniejsze niż kiedyś.
W 2023 roku woda w niektórych ujęciach była tak słona, że nie nadawała się do picia. Sól niszczy ponadto domowe urządzenia i rury. Może też uwalniać ze zniszczonych rur ołów i inne szkodliwe substancje.
Dorzecze rzeki Mississippi obejmuje ogromny obszar Stanów Zjednoczonych.
W delcie ujścia Mississippi w 2023 roku budowano specjalne zapory, aby uniemożliwić wdzieranie się wody morskiej do rzeki. Takie zapory mogą być stosowane jednak tylko tymczasowo. Są też kosztowne, wydano na nie wówczas 20 milionów dolarów, a potem trzeba było je rozebrać.
A problem dotyczy wielu miejsc. Podobne zjawisko zaobserwowano w ujściu rzeki Delaware. Rzeka leży na granicy New Jersey i Pennsylwanii i jest źródłem wody pitnej w obydwu stanach. Zaopatruje też w wodę Filadelfię.
Pojedyncze duże opady nie rozwiązują problemu niskiego poziomu wody w rzekach. Ziemia ma ograniczone możliwości jedorazowego przyjęcia wody, więc jej nadmiar powoduje gwałtowne podniesienie się poziomu w rzekach, ale na krótko. Woda spływa wówczas dużo szybciej i nie powoduje poprawy sytuacji na długo.