Pisaliśmy już o polityce linii lotniczych, które ograniczają ilość bagażu, który można zabrać ze sobą w podróż w cenie biletu. Teraz wybroniły się przed rządowymi planami dyscyplinowania przewoźników, których samoloty się spóźniają lub loty są w ogóle anulowane.
Nie chodzi o problemy wywołane przez pogodę czy inne czynniki obiektywne. Władze federalne planowały obowiązkowe wypłaty odszkodowania dla wszystkich pasażerów, jeżeli samolot miał duże opóźnienie z winy linii lotniczych.
Dziennik "The New York Times" podał, że władze zrezygnowały z planów uregulowania takich sytuacji przepisami. Propozycja tego została ogłoszona już w 2023 roku.
Przewidywała automatyczną wypłatę dla pasażerów opóźnionego samolotu, jeżeli winę za opóźnienie ponosiły linie lotnicze - gdy wynikało ono na przykład z problemów technicznych z samolotem albo spóźnienia załogi. W zależności od czasu opóźnienia lotu, przewoźnik miał płacić od 200 do 775 dolarów dla każdego pasażera.
W grę wchodziły też darmowe posiłki, pobyt w hotelu i przebukowanie biletu na inny lot.
Amerykańskie linie lotnicze oponowały wobec planów ponoszenia przez nie kosztów za swoje problemy techniczne i organizacyjne. Argumentowały, że podwyższy to ich koszty operacyjne, co w konsekwencji odbije się na cenach biletów.
Proponujący nowe przepisy twierdzili, że nie muszą one podwyższać kosztów operacyjnych, jeżeli przewoźnicy zadbają o lepszą efektywność tych operacji. I dawali przykład Unii Europejskiej, która wprowadziła takie przepisy już w 2004 roku. Przeprowadzone później badania pokazały, że presja na liniach lotniczych spowodowała stopniowe zmniejszanie opóźnień lotów.
Dwie dekady później, Stany Zjednoczone wciąż nie są gotowe na wprowadzenie podobnych wymogów wobec swoich przewoźników.