Takie mamy czasy, że artyści wchodzą - albo są wciągani - w politykę. W "Plotkach o artystach" pojawiają się więc często także politycy. Donald Trump daje ku temu wiele okazji. Wiele jego zachowań ignorujemy, bo choć nasza rubryka skupia się na celebrytach wszelkiej maści, to politykę zostawiamy innym częściom "abecadła". No, ale gdy pan prezydent sam wchodzi w przepychanki z ludźmi showbiznesu, trudno abyśmy to przemilczeli.
Sprawy w kraju idą najwyraźniej bardzo dobrze, bo prezydent w weekendy się nudzi. W ubiegłą sobotę stwierdził, że czas na rozrywkę i ogłosił swoją kolejną złotą myśl na temat Rosie O'Donnell. Kolejną, bo wygłaszał ich o niej już setki, jeżeli nie tysiące w ciągu minionych dwóch dekad. Mówił już, że jest "głupia", ma "tłustą, brzydką twarz", jest "ohydna", itd., itp.
Teraz jest prezydentem, więc postanowił wypowiedzieć się w kwestii formalnej. "Ze względu na fakt, że Rosie O'Donnell nie jest w najlepszym interesie naszego Wspaniałego Kraju, biorę poważnie pod rozwagę odebranie jej Obywatelstwa" - napisał na swojej internetowej platformie. Trump wyjaśnił też, dlaczego aktorka i komediantka nie jest "w najlepszym interesie": "Ona jest Zagrożeniem dla Człowieczeństwa".
Nooo, skoro tak pisze prezydent i podkreśla to wielkimi literami, to myślę, że nie ma się nad czym zastanawiać. Odebranie obywatelstwa powinno być tylko początkiem. Tak groźną osobę trzeba odizolować od społeczeństwa, aby mu nie zagrażała. A zbrodniarzami wobec człowieczeństwa to zajmuje się trybunał w Hadze. Do Hagi ją!
To Rosie O'Donnell w roku 2006, gdy rozpoczęła wojnę z Donaldem Trumpem.
Trump nie podjął takich działań, ale można go usprawiedliwić. Rosie O'Donnell już w styczniu - gdy Donald Trump obejmował stanowisko prezydenta - uciekła z kraju! Osiedliła się w Irlandii. W internecie wyjaśniła też, dlaczego wyemigrowała. "Prezydent USA zawsze nienawidził tego, że postrzegam go takim, jakim jest - kryminalistą, oszustem, seksualnie wykorzystującym kłamcą, szkodzącym naszemu narodowi, aby zaspokajać swoje potrzeby" - napisała O'Donnell.
Przy jednym z kolejnych wpisów, umieściła też fotografię Donalda Trumpa razem z Jeffrey'em Epsteinem. Ta znajomość to jeden z dużych problemów prezydenta. Epstein został aresztowany za podsyłanie swoim bogatym znajomym nieletnich prostytutek. Nie doczekał procesu, bo w celi popełnił samobójstwo. Nie wszyscy wierzą w samobójstwo, ale Trump obiecywał, że wszystko zostanie ujawnione. Przede wszystkim lista jego bogatych klientów. Teraz jego administracja zmieniła front i mówi, że nie ma co ujawniać.
Wróćmy jednak do O'Donnell. Trumpowi naraziła się już w 2006 roku. W programie "The View" skrytykowała go za to, że pozwolił zwyciężczyni Miss USA (Trump był właścicielem konkursu) zachować koronę pomimo skandalu wokół jej osoby (alkohol, narkotyki, seks z innymi uczestniczkami konkursu). O'Donnell zakwestionowała jego autorytet moralny wskazując m.in. na jego małżeńskie zdrady. Od tego czasu, oboje nie szczędzą sobie wzajemnych uwag i poświęcając na nie sporo swego cennego czasu. Donald Trump wyróżnił w ten sposób Rosie O'Donnell nawet w czasie debaty prezydenckiej z Hillary Clinton w 2016 roku. Prowadząca debatę dziennikarka przytoczyła jego opinie o kobietach, których nie lubi, wymieniając jego określenia: "tłuste świnie, psy, lenie, obrzydliwe zwierzęta". Na co Trump odpowiedział: "Tylko Rosie O'Donnell".
Donald Trump może wyzywać ją jak chce, ale nie ulega wątpliwości, że obywatelstwa odebrać jej nie może. Choć tego pewnie też chce. Jednak 14. Poprawka do Konstytucji mówi wyraźnie, że obywatelstwa odebrać nie można. W 1967 roku Sąd Najwyższy doprecyzował, że osobom naturalizowanym (imigrantom), można cofnąć przyznanie obywatelstwa, jeżeli kłamali, aby je uzyskać. Ale osobom urodzonym w USA zabrać obywatelstwa nikt nie ma prawa. A Rosie O'Donnell urodziła się 63 lata temu w mieście Commack na Long Island.