Gdy w wyborach będzie remis...

Ogólnokrajowe sondaże pokazują dość wyrównane szanse na wygraną w prezydenckich wyborach zarówno Donalda Trumpa jak i Kamali Harris. Ogólnokrajowe poparcie dla każdego z kandydatów ma oczywiście mniejsze znaczenie niż poparcie w poszczególnych stanach, a szczególnie w tych określanych jako swing states. Do zwycięstwa potrzeba bowiem co najmniej 270 elektorów z 538 wydelegowanych przez 50 stanów. W 43 stanach wynik jest raczej przesądzony, bo ich mieszkańcy zwykle głosują na kandydata tej samej partii. Dlatego przewiduje się, że Kamala Harris ma właściwie zagwarantowane już głosy 225 elektorów, a Donald Trump 219 elektorów.

Do podziału zostaje 94 głosów elektorskich z siedmiu stanów, w tym także jeden z Nebraski. Nebraska i Maine rozdzielają swoje 3 głosy elektorskie według wyników głosowania w dystryktach, więc w przeciwieństwie do innych stanów, wszyscy elektorzy (obydwa stany mają ich po trzech) nie muszą poprzeć tego samego kandydata. Jeden dystrykt Nebraski jest oceniany jako "swing", bo wynik w nim nie jest przesądzony.

Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że 94 głosów rozdzieli się tak, że dojdzie do remisu. W takiej sytuacji, na wybory prezydenta dokonywane przez Electoral College, pojedzie do Waszyngtonu 269 elektorów głosujących na Trumpa i 269 głosujących na Harris. Zresztą nawet jeżeli w wynik wyborów nie będzie remisowy 269-269, ale bliski takiego podziału, w głosowaniu w Waszyngtonie i tak może paść remis. W przeszłości zdarzało się bowiem, że pojedynczy elektorzy głosowali inaczej, niż wynikało to z wyborów w ich stanie (było to legalne). Problem może stworzyć też sytuacja, gdy część głosów elektorskich otrzyma trzeci kandydat i nikt nie zdobędzie 270 głosów, niezbędnych do mianowania prezydenta.

Konstytucja USA przewiduje taką sytuację. Dwunasta Poprawka mówi, że gdy nowo wybrany Kongres zbierze się 6 stycznia, aby zatwierdzić wybór nowego prezydenta, a żaden kandydat nie uzyska 270 głosów Electoral College, wówczas Izba Reprezentantów dokona własnego wyboru. Nie będzie to jednak zwykłe głosowanie 460 kongresmanów, gdzie większość wskaże prezydenta.

Do zwycięstwa potrzebna będzie większość stanów. Reprezentanci każdego ze stanów (których jest różna ilość, w zależności od liczby ludności stanu) głosować będą najpierw między sobą, którego z kandydatów poprze ich stan. Bez względu na liczbę kongresmanów z tego stanu, ich głos będzie się liczył jako jeden. Prezydentem zostanie ten kandydat, który uzyska poparcie co najmniej 26 stanów.

W wyborach prezydenckich w USA możliwy jest remis.


Tu problemy się jednak nie kończą. Republikanie mają teoretycznie lepszą sytuację, bo dominują w większej liczbie stanów (choć mniej zaludnionych i mających mniej elektorów) niż demokraci. Ale w niektórych stanach kongresmani są podzieleni w poglądach. Remis w głosowaniu nad tym, kogo mają poprzeć spowoduje, że ich stan nie poprze nikogo. Jeżeli żaden kandydat nie uzyska poparcia 26 stanów do dnia inauguracji nowego prezydenta (20 stycznia), obowiązki głowy państwa pełnić będzie wiceprezydent.

Ale wyboru wiceprezydenta też może dotyczyć brak wymaganych 270 głosów. Wówczas wskazać go powienien nowo wybrany Senat USA, zwykłą większością głosów. Obecnie przewagę mają w nim demokraci 51-49, ale według sondaży, sytuacja się zmieni i może być remis 50-50. Ponadto niektórzy republikańscy senatorowie otwarcie krytykowali Donalda Trumpa i mogą nie chcieć oddać głosu na wybranego przez niego wiceprezydenta. Jeżeli Senat nie będzie w stanie wybrać wiceprezydenta, wówczas obowiązki prezydenta - zgodnie z ustawą Presidential Succession Act - przejmie przewodniczący Kongresu.

Ale i tu może pojawić się problem. Bo przewodniczący będzie musiał spełniać wymogi stawiane prezydentowi, m.in. miejsce urodzenia na ziemi amerykańskiej. Przewodniczący może któregoś z wymogów nie spełniać. Ponadto Kongres może się spierać przy wyborze swojego przewodniczącego, tak jak to miało miejsce w ubiegłym roku.

Cały ten ciąg zdarzeń jest mało prawdopodobny, ale jednak możliwy. Na podstawie Dwunastej Poprawki, Kongres musiał wybrać prezydenta w 1825 roku. Liczba elektorów była wprawdzie wówczas nieparzysta i wynosiła 261. Ale aż czterech kandydatów zdobyło część głosów elektorskich i żaden nie osiągnął wymaganej połowy, tzn. minimum 131. Kongres wybierał prezydenta także po wyborach w 1800 roku, ale na innych zasadach, jeszcze przed wprowadzeniem Dwunastej Poprawki.

Analizy możliwości remisu w obecnych wyborach koncentrują się na siedmiu stanach i jednym dystrykcie Nebraski. Do remisu 269-269 może dojść, gdy do niemal pewnych 219 głosów Trump dołoży 50 zdobytych w stanach: Pennsylwania (19), Północna Karolina lub Georgia (obydwa po 16) i Michigan (15). Gdy w pozostałych swing states Harris zbierze 44 głosy, oboje będą mieli taką samą ich ilość. Harris otrzymałaby wówczas: 16 głosów w Północnej Karolinie lub Georgii, 11 w Arizonie, 10 w Wisconsin, 6 w Newadzie i 1 w dystrykcie Nebraski.

Do remisu może dojść także, gdy Harris wygra w Pennsylwanii, Michigan i Wisconsin, a Trump w pozostałych miejscach. Kolejna taka możliwość to wygrana Harris w Północnej Karolinie, Georgii, Arizonie i w dystrykcie Nebraski.

Dużo więcej możliwości remisu tworzy się, gdyby jeden ze stanów, w którym przypisuje się niemal pewną wygraną jednemu z kandydatów, wskazałby jednak na drugiego kandydata. Wydaje się to jeszcze mniej prawdopodobne od wyżej opisanych układów w stanach, w których wynik trudno przewidzieć. Ale wszystko zależy od milionów obywateli USA i nigdy do końca nie wiadomo, gdzie oddane głosy okażą się kluczowe dla ostatecznego wyboru prezydenta.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!